Artykuły

Naprawdę bawi

Kabaretowy program Absurdalizm socrealistyczny w reż. Piotra Dąbrowskiego w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku obejrzała Monika Żmijewska.

Ekshibicjonista z portretem Lenina na piersiach straszy widzów. Przodownicy pracy cierpią na wytrzeszcz, ale cementują przyjaźń. Wszystko to, w marszowym rytmie, serwuje Teatr Dramatyczny. Z powodzeniem

Przed rokiem ekipa Węgierki mierzyła się z absurdalnym humorem autorstwa przedwojennego duetu: Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego. Tym razem - również w formie kawiarnianego kabaretu - Dramatyczny postanowił zakpić z czasów socrealizmu. I słusznie, bo ówczesna nowomowa, propagandowe plakaty z karykaturalnie wyprężonymi sylwetkami zetempowców, czerwień krawatów i absurd codzienności lat 50. i 60. - to ciągle nader wdzięczna materia dla satyryków. A patetyczne teksty towarzyszy w stylu: ,,Nie po to szczerbiliśmy zęby na zrębach żelaznej kurtyny, by je teraz plombować!" - nadal są smakowite.

Toteż - choć parodia socrealizmu nie jest tak finezyjna, jak humor międzywojnia - spektakl "Absurdalizm socrealistyczny" naprawdę bawi. Rzec by można nawet, że kpina z grubo ciosanego socrealizmu - patosu, mechanicznie powtarzanych frazesów, sztucznych gestów - wyszła ekipie teatru Węgierki zdecydowanie lepiej niż przedwojenny purnonsens dla koneserów.

Reżyser Piotr Dąbrowski sięgnął po teksty m.in. Stanisława Tyma, Jacka Kle-yffa, Wojciecha Młynarskiego, Michaiła Zoszczenki. Wybrał te, w których bolesnych dla wielu Polaków wątków raczej trudno uświadczyć - skupił się jedynie na absurdzie, który po latach może już tylko wywołać uśmiech.

W najnowszym spektaklu dostaniemy więc: serię lekkich skeczy i gagów, przechadzki między widzami, skoczne marszowe piosenki - szlagiery lat 50., dłuższe monologi, wypisy "Z notatnika służbowego milicjanta obywatelskiego", krążące przed półwieczem grepsy. Publiczność wysłuchuje ich w foyer teatru, siedząc przy okrągłych stolikach przy winku i herbatce (reżyser zachował znaną z poprzedniego spektaklu konwencję kawiarnianego kabaretu). Trzeba się przygotować na to, że teatr to nieco innej materii niż zwykle i długi (dwie godziny z przerwą), ale o dziwo, raczej nie nuży.

Są tu ciekawe chwyty inscenizacyjne, przy krojone na miarę socrealistyczną: widzowie już na wejściu dostaną mocny uścisk dłoni towarzysza i ulotki propagandowe wraz z dyplomem uznania dla Towarzysza Widza (damska część widowni może spodziewać się też pytania zadanego przez opiekuńczy kolektyw w stylu: "Towarzyszka sama?"). Na stoliczkach odzianych w znaną z przeszłości ceratkę (aż proszą się jeszcze doń pinezki) znaleźć można czerwone chorągiewki i ananasa (dla niewtajemniczonych z adnotacją: "ananas - dar narodu kubańskiego").

Aktorzy z mniejszą lub większą zręcznością sięgają po pastisz i przerysowanie. Nieźle wypadają w scenach zbiorowych - niektóre z nich mogłyby służyć jako gotowa parodia plakatów propagandowych. Oto przodownikom pracy martwieje wzrok, uśmiech zastyga na twarzy, dłoń uniesiona; traktorzysta, co zawiódł kolektyw, leje ślozy...

W piosence"Pusf wsiegda budiet sonce" półślepi górnicy wraz robotnicami trzymają się za ręce w sposób znany m.in. z czołówek filmów radzieckich. Aktorzy śpiewający "Tysiące rąk, miliony rąk" - dodatkowe ręce mają umocwane na plecach. Zaś w scenie prezentacji tężyzny i siły zetempowskiej młodzieży - mają na sobie okropne aseksualne majtasy-spodenki, są nieporadni i krzywią się z wysiłku.

Dodajmy jeszcze ówczesną retorykę - niegdyś porażającą, dziś już tylko śmieszną: "usunąć zgniłe wyziewy zachodu!", "cementujmy więzi przyjaźni!", "rok temu staliśmy nad przepaścią, dziś jednak zrobiliśmy krok do przodu"...

Ogląda się nieźle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji