Kurier Warszawski. Koncert na dwóch aktorów: Pszoniaka i Zapasiewicza (fragm.)
TAK CZY INACZEJ - GDY CHCIAŁEM NARESZCIE POPATRZEĆ NA ŚWIETNE KREACJE AKTORSKIE, musiałem się wybrać aż... na Pragę, do Teatru Powszechnego, gdzie przybyły na tę okazję specjalnie z Paryża Wojciech Pszoniak gra wraz ze Zbigniewem Zapasiewiczem w "Garderobianym" Ronalda Harwooda. Sztuka 52-letniego Południowego Afrykańczyka, który jako kilkunastoletni chłopak przyjechał do Londynu, tam studiował, grał w teatrze, był później garderobianym wybitnego aktora, a wreszcie zacząć pisać powieści, scenariusze, sztuki, a także historię światowego teatru, pomyślana jest dla dwu wielkich indywidualności - reszta to tylko tło, pomocniczy drugi plan. Przed dwoma laty przeniesiono "Garderobianego" na ekran; zagrali w nim Tom Courtenay i Albert Finney - jak zagrali? Nie wiem, nie widziałem, myślę, że nie najgorzej, lecz wcale nie jestem pewien czy równie dobrze, jak Pszoniak i Zapasiewicz. Cóż to za rewelacyjny duet!
W Anglii, gdzie życiorys Harwooda jest na ogół dobrze znany, krytycy uważają, że to sztuka autobiograficzna, z tzw. kluczem. Harwood zaprzecza, ale nie za bardzo, przyznaje bowiem, że własne doświadczenia i spostrzeżenia, jakie wyniósł z pracy garderobianego, były mu niewątpliwie w pisaniu pomocne. Tego zresztą nie musiał nawet mówić: to się odczuwa, sztuka bowiem daje taki kawał prawdy o teatrze (zwłaszcza objazdowym) i taki kawał prawdy o aktorach, o ich mentalności, o stosunkach panujących w zakulisowym życiu,
O podejściu do pracy tak specyficznej, trudnej, ale i pięknej, jak praca na scenie, że ten, kto to napisał, musiał sam to przeżyć... Bohaterami są tutaj - wybitny aktor Szekspirowski (czy naprawdę wybitny? Nie wszyscy, nawet najbliżsi, podzielają tę opinię, jaką sam lansuje) i jego, garderobiany. Akcja rozgrywa się za kulisami teatru (a częściowo także i na scenie) przed, i w trakcie spektaklu "Króla Leara", i - jak wiele dzisiejszych sztuk i filmów - przeplata sytuacje komediowe z dramatycznymi, arcydowcipny dialog ze wzruszającymi wynurzeniami na temat teatru, aktora, na temat życia. Świetnie to wszystko napisane (i świetnie przetłumaczone przez Michała Ronikiera), z tym, że to jedna z tych sztuk, które prawdziwie błyszczeć mogą dopiero wtedy, gdy dostaną się w dobre ręce. W Powszechnym dostały się w najlepsze.
Reżyserował "Garderobianego" Zygmunt Hübner. Kontrast dwu charakterów, znakomicie prowadzony dialog, przemieszanie zabawy z tragedią. Tragedią życia niespełnionych ambicji, utraconych złudzeń, tragedią samotności wśród ludzi, tragedią umiłowania zawodu miłością nieodwzajemnianą. W każdym razie nie zawsze. Koncert gry, i bodaj najlepsze w tej chwili przedstawienie w Warszawie; warto zobaczyć i to szybko, póki Pszoniak, ponaglany kontraktami filmowymi, nie wróci do Paryża...