Artykuły

Bezkarne opętanie

Trzy godziny szaleństwa z dwiema przerwami na filiżankę melisy. Oczywiście można mówić tutaj o mrocznych mocach, które kryje po swej ciemnej stronie nasza szara, niezbadana do końca i pofałdowana od paranoi życia codziennego kora mózgowa - o "Opętanych" w reż. Krzysztof Garbaczewskiego w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu pisze Wojciech Wojciechowski z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl "Opętani" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego to trzy godziny szaleństwa z dwiema przerwami na filiżankę melisy. Oczywiście można mówić tutaj o mrocznych mocach, które kryje po swej ciemnej stronie nasza szara, niezbadana do końca i pofałdowana od paranoi życia codziennego kora mózgowa. Lacan, Freud, Jung jasne. Ale spektakl w wałbrzyskim teatrze jest przede wszystkim coraz bardziej nakręcającą się szajbą, opętaniem właśnie, nadmuchanym balonem z groteskowym i ferdydurkowym powietrzem wewnątrz. Po trzeciej i ostatniej części spektaklu chce się jeszcze więcej Gombrowicza, absurdu i helu, by bardziej chichotać z tego wszystkiego.

Ci, którzy kiedyś liznęli Hawkinga, wiedzą zapewne, że wszechświat się rozszerza. To zjawisko zdecydowanie nabrało mocy w przedstawieniu Garbaczewskiego. Scenografia bowiem rozpoczyna się w głębi sceny, a kończy się na wybiegu, platformie zdecydowanie jest to wybieg, którego koniec widzimy prawie na końcu widowni. Oprócz tego jest krzesło, stary rzutnik, stare łóżko z nieżyjącym Maliniakiem, kolorowe ciuchy wiszące na poprzecznej rurce przypominającej szafę na kółkach, bieżnia z klubu fitness, pralka, telewizor z relacjami na żywo z życia bohaterów. W takim pejzażu zakochują się w sobie Maja Ochołowska (Paulina Chapko), wyższa klasa i Leszczuk (Rafał Kosowski), prosty chłopak od tenisa rzucający piłkami w klubie. Łamią społeczny konwenans. Co z tego, że klasa wyższa z zaciśniętym krawatem i pozą, co z tego, że tenis i marzenia o zawodowstwie. Uczucie, które ich dopada, jest bardzo podkręconą piłką, którą odbić trudno - zarówno samym zainteresowanym, jak i otoczeniu.

Zderzenie nowej pralki i kostiumem Pani Ochołowskiej (Irena Wójcik) z tych lat, gdy w tenisa grano drewniana rakietą, może powodować lekki dysonans. Okazuje się jednak, że jest to ciekawy i dosyć zabawny zabieg. Można odnieść wrażenie, że te wszystkie współczesne sprzęty świetnie odzwierciedlają opętanie bohaterów. Pani Ochołowska włącza pralkę - chyba program wirowania - siada na niej i mówi o tym, jak ta Maja jest cudowna, a ona sama nie i jak jej tego zazdrości. Tymczasem w bębnie pralki wirują jakieś kolorowe światła. Czyżby freudowskie przeniesienie? Kolorowa spirala niczym z Hitchcocka? Wysoki jak tyczka młody małżonek wskakuje z kolei na bieżnię i biegnie jak oszalały do swojej młodej małżonki. Macha do nas. Freudowski popęd? Chyba nie sposób uciec od psychoanaliz. Groteskowy turniej opętanych, ludzi z gatunków pogiętych skrajnie, jak pisał Wody Allen. Jedynie główna para zakochanych jest opętana inaczej. Tym, co zazwyczaj, czyli miłością.

Z uczuciem tych dwojga wiąże się jedna ze scen, chyba najciekawsza w spektaklu. Widzimy mianowicie jak on i ona stoją obok siebie i zaczynają się rozbierać. Z niecierpliwością i drżeniem kręgów można oczekiwać bardziej lub mniej namacalnego erotycznego porozumienia, lecz nagle bohaterowie zaczynają wchodzić w swoje, ściągnięte przed momentem ze swoich ciał ubrania. Ciekawy sposób na pokazanie stosunku seksualnego, ale scena ta intryguje także z innego powodu. Można sobie wyobrazić pannę z zachowawczej klasy wyższej, jak wskakuje nagle w męskie łaszki. Konserwatywna, ukształtowana kulturowo płeć pęka i znika na rzecz transgresji w męskość, nową płeć kulturową poza światem nadętych póz. Posługując się tytułem książki Baudrillarda, można zapytać, czy Garbaczewski pokazał "wymianę symboliczną i śmierć" płci lub odczarowanie jej, ukształtowanej czy opętanej przez zarysowany podział klasowy, sztywny konwenans, nadęty język, jakim ta klasa się posługuje. Z tej wymiany ubrań między bohaterami, symbolicznej zmiany płci, symbolicznego stosunku może też wynikać, że nic już nie jest płciowe, a wszystko jest jedynie seksualne - Maja i Leszczuk pragną siebie - a męskość i kobiecość, choć zatracają swoistość, zyskują szanse na drugie życie, tym razem na życie wieczne, jak pisał Baudrillard. Wątek nie jest pociągnięty niestety dalej. Szkoda. Problem wymiany znaku jakim jest ubranie, element mody może być interesujący i frapujący w kwestii kulturowego uwikłania w płeć i uwolnienia od niej zwłaszcza w przestrzeni społecznej zhierarchizowanej klasowo.

Przedstawienie "Opętani" powoduje uśmiech, trzy godziny nie nużą. To także ciekawe kreacje Marty Zięby w roli Di Midi i znakomity Krzysztof Zarzecki w roli Hińcza. Jednak nie jest to spektakl wywrotowy, ogląda się go raczej bezkarnie. W spektaklu jest mowa o opętaniu, o wpływie ciemnej strony psyche na naszą osobowość. Mglisty problem i nie nowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji