Artykuły

Mity trzeba rewidować

Ustalmy dwa fakty:

1. Nowy program Teatru Buffo, zjednoczonego z Teatrem Syrena, będzie mieć powodze­nie - na pewno - a że jest sumiennie, solidnie przygoto­wany - na powodzenie to za­sługuje, pomimo wszelkich nie­miłych uwag, jakich nie po­winno mu się szczędzić.

2. Nowy program Teatru Buffo, zjednoczonego z Tea­trem Syrena, nie jest żadną Arką nowego, nie próbuje pły­nąć na żadnej nowej fali - ot "program rozrywkowy", jak zresztą lojalnie zapowiedziały afisze.

Oba te fakty są niesporne. I zależnie od nacisku na jeden z nich lub drugi może­my pisać głównie o plu­sach lub o minusach wido­wiska. Ale nie w tym rzecz co w programie pojedynczo jest lepsze czy gorsze, podobnie jak stwierdzenie, że satyra w Syrenie skrzypi i obraca się utartym trybem nic jeszcze nie załatwia, nie mówiąc o tym, że nie uwzględnia przymuso­wej sytuacji w jakiej znalazło się Buffo, wygnane z salki przy ul. Konopnickiej i niemal z dnia na dzień rzucone na ja­łową skałę Syreny. Chroniczny kryzys Syreny ma przyczyny głębokie, być może organiczne. Obecna próba Gozdawy i Stęp­nia będzie zapewne ostatnim sprawdzianem czy się ją da wyleczyć. Nie utrudniajmy im zatem kuracji przez wybuchy zniecierpliwienia, odruchy gniewu. Gozdawa i Stępień do­prawdy nie są temu winni, że objęli Syrenę w stanie jej kompletnego rozkładu. Trzeba im dać czas do mobilizacji, przegrupowania sił i powtór­nego uderzenia. Za pół roku, za rok przymierzmy nasze oczekiwania, nasze postulaty wobec zjednoczonego króle­stwa Gozdawy i Stępnia do rzeczywiście przez nich przeby­tej drogi. Wtedy będzie czas na rozrachunek i pełną ocenę.

A tymczasem "Wszystkie mi­ty dozwolone"? Owszem, ale pod warunkiem ich przydat­ności i bezpośredniej użytko­wości. A pewne mity Syreny i Buffo straciły tak doszczętnie wartość, że tu już na nic cze­kać nie można i trzeba je od zaraz przewietrzyć. Że niektó­re przy okazji ulotnią się, a z innych wyfruną mole? To im prędzej, tym lepiej. Wielka re­forma składa się z mniejszych reform.

Ale dobrze mi gadać, teoretyzować, gdy Gozdawa i Stę­pień muszą w praktyce, cztery razy do roku wystąpić z trzy­godzinnym programem (przed­siębiorstwo jest solidne i nie chce skąpić dań klientowi za jego pieniądze, oszukiwać na wadze). I to wystąpić z takim programem, który by "chwycił" nie tylko bywalców kawiarń ale i szeroką publiczność. Pew­ne mity trzeba rozproszyć - obustronne. Program bieżący w niejednym może to zadanie ułatwić.

Na przykład taka sprawa - dość centralna, i która mocno powinna zastanowić mitoburców. Zarzucając od dawna Sy­renie i Buffu starzyznę, prze­ciwstawia im się STS, padają nawet głosy, że to STS powi­nien objąć scenę przy ul. Li­tewskiej. A niechże nas dobry Bóg przed tym broni! Jestem nie mniejszym niż inni zwo­lennikiem śmiałej, radykalnej, uspołecznionej satyry STS. Ale jej miejsce w małej salce typu literackiego, awangardowego kabaretu - tam tylko satyra STS się sprawdza, tam trafia do słuchaczów i przez nich na miasto, tam tylko jest na miejscu świeżość wykonaw­stwa. Buffu nieraz stawiano STS za wzór. Na to w obecnym programie znalazły się, utwory Agnieszki Osieckiej i z jakim wynikiem? Jak najgorszym. W stodole Syreny nie sprawdziły się ani ich poetyc- kość ani ich styl. Inna sala, inna akustyka. Gozdawa i Stę­pień sięgnęli również po utwo­ry takiego, niezawodnego, zda­wałoby się, tuza satyry jak, Marian Załucki. I wynik znowu mizerny: bo co się sprawdza w osobliwym wykonaniu autorskim, na scenie kameral­nej, zawiodło niemal całkowi­cie na scenie rewiowej.

"Wszystkie mity dozwolone" mają poziom nierówny. To mo­że, nie do uniknięcia, ale to na pewno niedobrze. Widzowie nieraz się śmieją, biją brawo, ale nieraz zastygają drętwo poziewując. Otóż - jakie po­zycje osiągnęły największe po­wodzenie, słusznie największe powodzenie? Przede wszystkim

i "50-lecie Mazowsza" i "Akademia" (oba teksty Zdzisława Gozdawy i Wacława Stępnia), a zatem obrazy szybkozmienne, śpiewno - muzyczno - skeczowe, rewia w miniaturze, z do­skonałymi wykonawcami, po­rwanymi aplauzem sali. Przy tych rewiach w rewii "wysia­dają" piosenki i blekauty, co­fają się nawet dłuższe skecze. Oczywiście, im więcej treści społeczno-satyrycznej w takich mikrorewiach - tym lepiej. W "Mitach" jej nie brak.

A drugi element - to monologi. Tutaj również sala dyktuje warunki. Do publiczności w Syrenie nie trafią eksperymenty, abstrakcyjna metafora, trzeba jej dawać teksty proste, łatwiej zrozumiałe. Czy to dobrze czy źle? Jeżeli teksty są politycznie ostre, społecznie celne, jeżeli trafiają w jakieś sedno - ich ko­munikatywność starego typu na pewno nie jest szkodliwa. W "Mitach" mamy teksty wy­raźnie słabe, marginesowe, pozbawione dowcipu, zapomnijmy o nich co rychlej. Ale mamy też, choć niezbyt wiele monogów bardzo dobrych - na­leży do nich "Sekretarka" Krystyny Żywulskiej, "Kolumb kosmosu" J. Świącia, "Znak Zorro" Gozdawy i Stępnia, a zwłaszcza "Rodak w celofanie", pióra ASa, tego samego, który ongiś pisywał "kroniki tygod­niowe". Pokazuje się, że i w Syrenie można liczyć na od­zew tekstów politycznych, spo­łecznych. Byle uwzględniały specyfikę sali i warunków te­go teatru. A przesądy należy co prędzej porzucić.

Wreszcie - wykonawcy. Skupili wokół siebie Gozdawa i Stępień większość najlepszych sił estradowych, co oczywiście powoduje dominację aktorów najbardziej doświadczonych: Ale czy Adolf Dymsza nie prze­kazuje znakomicie "Rodaka w celofanie"? Czy Kazimierz Krukowski przestał być filarem rewii satyrycznej? Aktorzy w Syrenie, byle odpowiednio użyci, to atut bardzo ważny i niepożyty. Przykładem Stefa­nia Górska, której brawurowe wykonanie "Black bottomu" pokazało co gwiazda może wy­czarować z błahostki, - przy­kładem Irena Kwiatkowska, jakże świetna w pomysłowym ale nikłym przecież monologu ,,Coctail-party". Podobnie Ali­na Janowska (kapitalna Juliette Gilko"), choć męczyła się bardzo jako cyrkówka i mścicielka - podobnie inni, choć czasem niewyzyskani (jak Sa-turnin Żórawski lub Bronisław Darski). Co do Gozdawy i Stępnia w jeszcze jednej roli - konferansjerów - niech le­piej pozostaną przy pisaniu, komponowaniu i dyrektorowa­niu.

Syrena i Buffo są w obec­nym etapie skazani na wspól­ny stół i łoże. Może się poczują dobrani w tym małżeństwie. Ale przyszłość - świetlaną - wyobrażam sobie tak: Syrena jako teatr rewii i music-hallu, Buffo jako teatr satyry, pio­senki, skeczu, blekautu, STS jako ośrodek satyry najbardziej wyostrzonej, eksperymentującej formalnie, torującej drogi nowym kształtom. Operetka Warszawska - nazwa określa rodzaj uprawianej sztuki (operetka, może też komedia muzyczna), a na dodatek Szpak jako swoista forma literackie­go kabaretu w kawiarni, tra­dycja idąca od lat Zielonego Balonika.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji