Artykuły

Pan Mrożek w Rzymie

Sławomir Mrożek spotkał sie wczoraj wieczorem w w Rzymie z włoskimi reżyserami, aktorami oraz tłumem swych wielbicieli. Podczas spotkania powiedział, że jest bardzo zadowolony ze swego nowego życia w Nicei, dokąd przeniósł się prawie rok temu z Krakowa.

Polski dramaturg i prozaik był nadzwyczajnym gościem Instytutu Polskiego, gdzie pod koniec, dedykowanego jego twórczości wieczoru, długo i cierpliwie, z humorem i autoironią odpowiadał na pytania. - Zestarzałem się i poczułem, że muszę ze względów zdrowotnych wyjechać w inne strony - wyjaśniał powody swego niedawnego wyjazdu z Polski. - Przestałem oczywiście pisać, bo to już czas na to. W Nicei jesteśmy już prawie rok i wszystko jest w porządku, ponieważ nie pracuję, klimat jest bardzo łagodny - podkreślił Sławomir Mrożek. Odnosząc się do swej dawnej emigracji oraz obecnego życia na Lazurowym Wybrzeżu powiedział: - Ja rozumiem, że po "Emigrantach", po wszystkim, co ja przeżyłem niegdyś, to, co teraz opowiadam jest mało dramatyczne, tylko moim zdaniem takie jest życie; na początku dzieją się różne dramaty, a potem człowiek się starzeje. Ja żyłem dosyć długo i jeszcze w dalszym ciągu zamierzam to kontynuować - mówił. Ale żartował także: "I tak się ta moja sytuacja prawie, prawie kończy, Amen".

Zapytany o to, co podoba mu się bardziej, a co mniej w Polsce, odparł, że nie potrafi na to odpowiedzieć: - Nie byłem tak długo w Polsce, 33 lata, że ja po prostu zapomniałem, a kiedy wróciłem do Polski, to Polska była już do tego stopnia zmieniona, że ja znowu zapomniałem i w związku z tym wyjechałem do Nicei. W 1989 roku nastąpił upadek Muru Berlińskiego. Mur Berliński został zniszczony w imieniu wielu spraw i z tego wszystkiego wyłoniła się Polska. Przedtem nie było Polski, bo był Związek Radziecki i ja dlatego wyjechałem z Polski - wspominał.

Opowiedział też o swym powrocie do Polski, w której przeżył następnie 13 lat. Mrożek przypomniał okoliczności powstania swej autobiografii pod tytułem "Baltazar", którą napisał odzyskując pamięć po udarze mózgu. Wyraził nadzieję, że ukaże się ona także po włosku.

Podczas wieczoru w Instytucie Polskim włoscy reżyserzy, a także uczestniczący w spotkaniu Piotr Adamczyk, który zagrał w jednym z rzymskich teatrów w "Emigrantach", opowiadali o swych doświadczeniach z pracy nad sztukami Mrożka.

Największe zainteresowanie wzbudziły słowa włoskiego reżysera Giovanniego Pampiglione, który ujawnił, że przed laty zaproponował wystawienie sztuki Mrożka "Letni dzień" na festiwalu teatralnym w Spoleto. Proponował, aby w spektaklu tym zagrali Roman Polański i Marcello Mastroianni. Z nieskrywanym oburzeniem Pampiglione powiedział, że od dyrekcji festiwalu usłyszał, że nie jest ona zainteresowana takim przedstawieniem.

Piotr Adamczyk zwracając się do Sławomira Mrożka wyznał: - Jestem bardzo zdenerwowany, stojąc przed mistrzem i opowiedział, że zdenerwowanie to może porównać ze swym debiutem w Teatrze Współczesnym, gdzie grał Artura w "Tangu". - Mrożka należy grać tak, jak jest napisane, a każda zmiana szkodzi - dodał.

Następnie pięciu aktorów zaprezentowało "Serenadę", jednoaktówkę Mrożka z 1977 roku. Ten mały spektakl, wystawiony w obecności autora, reżyserował Beppe Leone.

Sławomir Mrożek wyraził zadowolenie z włoskiej interpretacji "Serenady". Był też wyraźnie przejęty i usatysfakcjonowany całym spotkaniem. Przyznał, że po raz pierwszy był w polskim ośrodku kulturalnym.

Włoscy reżyserzy postulowali , by zorganizować w Polsce lub we Włoszech wielki festiwal Mrożka. Polonista Luigi Marinelli powiedział zaś : "Gdyby tylko był we Włoszech jakiś Mrożek".

Na zdjęciu: Sławomir Mrożek na lotnisku w podkrakowskich Balicach, skąd wyrusza w podróż do Francji, czerwiec 2008 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji