Artykuły

Byle nie przeciętność

Ukazane zostają schematy społecznych manipulacji, jakie powołują do życia media. To one prowadzą do wydrążenia, jałowości, do tego, że społeczeństwo buduje swoją tożsamość wzorując się na narzucanych przez media wzorcach. Tożsamość można więc nabyć. Zgodnie z modą, z obowiązującym trendem, na chwilę - o "Lalce" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

W "Lalce" Rubina nie chodzi o wierność Prusowi. I wcale nie musi. Nie warto nawet podejmować tego tematu. Zresztą reżyser wyraźnie zaznacza w zapowiedziach, że wraz z Jolantą Janiczak napisał nowy utwór sceniczny, jedynie oparty na motywach pozytywistycznej powieści. Tych motywów jest tu zupełnie sporo. Pozostała też większość istotnych postaci, na czele z protagonistami - Wokulskim (Bartosz Porczyk) i Łęcką (Kinga Preis). Trzeba było natomiast tę dziewiętnastowieczną historię "przymierzyć" do czasów współczesnych. Nie tylko pod względem języka teatralnego (tu akurat Rubin nie pokazał nic nowego), ale również ze względu na społeczne zmiany, na aktualność utworu, możliwość jego "wybrzmienia" dzisiaj. Szukanie odniesień do rzeczywistości XX i XXI wieku (Rubin widzi w "Lalce" analogie do tego, co dzieje się w Polsce i w Polakach począwszy od 1989 roku) zmieniło się w pogoń za kolejnymi scenami. Tak, by każda "dobrze wyglądała", aby wnosiła coś ciekawego, żeby wykorzystać w niej coraz to inne odniesienia, nawiązania. Stąd włączenie do tekstu kilku dodatkowych utworów, m.in.: fragmentów z Mickiewicza (Dziady cz. II), Schulza (Traktat o manekinach albo Wtóra Księga Rodzaju), Witkacego (Szewcy), Grossa (Strach) i Kazana (Mordercy), a także rozmaite obrazy (zespół ludowy i dożynkowe wieńce, reprodukcja "Szału" Podkowińskiego, ogromna kilkumetrowa kukła, manekiny usadzone na fotelach wśród widowni, kolejka dzieci oczekujących na miskę gorącej zupy wydawanej przez Wokulskiego w ramach charytatywnej akcji, itp.)

Oczywiście, Rubin chciał, żeby wszystko to wzbogacało spektakl znaczeniowo, nie stosował nawiązań tylko dla pustego efektu, jednak nagromadzenie ich (szczególnie w drugiej części) stało się pułapką. Nie wzbogaciło treści w jakiś szczególny sposób, bo twórcy i tak w całym przedstawieniu krążą przede wszystkim wokół kilku pytań (by nie powiedzieć, że tez). Kim dzisiaj jest Wokulski? Jak szuka własnej tożsamości? Jakie systemy ją kształtują? Pojawia się także pytanie o współczesną arystokrację i chyba zbyt prosta na nie odpowiedź stawiająca znak równości między tą grupą społeczną, a dzisiejszymi celebrytami. To klucz do interpretacji Rubina. Na nim zbudowane jest całe przedstawienie. Jak na punkt wyjścia trochę za mało, dlatego też przesyt nawiązań i cytatów zamiast wyznaczać kolejne interpretacyjne poziomy, sprawia, że widz odnosi wrażenie, że każda scena przedstawienia była jak gdyby konstruowana zupełnie oddzielnie, z dużą uwagą, ale też jakby potem nie wystarczyło czasu, by zadbać o spójność całości.

Początkowo na scenie znajduje się niewiele elementów (scenografia Mirka Karczmarka). Tylko czerwona miękka wykładzina i białe płyty na ścianach oraz imitujący marmur, biały posąg mężczyzny bez głowy. Rzeźba w antycznym stylu to powieściowy Apollo - jedyny przedmiot pożądania Łęckiej, któremu - inaczej niż ludziom - potrafi okazać jakąkolwiek czułość. U Rubina Preis przebrana w suknię stylizowaną na podobną do tej, którą nosi Infantka z obrazu Velazqueza, a jednocześnie charakterystyczną dla strojów dziewiętnastowiecznych porcelanowych lalek, kołysze wokół posągu prowokująco biodrami, wzbudzając jednocześnie pożądanie żywych mężczyzn. Z prawej strony sceny została wyznaczona pusta przestrzeń. Odgrodzono ją szklanymi ścianami (to tutaj nagi Wokulski będzie wił się z niepokoju próbując sam dotrzeć do prawdy o swojej tożsamości. Tutaj też Izabela krąży wcześniej w tę i z powrotem, jak gdyby była wystawioną na sprzedaż, nakręconą mechanizmem pozytywki, lalką). W taki sam sposób - za szybami - wydzielono na przeciwko niewielkie mieszkanie Stawskiej (Halina Rasiakówna). Jedyne miejsce, w którym sprzęty nawiązują do dziewiętnastowiecznych wnętrz. Jednak najważniejszym elementem scenografii jest centralnie umieszczona olbrzymia pozłacana rama, taka, w jakiej arystokraci umieszczali swoje portrety. Dziś przy pomocy pilota pojawia się w niej ruchomy, telewizyjny obraz.

Rozmaite programy typu reality show - oto portret współczesnej arystokracji! To status gwiazdy, celebryta, ranking popularności stanowi obecnie - według Rubina - o przynależności do najwyżej usytuowanej społecznej warstwy. Dlatego też wiele scen obserwujemy w telewizyjnej ramie. A każda z nich obnaża plakatowość pojawiających się tu postaci, m.in. Krzeszowskich (Dominika Figurska i Rafał Kronenberger), Wąsowskiej (Katarzyna Strączek), Prezesowej (Krzesisława Dubielówna), czy Starskiego (Adam Cywka). Ukazane zostają schematy społecznych manipulacji, jakie powołują do życia media. To one prowadzą do wydrążenia, jałowości, do tego, że społeczeństwo buduje swoją tożsamość wzorując się na narzucanych przez media wzorcach. Tożsamość można więc nabyć. Zgodnie z modą, z obowiązującym trendem, na chwilę - tak łatwiej odnaleźć się w świecie. Przywołane przez Rubina tło wtłoczonych w medialne schematy postaci podkreśla jeszcze wyraźniej zagubienie Wokulskiego, jego rozdarcie, pęknięcia, i zderzone z rzeczywistością wyobrażenia. Bohater próbuje podjąć walkę o źródła tożsamości, o jej stałość, a nie chwilowy model, ale z drugiej strony bardzo chce pasować do otaczającego, go świata, bo tylko wtedy może dojść na szczyt. Zresztą takich "Wokulskich" dziś, w świecie bez jednoznacznie określonych struktur społecznych, spotykamy na każdym kroku. Niejednokrotnie porzucają swoją dawną małomiasteczkową tożsamość, by szybko zbudować nową (choćby warszawską) i dopasować się do istniejących reguł "wielkiego świata". Wchodzenie w schemat, w obowiązujący nurt upodabnia ludzi do manekinów, lalek, które są pociągane za sznurki zgodnie z obowiązującymi standardami rzeczywistości. Kukły utożsamiają masę - masową wyobraźnię, potrzeby, sposób funkcjonowania.

To właśnie reżyser dostrzegł w utworze Prusa i przede wszystkim o tym opowiedział na wrocławskiej scenie. Uznając temat tożsamości za wiodący podkreślił go w inscenizacji na różne sposoby (m.in. te wyżej wspomniane), wskakując jednocześnie, że zdiagnozowany przez niego problem dotyczy w największym stopniu pokolenia trzydziestolatków (inaczej niż u Prusa Wokulski jest młodszy od Izabeli, również Rzecki to trzydziestolatek poszukujący dla siebie miejsca w społeczeństwie). Warto także pamiętać, że w spektaklu pojawia się wiele interesująco skonstruowanych scen (m.in. "przygniatająca" Wokulskiego długa litania współczesnych niskich płac przypisanych różnym stanowiskom i zawodom w całej Polsce). Nie sposób również nie zauważyć inteligentnego dowcipu, czy gry z teatralną konwencją (rozświetlana widownia, wychodzenie aktorów z ról, krótkie interakcje z publicznością). Z pewnością nowy spektakl Rubina warto zobaczyć. Ogląda się go nawet z pewną przyjemnością. Żal tylko, że forma przerosła momentami treść. Żal, że po wyjściu z przedstawienia niewiele się odczuwa. I w tym miejscu spektakl rozczarowuje najbardziej. To, że można powiedzieć o nim zaledwie tyle, że jest poprawny, w porządku, to chyba jego niewiększy grzech. Zabrakło Rubinowi tym razem trochę ostrzejszego "pazura", nieco więcej odwagi. Może bardziej radykalnych decyzji i tez, skoro miał zamiar podjąć temat społecznej krytyki. Nie czuje się, że spektakl jest efektem tarcia, zderzenia, ścierania poglądów, co charakteryzowało dość wyraźnie twórczość Rubina, kiedy współpracował z Bartoszem Frąckowiakiem. A w teatralnych czasach, w których tak wiele diagnoz stawia się społeczeństwu i współczesności, takie cechy od razu rzucają się w oczy.

Naprawdę szkoda, bo "Lalka" to ani znaczący sukces, ani druzgocąca porażka. Czyżby więc przeciętność? A Wokulski w jednej ze scen tak przejmująco powtarzał kilkakrotnie: "Wszystko, byle nie przeciętność". Miał rację. Teatr powinien te słowa traktować zawsze jako motto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji