Artykuły

Na bezrybiu...

Zakończył się niedawno konkurs na widowisko telewizyjne. Otworzono koperty z nazwiskami autorów, rozdzielono nagrody i wyróżnienia. Część scenariuszy skierowano już do realizacji. Pierwszej nagrody nie przyznano. Laureatkę jednej z dwóch drugich nagród - sztukę Stanisławy {#au#16190}Fleszarowej-Muskat{/#} - obejrzeliśmy na małych ekranach 1 maja,a w najbliższy poniedziałek telewizja przedstawi widowisko Jerzego {#au#12394}Janickiego{/#} "Tatko", które zdobyło trzecią nagrodę. Po przejrzeniu plonu konkursu nasuwa się nieodparcie wrażenie jakiejś psychologicznej bariery, która rządzi telewizyjnym pisarstwem. Można by ją nazwać barierą pięciu milionów, bo tyle podobno wynosi przeciętna widownia teatru telewizji. Owe pięć milionów, zamiast dopingować, zda się - onieśmiela lub zniechęca do autentycznego wysiłku artystycznego.

Najczęściej spotykany schemat widowiska wygląda mniej więcej w ten sposób: coś z rzeczywistości, najchętniej jak najbardziej autentyczne fakty, wyjęte z prasy, z reporterskich zwiadów lub po prostu z notek na kolumnach aktualności. Niegdyś wielkim odkryciem stała się sztuka Marka {#au#16191}Domańskiego{/#} "Ktoś nowy". Jej niedawna telewizyjna premiera równie duży wywołała oddźwięk, listów po spektaklu od wdzięcznej publiczności nadeszło co niemiara. Dzisiaj okazuje się, że Domański jakby narzucił obowiązujący model dzieła produkcyjnego. Dyrektor (kierownik, szef, zresztą mniejsza o nomenklaturę) z konfliktem - to bohater pozytywny obowiązujący na dziś.

Do tej szczypty rzeczywistości, tej najbardziej autentycznej, należy dodać nieco uczuć. A więc podlewamy rzeczywistą pieczeń sentymentalnym sosem. Ludzie to lubią, ludzie to kupią. Jest to najczęściej sentymentalizm z gatunku uprawianego przez wielkonakładowe, zachodnie popołudniówki. Do tego wszystkiego podsypujemy jeszcze odrobinę codzienności - to ma być właśnie sól współczesnego dramatu, składnik, który nadaje mu walor autentyzmu. Koktajl gotów. Czasem jest lepiej, czasem gorzej przyrządzony; niektóre dzieła stworzone według tej recepty nie są pozbawione wartości. Ale niemal wszystkie poruszają się w gruncie rzeczy na marginesach współczesności, zamknięte starannie w kręgu małego realizmu.

Oczywiście, konkurs nie musi kreować arcydzieł. Nie jest również jego obowiązkiem odkrywanie geniuszy. Jest jednym ze sposobów ratunku. Okazało się tym razem, że niezbyt skutecznym. Niepokoi poruszanie się w zamkniętym kręgu marginesowych tematów i problemów - czy raczej: właśnie unikanie wszelkich problemów. Większość tych sztuk i z osobna nie jest pozbawiona zalet - będziemy omawiać je szczegółowo przy okazji telewizyjnych premier. Ale przeglądane w masie - budzą niepokój. Są świadectwem ogólnej tendencji: widocznie autorzy uważają, że tak właśnie należy pisać dla telewizji. A więc w gruncie rzeczy o byle czym, bo każdy temat jest dobry. Bariera pięciu milionów i swoiście pojmowany egalitaryzm zdają się onieśmielać przed podjęciem spraw naprawdę ważkich. Zresztą, masowa publiczność lubi, żeby było tak, jak w życiu. Ale co to za życie?

Teoretycznie teatr telewizji wzbogacił się o kilka pozycji współczesnego repertuaru. Ale chyba tylko teoretycznie. Bo doprawdy trudno tego raka wziąć za rybę. Nawet na bezrybiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji