Artykuły

Muzyka-Radwan

Reżyseria Jarocki lub Grzegrzewski, scenografia Zachwatowicz lub Skarżyńscy, muzyka Radwan (albo Ko­nieczny, albo Satanowski albo Hertel).

Tak ta wygląda w programach, na afiszach premierowych. Na końcu stopki autorskiej spektaklu wymie­nia się kompozytora - jako tego, który jedynie "udekorował" dzieło teatralne, uzupełnił jego kosmetykę. Tak to rozumie wielu widzów i sporo ludzi z teatru.

W wypadku osobowości kompozy­torskiej całą gębą to przekonanie jest tyleż krzywdzące co infantylne. Czym byłyby przedstawienia Janu­sza Wiśniewskiego bez muzyki Je­rzego Satanowskiego? Czym "Noc listopadowa" Wajdy bez Zygmunta Koniecznego, a jego filmowe "Wesele" bez Stanisława Radwana?

Radwanowi właśnie dedykuje swoją ostatnią premierę Teatr Po­wszechny w Warszawie. Muzyce Radwana, którą - rozproszoną w partyturach teatralnych po całym kraju - zaprezentowano tu jako bo­haterkę główną, tworzywo i temat. Zatytułowano spektakl jak w teat­ralnej stopce: "Muzyka - Radwan" i pokazano po raz pierwszy 31 sier­pnia widzom.

Na pewno to było karkołomne przedsięwzięcie. I na pewno potrzeb­ne, ocalające coś, co już uległo wła­ściwie zapomnieniu. Bez patosu, ale i bez ogródek mówiąc - to jest hołd teatru dla teatralnej muzyki, uzna­nie w niej partnera. I hołd dla czło­wieka, który to partnerstwo sam usuwa w cień ani się o nie upo­minając ani dbając. Dbając nato­miast o zgodność z autorem, reżyserem, klimatem przedstawienia, jego stylem i konwencją, choć to jego muzyka właśnie ten styl często narzuca. Ceniony w środowisku teat­ralnym arcyskromny i pełen osobi­stego uroku obecny (od grudnia 1980) dyrektor Starego Teatru w Krakowie, Stanisław Radwan (rocz­nik 1939), autor muzyki do licznych przedstawień Zygmunta Hübnera, Jerzego Grzegorzewskiego, Jerzego Jarockiego, Janusza Warmińskiego, Giovanniego Pampiglione, kompozy­tor wieloletni Piwnicy pod Barana­mi znalazł się na afiszu Teatru Po­wszechnego z przyjacielskiej inicja­tywy Zygmunta Hübnera, który wy­znaje w programie: "Pomyślałem, że trzeba uratować od zapomnienia co się da".

Hübner wyreżyserował spektakl "Muzyka - Radwan", zapewnił mu oprawę plastyczną rzadkiej urody zamawiając u Lucyny Pijaczewskiej piękne szkła, a z WAT-u wypoży­czając lasery oraz zapraszając do udziału tercet Jazzowy: pianistę Wojciecha Karolaka, saksofonistę Tomasza Szukalskiego i perkusistę Czesława Małego Bartkowskiego. Pozbierane po teatrach partytury do poszczególnych spektakli Radwana zaprezentowano tu jako fragmenty przedstawień, fragmenty - rzecz ja­sna - mówione, śpiewane i recy towane w takim kształcie, w jakim je mówiono, śpiewano i recytowano w inscenizacjach macierzystach.

Posłużono się materiałem z ośmiu spektakli ("Anabaptyści" Dürrenmatta z roku 1968, "Ameryka" Kafki z roku 1971, "Panna Tutli-Putli" Witkiewicza z roku 1975, "Sen o bezgrzesznej" z roku 1979, "Głosy przeszłości" do scenariusza Krzysztofa Miklaszewskiego rak 1979, "Powrót Pana Cogito" Herberta z roku 1981, "Oresteja" Ajschylosa z roku 1982, "Biedni ludzie" Dostojewskiego z roku 1983) prezen­towanych w Starym Teatrze, No­wym w Łodzi, warszawskim Ateneum, a też i kompozycjami przeznaczonymi dla Piwnicy pod Bara­nami.

Alktorzy Teatru Powszechnego za­grali (zaśpiewali, zadeklamowali) scenki, w których kiedyś świecili triumfy ich koledzy z Krakowa, Łodzi czy Ateneum. Zresztą - nie ma tu "grania", jest prezentacja frazy melodycznej i tekst autorów do słów których te frazy powstały.

Teksty "Psalmów" w przekładzie Brandstaettera i Miłosza, parafrazy Ajschylosa, słowa Zbigniewa Her­berta, Stanisława Balińskiego, Ta­deusza Borowskiego, Krzysztofa Baczyńskiego, Leopolda Staffa, Franza Kafki, Stanisława Witkiewicza, Mi­chała Niekrasowa i Wincentego Pola, Antoniego Słonimskiego i Ma­riana Hemara, Stanisława Wasylewskiego (wierszyk: "Czym jest Polska"), Edwarda Słońskiego, fragmenty "Szopki politycznej" z roku 1930 i Fredrich Dürrenmatt.

Teksty zestawione wedle kryterium muzycznego, ale tworzące ca­łość myślową, zwartą, atrakcyjną, w wielu momentach - przejmują­cą.

Część pierwsza jest "polska", narodowo-patriotyczna, nostalgiczna, gorzka i bardzo szlachetna w tonie. Część druga to refleksja nad kon­dycją człowieka w ogóle i jego nie­ustannymi bojami z kryzysami najróżnorodniejszych autoramentów - od kryzysu wartości po kryzys gu­stów i standardów materialnych. Część pierwszą otwiera Ajschylos i "Psalmy", kończy Staffowe: "Polsko - nie jesteś ty już niewolnicą".

Część drugą określają ramy z tek­stów Zbigniewa Herberta (otwiera: "Naprzód pies" z wiersza "Napis", za­myka - "Sprawozdanie z raju"), w których króluje Witkiewicz i ka­barety polityczne z lat trzydzie­stych.

Aktorzy Powszechnego nie śpiewają tak dobrze jak ansambl Współ­czesnego na przykład, ale nastrój muzyki i symbolika tekstów pozwa­lają zapomnieć o niedoskonałościach wykonania. Są zresztą wyjątki: Krzysztof Majchrzak w szlagierze z "Panny Tutli-Putli": "Jestem z kraju Tua-Tua", Ewa Dałkowska, Gustaw Lutkiewicz (świetna piosenka "Ma­leńki aperitif" do tekstu Andrzeja Nowickiego pochodząca ze spektaklu Jerzego Jarockiego "Sen o bezgrzesz­nej"), Barbara Dziekan. Z reguły chóry damskie wypadają lepiej niż męskie, ale nie o popisy chóralne tu chodzi przecież. Przedstawienie Zygmunta Hübnera eksponuje mu­zykę, jej koloryt, oryginalność "za­siedziałość" w materii spektaklu i na najróżnorodniejsze tematy, jej służebność i absolutną niezbywal­ność.

Przy okazji niejako spektakl uło­żył się w pewne figury symboliczne, których ciąg nadał mu treść i wy­mowę. Najkrócej i w uproszczeniu - idzie o godność. Jednostki, spo­łeczeństwa, narodu. W każdej sytu­acji, zawinionej osobiście i niezależ­nej od woli jednostki, społeczeństwa, narodu.

Postesteesowskie w formule przedstawienie "Muzyka - Radwan" ma wszystkie cechy dzieła dramaturgicznie urozmaiconego, w którym patos, drwina, humor i wzniosłość wymieszane są w proporcjach cał­kowicie strawnych dla najwybred­niejszego widza. Muzyka Stanisława Radwana to "wymieszanie" idealnie puentuje; bardzo niebanalna, działająca jak impuls dla wyobraźni, na­kłuwająca to co zaropiałe i to, co schowane w pamięci emocjonalnej głęboko. Widzom będzie się to przedstawienie (raczej: wieczór Rad­wana) z pewnością podobało. Melo­mani znajdą w nim kompozycje warte słuchania, głusi na muzykę odbiorą klimat i nastrój całości. Mi­łośnicy Herberta i miłośnicy Pola jedni i drudzy znajdą coś dla siebie. Witkiewicz raz jeszcze okaże się piekielnie aktualny i przewidujący, szopka z lat międzywojennych pro­duktem nad podziw trwałym. A pro­ces "ocalania od zapomnienia" - za­jęciem godnym polecenia w czasach totalnej dezintegracji.

Krytycy tej składanki zarzucą jej zapewne to właśnie: składanka est­radowa na tematy serio, coś zamiast i obok w teatrze, coś marginalne­go.

I to nawet będzie prawda. Kolejna prawda "szkiełka i oka". Dla tych, dla których liczy się także "rozum i czucie" ten wieczór u Hübnera bę­dzie satysfakcją i wzruszeniem. Z wielu powodów. By wymienić naj­ważniejszy: "teatr pokazuje swoją siłę nawet w ubocznym" odprysku, w muzycznym cytacie, w retrospek­tywie cytatów.

Potrzebny jest drobiazg: prawdzi­wy artysta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji