Artykuły

Nie mam elitarnych intencji

- Modne terminy mają to do siebie, że są nic niewarte i nie odpowiadają niczemu. Nie ma partytur teatralnych, więc nie ma sensu o tym rozprawiać - mówi BOGUSŁAW SCHAEFFER, kompozytor i dramaturg

Dziś Filharmonia Poznańska zaprasza na dedykowany panu jubileuszowy koncert w auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Usłyszymy pana nowy utwór?

- Tak, "BlueS VII". Utwór w formie koncertu instrumentalnego. Będzie to jego światowe prawykonanie. Sam usiądę do fortepianu, a orkiestrą Filharmonii dyrygować będzie jej dyrektor Grzegorz Nowak. W tym utworze korzystam nie tylko z moich doświadczeń muzycznych, ale i scenicznych. Posłużyły mi one do zbudowania niekonwencjonalnej formy.

Muzyka i teatr to dwa przeplatające się nurty pana twórczości. Co było pierwsze?

- Muzyka. Jestem urodzonym kompozytorem. W przyszłym roku będę obchodził 60-lecie twórczości. Rzecz rzadka. Miałem muzykalnych rodziców. Mój pradziad Leopold Schaeffer był dyrygentem teatralnym w Krakowie, a daleki krewny matki - koncertmistrzem wiolonczelowym. Sam od dziecka przejawiałem wielkie zainteresowanie muzyką, no i miałem znakomitych pedagogów.

Pana rodzina ma lwowskie korzenie. Jak wspomina pan Lwów?

- O Lwowie mówiło się, że to "wesołe miasto". I to jest prawda, aż do czasu wojny panowała tam otwartość i wesołość. Ludzie byli życzliwi; cudowne pomieszanie: Polacy, Ukraińcy, Żydzi. To była Europa, tyle że Wschodnia, ale o wiele cieplejsza i bardziej ludzka.

Kiedy zafascynował pana teatr?

- Po wojnie w Krakowie. Najpierw chodziłem do teatru i studiowałem jego zalety i wady. Pierwszą sztukę napisałem przed 50 laty. Był to duży spektakl z pełną obsadą. O Webernie, austriackim kompozytorze. To osobny nurt mojej twórczości, jak i grafika. O wykonanie moich sztuk nie zabiegałem. Zainteresowanie nimi zawdzięczam aktorom i reżyserom. Do dziś doczekały się 49 reżyserów, a ze mną 50. Tłumaczono je na 16 języków, w tym estoński, węgierski, hebrajski.

Traktuje pan sztuki jak partytury teatralne?

- Termin partytura bardzo podobał się malarzom, takim jak Kantor. Modne terminy mają to do siebie, że są nic niewarte i nie odpowiadają niczemu. Nie ma partytur teatralnych, więc nie ma sensu o tym rozprawiać.

Na własny użytek stosuje pan określenia "teatr instrumentalny" i "aktor instrumentalny". Co to znaczy?

- Teatr instrumentalny to jakby teatr muzyków, którzy mają zadania aktorskie. Nic z tego nie wychodzi, bo muzycy są marnymi aktorami. Inaczej jest z aktorem instrumentalnym. To aktor muzykalny, brawurowy, pantomimiczny i ogromnie sceniczny, którego świetnym przykładem jest Jan Peszek (m.in. wykonawca "Scenariusza dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" - red.).

Był pan twórcą pierwszego happeningu muzycznego w Polsce "Non-stop" w 1960 r.

- Odbył się w Krzysztoforach w Krakowie. Dołączył Tadeusz Kantor. Choć początkowo się nie kwapił, to potem pomysłowo zawiesił na ścianie całej kamienicy własny program. To był piękny akt współpracy.Monika Kuc

Od tamtego czasu cieszy się pan opinią nieustannego awangardzisty.

- Na zachodzie Europy uważany bywam wręcz za awangardę awangardy. Mnie jednak to nie interesuje. Po prostu piszę według tego, co mi się podoba i co jest dla mnie pożyteczne.

Czy w teatrze ważniejsza jest forma, czy treść?

- Treść na pewno. Forma to konwencja. Ostatnich 36 moich sztuk mówi o ludziach, teatrze, aktorach, przesadnie elitarnym szkolnictwie, nieróbstwie i niekompetencji, więc nie można mi zarzucić, że to utwory ezoteryczne. Niestety nie brakuje zawiedzionych, że nie piszę nic politycznego. Z tego powodu jedna z niemieckich firm zrezygnowała z publikacji moich sztuk. Dziś doszło do tego, że teatr podlizuje się polityce, jak by było czemu.

O pana sztuce mówi się, że jest elitarna i eksperymentalna.

- Wbrew temu, co się o mnie sądzi, nie mam intencji elitarnych. I żałuję, że tak mało eksperymentuję, choć oczywiście zdarzało mi się napisać stuminutowy utwór na skrzypce solo czy "Multisztukę multilingwalną" w pięciu językach.

W sztuce można wymyślać ciągle coś nowego?

- Trzeba wymyślać, bo głowa musi brać udział w tworzeniu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji