Artykuły

Teatr Telewizji po aborcji

- Nawet jak nieliczne z przedstawień Teatru Faktu są zrobione w miarę przyzwoicie warsztatowo, to przecież to jest robione na zamówienie tych, którzy rządzą telewizją, czyli PiS w oparciu o materiały IPN. Ale to małe piwo, to prędzej, czy później się wyczerpie. Gorzej, że w ogóle zniszczono teatr telewizyjny nie tylko poniedziałkowy, ale też piątkowy, regionalny - mówi reżyser Kazimierz Kutz w rozmowie z Krzysztofem Lubczyńskim z Trybuny.

Jest Pan jednym ze współtwórców Teatru Telewizji, na liście 100 najlepszych przedstawień jest blisko dziesięć Pana spektakli. Jednak mimo że w tym roku mija 55. rocznica powstania telewizyjnej sceny, prawie jej nie uczczono, a większość poniedziałków wypełniona jest przedstawieniami Teatru Faktu na modłę polityki historycznej IPN. Co Pan na to? - A co ja mam powiedzieć? Klęska, która zaczęła się od tego, że katem teatru telewizji został prezes TVP Robert Kwiatkowski, a potem już poleciało z góry na pazury. Kwiatkowski doprowadził do aborcji Teatru Telewizji, bo z ponad stu premier rocznie ściął ich liczbę do około dwudziestu oraz wyrzucił ludzi, którzy mu wadzili, ze mną na czele. Od tej pory nie mam wstępu do telewizji. K.L.: Jednak następni prezesi też nie próbowali doprowadzić do odrodzenia Teatru Telewizji... - Oczywiście, że nie. Wszyscy są pod tym względem warci siebie. Kwiatkowski tylko zaczął likwidację, a oni ją kontynuowali i dokończyli. Bo właściwie Teatru Telewizji już nie ma, zdarzają się tylko pojedyncze spektakle. No i kwestia Teatru Telewizji została ostatecznie rozwiązana. Wie pan, to była forma wspaniała, imponująca w skali światowej, z udziałem wspaniałych aktorów, reżyserów, scenografów, kompozytorów. Takiego Teatru Telewizji nie było nigdzie na świecie - osobnej formy teatru telewizyjnego, a nie teatru filmowanego z tradycyjnej sceny, jak to było w innych krajach, na ogół nie do oglądania.

Ogląda Pan Teatr Faktu?

- Nawet jak nieliczne z tych przedstawień są zrobione w miarę przyzwoicie warsztatowo, to przecież to jest robione na zamówienie tych, którzy rządzą telewizją, czyli PiS w oparciu o materiały IPN. Ale to małe piwo, to prędzej, czy później się wyczerpie. Gorzej, że w ogóle zniszczono teatr telewizyjny nie tylko poniedziałkowy, ale też piątkowy, regionalny, głównie krakowski, który pewnie pan pamięta.

W roku 55-lecia TTV nie dano ani jednej wielkiej premiery klasycznej, a telewizja publiczna nieliczne powtórki zepchnęła do TVP Kultura, która ma niszową oglądalność. Przecież to jest nieprzyzwoite wobec twórców tego teatru...

- Bo tam są ludzie, którzy nienawidzą sztuki, pozbawieni kultury umysłowej i artystycznej, wiedzy. No to jak oni mogą dbać, żeby pokazywano Szekspira, Moliera, Słowackiego, Frischa, czy Różewicza? Gdzie świni do Minerwy z całym szacunkiem dla świń. Teatr Telewizji nie spełnia swojej przypisanej mu kulturotwórczej roli i jest na skrajnym marginesie.

Widzi Pan szansę na jego odrodzenie?

- Nie widzę. Nie będę nikogo mamił nadzieją. Ja już nie miałbym na to sił, ani żaden ze starszych kolegów. Na tę stajnię na Woronicza potrzeba by młodego, zdrowego jak byk Augiasza, albo nawet Herkulesa. Jak się zrobi aborcję, to raczej trudno abortowanego przywrócić do życia.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji