Artykuły

Mocne wyzwania

Najpierw córka zapada w śpiączkę. Potem umiera jej mąż. Tę historię aktorka opowiada na scenie. Podobna wydarzyła się w jej życiu - o Ewie Błaszczyk - Pozytywnym Bohaterze Rewii i jej przedstawieniu "Rok magicznego myślenia", czytamy w ostatnim numerze Rewii.

Warszawski Teatr Studio, listopadowy wieczór. Widzów zgromadzonych na widowni otacza kompletnie pusta, wręcz ascetyczna .przestrzeń. Nic niepotrzebnie nie będzie rozpraszać uwagi. Już na wstępie wiadomo, że ważny będzie tylko człowiek, aktor. I jego przekaz. Do tego czarna podłoga, czarne kotary. Jedno drewniane krzesło, oświetlone przez punktowy reflektor... Bo historia, którą w monodramie "Rok magicznego myślenia" Joan Didion za chwilę opowie widzom aktorka Ewa Błaszczyk, jest prosta. Boleśnie prosta. Choć znamy ją dobrze, teraz, w tych jakże skromnych dekoracjach, powraca ze zdwojoną siią. I nikt nie opowiedziałby jej lepiej. Bo tak naprawdę, chyba nie miałby prawa...

- Życie zmienia się szybko. Życie zmienia się w jednej chwili. Siadasz do kolacji i życie, jakie znasz, kończy się. Pozostaje kwestia żalu nad sobą. Kiedy natknęłam się na te słowa, zaczęłam szukać książki - wyjaśnia swoje zainteresowanie tym tekstem aktorka.

Po chwili milkną głosy na widowni. Na scenę wchodzi szczupła kobieta o krótko ściętych blond włosach, w ciemnoszarych spodniach i żakiecie. Tak pewnie wyglądała Joan Didion, wzięta nowojorska dziennikarka i pisarka, wszak jest to książka i sztuka autobiograficzna. Ale już po pierwszych słowach dowiadujemy się, że to autobiografia podwójna... - Na początku pomyślałam, że nie dam rady tego zagrać - opowiadała aktorka. - Przeczytałam tekst jeszcze raz. i jeszcze raz. Poczułam, że chcę nosić te zdania w sobie, że ta sztuka jest potrzebna, że dotyczy każdego.

Opowieść o nagłej śmierci męża i chorobie córki, która zapadła na śpiączkę, mimo że to tylko tekst sztuki, porusza do głębi. Dlatego że wydarzyła się naprawdę...

Za dwa miesiące minie 9 lat, od kiedy zmarł mąż aktorki, Jacek Janczarski - satyryk, scenarzysta, autor słynnego serialu radiowego Kocham Pana, Panie Sułku. Feralnego 2 lutego 2000 roku Janczarski zasłabł nagle na przyjęciu u przyjaciół. W szpitalu nie odzyskał przytomności. Zostawił Ewę, osierocił dwie córki, bliźniaczki Olę i Manię. To jednak nie byt koniec dramatu. Trzy miesiące

później sześcioletnia wówczas Ola zakrztusiła się podaną przez matkę tabletką. Doszło do fatalnego w skutkach obrzęku płuc i mózgu. Wystarczyło kilka minut niedotlenienia mózgu, by uszkodzić układ nerwowy dziecka. Lekarze ledwo odratowali małą, jednak dziewczynka zapadła w śpiączkę. Jest w niej do dziś...

Bohaterka monodramu "Rok magicznego myślenia" ani na chwilę nie pozwała sobie jednak choćby na jedną nutkę sentymentalizmu czy cień ckliwości. Co więcej, w głosie Ewy Błaszczyk pojawia się wyraźnie wyczuwalny sarkazm i ironia, co nierzadko powoduje śmiech widzów! Śmiech przez łzy, ale zawsze śmiech. Tak jak śmiać się musiała aktorka, wykonując swój zawód, a jednocześnie mając świadomość, że za ścianą teatru czeka prawdziwe życie, które za nic nie chciało oszczędzić kobiecie cierpień. Od wielu lat wygląda tak samo: dom, teatr, plan serialu, szpital, wreszcie założona przez Ewę fundacja Akogo?, której główna akcja nosi wiele mówiącą nazwę Budzimy do życia. Fundacja, którą aktorka założyła z ks. Wojciechem Drozdowiczem, ma tworzyć struktury placówek, które opiekowałyby się dziećmi po urazach neurologicznych, dziećmi wymagającymi rehabilitacji. Takich jak mała Ola...

Każda zmiana na lepsze dodaje mi skrzydeł!

- Córeczka nie mówi, nie reaguje na bodźce - opowiada Ewa Błaszczyk. - Jej stan poprawia się, ale dzieje się to małymi kroczkami. Są gorsze i lepsze dni. Jednak każda, najdrobniejsza zmiana na lepsze dodaje mi natychmiast skrzydeł. Czasami wydaje mi się, że mnie poznaje, że daje mi jakiś sygnał, a czasem zupełnie nic... Przed rokiem rozpoczęła się budowa kliniki rehabilitacyjnej Budzik. Ośrodek da szansę na dochodzenie do zdrowia właśnie takim dzieciom, które zapadły w śpiączkę po urazie mózgu. Dzięki nowatorskim metodom leczenia,- także córka popularnej aktorki ma szansę na poprawę stanu zdrowia. 6 grudnia 2007 roku Ewa i Ola po raz czwarty w tym roku poleciały do Moskwy gdzie dziewczynka przeszła kolejny etap skomplikowanej terapii.

To już koniec spektaklu. Widzowie biją brawa, wstają z miejsc Ewa Błaszczyk kłania się skromnie, uśmiecha, choć na jej spiętej, bladej twarzy wciąż widać emocje. Przecież musiała wszystko to przeżywać jeszcze raz. Jutro też się to stanie. I pojutrze...

Może dziś czeka na nią miła niespodzianka...

- Ewa Błaszczyk stworzyła mądrą, przejmującą i prawdziwą postać, która próbuje złamać w nas opór przed namysłem nad tym, co najważniejsze - chwali aktorkę w swojej recenzji Janusz Majcherek. Jeszcze pewnie wiele będzie się mówić o tym spektaklu i tej wielkiej roli. Jednak myślami aktorka jest już gdzie indziej. Jej bliźniaczki mają już 14 lat, Ola od trzech lat leży w rodzinnym domu, na warszawskich Bielanach. Za chwilę Ewa Błaszczyk wyjdzie z Teatru Studio, wsiądzie w samochód i wróci do domu. Może tym razem będzie na nią czekać miła niespodzianka...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji