Artykuły

Portret artystki spełnionej

"Moje woperowstąpienie", czyli rozmowy Wacława Krupińskiego z Jadwigą Romańską, to pouczająca opowieść o tym, że artystyczne życie - nawet życie pełne sukcesów - jest w tej samej mierze feeryczne i radosne, co bolesne - pisze Łukasz Maciejewski w Dzienniku - dodatku Kultura.

Jestem człowiekiem i artystą spełnionym - Romańska powtarza to zdanie po wielokroć. Ale świetnie poprowadzona przez Wacława Krupińskiego rozmowa ze znakomitą operową śpiewaczką każe nam stale redefiniować pojęcie "spełnienia". Ludzkie i zawodowe sukcesy w przypadku Romańskiej rodziły się zawsze z dramatycznej walki o zagłuszanie równoległych porażek: zarówno prywatnych, jak i zawodowych. To była batalia o zachowanie godności i klasy wobec licznych katastrof losu (ciężka choroba syna), złośliwych dąsów i pląsów niezmiennego "krakówka", wreszcie wobec zmiennych mód i nastrojów obowiązujących w operze i w sztuce - oraz w sztuce życia.

Przez wiele lat była synonimem tego co najlepsze w krakowskiej operze. Bardzo piękna koloratura głosu śpiewaczki była zawsze wzbogacana pietyzmem w ukazaniu psychologicznych predylekcji kreowanych postaci. Jadwiga Romańska była zawsze przekonana, że teatr operowy musi być równolegle wartościowym teatrem aktorskim. Nie wystarczy wspaniały głos, w ślad za śpiewem powinna podążać plastyka ciała, gestu, a także absolutne zrozumienie zachowań bohatera.

Jadwiga Romańska to wybitne kreacje, które od dawna przeszły do legendy: Butterfly ("Madama Butterfly" Pucciniego), Violetta ("Traviata" Giuseppe Verdiego), Łucja ("Łucja z Lammermoor" Gaetana Donizettie-go), Małgorzata ("Faust" Charles'a Gounoda), Mimi ("Cyganeria" Giacoma Pucciniego) czy Gilda ("Rigoletto" Giuseppe Verdiego).

Książka "Moje woperowstąpienie" to oczywiście wspomnienie tych wyjątkowych operowych kreacji, jak i - niemal na tych samych prawach - przywołanie pamięci miejsc i ludzi, którzy zaważyli na życiu artystki: Szajny, Kajzara, Argasińskiej. Biografia artystyczna, biografia prywatna: wojenna trauma i powojenne tragikomiczne historie (np. pomieszkiwanie kątem w "kołchozie" przy Karmelickiej), środowiskowe intrygi (maestra jest jednak bardzo powściągliwa w ocenach) i przyjaźnie, wreszcie liczne zagraniczne wojaże. "Trzeba całego życia, żeby nauczyć się żyć" - 80-letnia dzisiaj artystka cytuje myśl Seneki. W zalewie nabożnych wywiadów rzek, w których jedyną obowiązującą opcją dziennikarską jest postawa pod hasłem "leżymy plackiem (albo na kolanach) przed autorytetem rozmówcy", spotkanie Romańskiej i Krupińskiego należy do chwalebnych wyjątków. Jadwiga Romańska nie ma ani cierpliwości, ani ochoty do budowania sobie zakłamanego pomnika ze spiżu, również familiarna, przyjacielska relacja dziennikarza i bohaterki wywiadu sprawia, że zarówno w trakcie lektury, jak i tuż po jej zakończeniu odnosimy wrażenie obcowania z bohaterką z krwi i kości. Autentyczną, świadomą swojego talentu gwiazdą, która nie stroi min zepsutej primadonny, tylko z tym samym spokojem, dystansem i smakiem opowiada o kolejach swojego życia i koleinach losu. Nie ma w spowiedzi artystki nadmiernego ekshibicjonizmu, nie ma też artystowskiej pozy. Jest za to klasa. Jadwiga Romańska uosabia bowiem ten rodzaj artystycznej świadomości i kultury, której tak bardzo brakuje w podupadającej z roku na rok, coraz bardziej prowincjonalnej krakowskiej operze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji