Artykuły

Godny sens ostateczny

"Król Edyp" w reż. Gustawa Holoubka z Teatru Ateneum w Warszawie. Spektakl w Poznaniu obejrzała Ewa Obrębowska-Piasecka z "Gazety Wyborczej-Poznań".

Pusta, czarna scena, a na niej aktorzy mówiący "Sofoklesem". Wszystko. To jeden z nielicznych, może ostatni spektakl, w którym sensem jest słowo. Samo słowo

Na nim skupia się cała uwaga widza. Nie odciąga jej ani scenografia, która polega głównie na tym, że jej nie ma, ani kostiumy, które delikatnie tylko połyskują czernią, ani rekwizyty, bo ich brak, ani przesadna gestykulacja, że o ruchu scenicznym nie wspomnę, ani nawet aktorskie emocje, bo tu to nie chodzi o tak zwane "kreacje", popisy czy fajerwerki. Wszystko podporządkowane jest tekstowi. Temu, żeby wybrzmiał ze sceny. Żeby nabrał sensu - ale nie doraźnego, na poziomie codziennego "komunikowania się", nie takiego nawet, który jest wyrażaniem racji czy emocji. Sensu samego w sobie, sensu jako takiego - chciałoby się powiedzieć. Jest taki sens?

Ten spektakl jest jak rytuał, który musi się dokonać, żeby... No właśnie, żeby co? Żeby widz na niespełna półtorej godziny zmienił rytm i tempo swojego myślenia o świecie i sobie, żeby poddał się melodii aktorskich głosów. Żeby uspokoił rozbiegany wzrok. Zwolnił oddech. Żeby słuchał. I żeby się zdziwił.

Gustaw Holoubek wyreżyserował to przedstawienie w tonie pełnej godności zgody na to, co przynosi los. Edyp Piotra Fronczewskiego gniewa się - to prawda - kiedy podejrzewa spisek. Słychać ten gniew w jego głosie. Widać w łopocie czerwonego szala. Ale kiedy jasna staje się dramatyczna prawda o jego losie, przeznaczeniu, wypełnieniu przepowiedni każącej mu zabić ojca i poślubić matkę - nie budzi w nim to ani gniewu, ani buntu, ani rozpaczy. Stoi naprzeciwko widzów król Teb niszczonych przez gniew bogów, a oczy przysłania my czerwona szarfa, symbol kary - gniewu skierowanego przeciwko sobie samemu. Gniewu, który już się dokonał. Teraz jest tylko podporządkowanie się prawu, losowi, bogom. Jest prośba o wygnanie z kraju, pożegnanie z dziećmi i powierzenie ich Kreonowi. Jest cisza.

Czy można się nie godzić z taką interpretacją? Pewnie, że można. Edyp brzmiał już ze sceny tyloma tonami... Ale ja przyjmuję ton nadany przez Gustawa Holoubka, tym bardziej, że z offu słychać też jego własny głos wpisany w chór. Ten głos brzmi w całym przedstawieniu najbardziej wiarygodnie, najbardziej przejmująco. I zaciera się granica między tym, co aktorskie a tym, co prywatne, ludzkie. Przyjmuję ton nadany przez Gustawa Holoubka tym bardziej, im bardziej atakują mnie głosy dzisiejszych "królów": politycznych, artystycznych, finansowych...

Czy jest jakiś sens nadrzędny? Kiedy się słucha Sofoklesa, kiedy uspokaja się wzrok i oddech, pojawia się Ostateczność. I niezależnie od tego, jak ją rozumiemy, ona jest.

Na zdjęciu: Marian Kociniak i Piotr Fronczewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji