Artykuły

Gdzie jest mój tygrys?

Twórcy dowodzą, że dzieci trzeba traktować serio, bo one do obsługi teatru posiadają najlepszą instrukcję - własną wyobraźnię - o "Tygryskach" w reż. Agaty Biziuk w Teatrze Lalka pisze Dorota Kowalkowska z Nowej Siły Krytycznej.

"Mamo, daj mi instrukcję!"- krzyczy na chwilę przed rozpoczęciem spektaklu maleńka dziewczynka, siedząca na widowni we foyer Teatru Lalka. Przeglądająca program mama posłusznie spełnia prośbę dziecka i oddaje mu czarną wielokrotnie składaną kartę. Przy jej otwarciu, wynurza się pomarańczowy kocur z papieru, którego można by wziąć za jednego z bohaterów nowej premiery dla najmłodszych - "Tygryski".

Reżyserka Agata Biziuk, wpisując się w szerszy projekt troski Lalki o najmłodszego i, zważywszy na repertuar niemal wszystkich polskich teatrów dla dzieci, zaniedbywanego widza, adresowała spektakl do maluchów nie starszych niż trzylatki. Inspiracją stał się znany z cyklu "Poczytaj mi, mamo" tekst Joanny Papuzińskiej "Tygryski", czyli wierszowana opowieść o małej dziewczynce, która używając swej nieposkromionej wyobraźni, przekracza próg rzeczywistości. Historyjka o tym, jak pewnej nocy na pidżamce małej Asi ożywają cztery tygrysy, które wyprawiając różne harce, nie pozwalają jej zasnąć. Niesforne koty uciekają z dziecięcego ubranka, ale czuwająca nad snem dziecka mama, zamyka je w szafie. Okazuje się, że za garderobianymi drzwiami, tygryski odnajdują magiczny ogród. Właścicielka pidżamowych uciekinierów razem z rodzicami wyrusza na poszukiwania. Podczas wyprawy, Asia poznaje zamieszkujące mikroświat ogrodu istoty - biedronkę, pająka, mrówki i różne owady. W tym nowym dla dziewczynki miejscu, wypełnionym nieznanymi jej dotąd dźwiękami, wśród zwierząt i roślin, Asia uczy się, jak ważne dla każdego jest mieć towarzystwo, być sobą i badać otaczający świat. Podstawą życiowych nauk są historie tygrysków.

Reżyserka przeniosła tę opowieść w kameralną przestrzeń foyer Lalki. Bohaterowie spektaklu są na wyciągnięcie ręki widza - malucha, który może bardzo blisko obcować z teatralnym, żywym i zmieniającym się obrazem. Przedstawienie rozpoczynają dwaj technicy, którzy wtaczając na scenę wielką szafę pomalowaną w biało-czarną kratę, witają najmłodszych. Ubrani w czerwone ogrodniczki, z czarnymi chustkami na głowach, z pomocników stają się przyjaznymi uczestnikami widowiska. Już pierwsza scena zapowiada prymat plastyki, operującej nasyconymi kolorami, mocnymi kontrastami, tkaninową scenografią Inez Krupińskiej. A jest to scenografia wyjątkowa - nie tylko z powodu swej baśniowej malarskości, estetycznego wysmakowania, ale dzięki niejednoznaczności, która pozwala do dzieci mówić wizualnym skrótem czy metaforą. I tak szafa szybko przestaje być szafą, zmieniając się w łóżeczko Asi. Z pościeli wyłania się postać dziewczynki, która nie może uspokoić kocich urwisów. Ciało grającej Asię Moniki Babuli zostaje optycznie pomniejszone, dzięki pidżamce wszytej w prostokąt kołdry. Ręce aktorki ubrane w tenisówki drobią kroczki, zaś dłonie niewidocznego animatora ustawiają jej gesty. Tym sposobem dwuletni widz ogląda sobie podobnego malca. Kiedy mama (Anna Porusiło - Dużyńska) będzie chciała poskromić tygrysy, szafa zmieni się w klatkę. Innym razem, mebel posłuży jako ekran wyświetlający animacje dziecięcych rysunków Salomejki Grabowskiej, ich ośmioletniej autorki. Reżyserka i scenografka tworzą galerię ruchomych obrazków, które ożywają w grze aktorów, w kontakcie ze światłem i dźwiękiem. Najgłośniejsze westchnienia dzieci wywołuje pojawienie się ogrodu: uszyte z barwnych materiałów obiekty, miękkie źdźbła trawy na niewielkim kwadracie (wśród których czołga się Asia), pacynkowe i kukiełkowe owady animowane przez aktorów grających rodziców (tata: Tomasz Mazurek) i tygrysy - prowadzone ręką albo stopą Moniki Babuli. Agata Biziuk stwarza pole do działania wyobraźni dzieci, które jednocześnie doświadczają jawności scenicznych mechanizmów. Widzą następujące ze zmianą scen wprowadzanie elementów scenografii, czy wnoszenie przez sympatycznych panów szafy, a mimo to organizowany tak blisko nich świat, istnieje poza jawnym porządkiem.

"Tygryski" to niebanalna i piękna wypowiedź skierowana do malców, które nie tylko mogą śledzić fabułę, ale także w opowiadanej historii odnaleźć znajome im, kodowane podświadomie, sytuacje. Obserwują relacje dziecka z rodzicami, którzy tulą je do snu i pocieszają, gdy dzieje się coś złego, oglądają tatę spieszącego się do pracy i mamę robiącą mu kanapki. Jednocześnie najmłodsi widzowie mają swoją bohaterkę, w którą z fenomenalną energią wciela się Monika Babula. Niewielkiej postury aktorka, swym subtelnie i dziecięco brzmiącym głosem, kreuje wyrazistą postać córki, która potrafi być niewinna i grzeczna, ale też zachowywać się jak niesforny psotnik. Babula jest w swej grze dynamiczna, nieposkromiona, a przy tym zachowuje urok małej, ślicznej dziewczynki.

Choć rzeczywistość jest zmienna i ciekawie zaprojektowana, w połowie czasu trwania spektaklu przestaje zajmować maluchy. Te zaczynają się niecierpliwić, wiercić i nudzić. Powodem jest długość przedstawienia: dzieci poniżej trzeciego roku życia nie są w stanie skupić uwagi na akcji trwającej dłużej niż pół godziny. I to jest jedyny mankament tego wyjątkowego spektaklu, który podchodzi do swoich najmłodszych widzów partnersko, nawet jeśli ci dopiero stawiają pierwsze kroki albo wypowiadają pierwsze słowa. Twórcy "Tygrysków" i Teatr Lalka dowodzą, że dzieci trzeba traktować serio, bo one do obsługi teatru posiadają najlepszą instrukcję - własną wyobraźnię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji