Artykuły

Latać, ach latać

Teatr jest zupełną odskocznią dla małego widza, która daje mu coś więcej aniżeli kolejny odcinek kreskówki - o spektaklu "Kto rozśmieszy pechowego nosorożca?" w reż. Ireneusza Maciejewskiego w Teatrze im. Andersena w Lublinie pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.

Opowieść o pechowym nosorożcu, którego próby latania kończą się fiaskiem to ostatni spektakl Teatru Andersena w Lublinie. "Kto rozśmieszy pechowego nosorożca?" w reżyserii Ireneusza Maciejewskiego to udana produkcja, która spełnia wszystkie niezbędne funkcje teatru dla dzieci.

Bajka Leszka Kołakowskiego jest bardzo prosta. Nosorożec jest smutny, gdyż nie potrafi spełnić swojego marzenia o lataniu. Fabułę wypełniają kolejne próby zbliżenia się do upragnionego celu. Okazuje się, że nie może pomóc mu Wróbel, bo ma za małe skrzydełka. Nie udaje się także z Samolotem. Nawet szyte na miarę Nosorożca wielkie płócienne skrzydła nie unoszą naszego bohatera, przez co Nosorożec wpada do wody i wywołuje tak wielką falę, że zagraża ona życiu rybaków. Po tej nauczce Nosorożec odkrywa siłę wyobraźni i dopiero ta potrafi go uskrzydlić.

Dziecko zostaje wprowadzone w tematykę bajki już w pierwszym obrazie, kiedy jeszcze przed podniesieniem prześwitującej kurtyny, pojawia się wizualizacja płynącego po niebie piórka. Lekkość tego obrazu mocno kontrastuje z pierwszą sceną, kiedy dzieci zapoznają się z głównym bohaterem. Przesympatyczna postać nosorożca, w skrojonym z rozmachem, obfitym stroju - swoim wyglądem, ruchem i przede wszystkim z wielkim kompresem na pupie, wielokrotnie rozśmiesza najmłodszą publiczność.

Konstrukcja spektaklu opiera się głównie na rozwiązaniach scenograficznych (Dariusz Panas). W nasyconym barwami, bajkowym świecie, dekoracje przybierają gigantyczne rozmiary. Mamy olbrzymi kubek herbaty, takiż korkociąg i pudełko do zapałek, które swoimi gabarytami równe są stojącemu obok łóżku czy szafie. Podstawowe znaczenie przerysowanych przedmiotów, które dziecko, także dzięki ich powiększeniu, odczytuje z łatwością i obserwuje z większą uwagą, to tylko początek zabawy.

Najważniejsza jest wielofunkcyjność elementów scenografii, które stają się scenicznymi rekwizytami. Kształt przedmiotów typowo domowych, kuchennych, należących do świata dorosłych, swoim podobieństwem do przedmiotów potrzebnych w bajkowym wymiarze, pozwala rozwinąć skrzydła wyobraźni, do których przecież w istocie zmierza także nasz bohater Nosorożec. Przekonstruowana szafa z leżącym na nim korkociągiem nagle okazuje się samolotem, pudełko zapałek zmienia się w mównicę, łóżko staje się łódką rybaków, a ich wiosłem wielka łyżka do herbaty. Zupełna lekkość i finezja w posługiwaniu się rekwizytami, pobudzają wyobraźnię dzieci i rozwijają ich umiejętności skojarzeniowe. Na scenie panuje umowność, którą publiczność bez trudu akceptuje. Cały spektakl dopełnia nośna, przeprowadzająca młodych widzów z lekkością przez świat sceniczny muzyka Piotra Nazaruka.

Nie do końca pozytywnym akcentem pozostaje dla mnie zastosowanie animacji w materii spektaklu. Choć ładnie dopełniają one wykreowany świat, to fakt, że właśnie moment, kiedy zamiast żywych aktorów na scenie pojawia się kreskówka, wzbudza największe zainteresowanie i poruszenie wśród dzieci, odrobinę mnie niepokoi. Przecież teatr jest zupełną odskocznią dla małego widza, która daje mu coś więcej aniżeli kolejny odcinek kreskówki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji