Artykuły

Od Brechta do Dantego

Brecht i Boska Komedia - dwa arcyciekawe projekty teatralne zdominowały końcówkę roku na krakowskich scenach - pisze Justyna Nowicka w miesięczniku Kraków.

Józef K. i kobiety

Dwie inscenizacje "Procesu" Kafki na krakowskich scenach, obie bez satysfakcji, choć z zupełnie innych powodów. Na scenie PWST "Proces" przyrządził Wojciech Kościelniak, reżyser przerabiający wszystko bez wyjątku na musicale. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Tym razem skutek jest taki, że głównym tematem spektaklu stają się relacje Józefa K. z kobietami. Jak wiadomo liczne i urozmaicone, inspirowane bujnością i bogactwem owych kontaktów w życiu autora. Zresztą mniejsza o biografię. Jednak wynik jest taki, że z gęstej, bogatej właśnie, nieznośnej nierzadko rzeczywistości powieści na scenę przedostają się głównie wątki panien i pań oraz tematyka uwikłania w nie głównego bohatera. Nie muszę chyba dalej tłumaczyć, dlaczego takie potraktowanie tekstu wydaje mi się niesatysfakcjonujące?

Zastrzeżenia można mieć i do formy spektaklu, pomysłowej i konsekwentnej, choć ostatecznie jednak monotonnej i nieadekwatnej. Kościelniak zaproponował konwencję nawiązującą stylistycznie do międzywojennego kabaretu. Pewnie słusznie założył, że w takim kabarecie Kafka mógł bywać, i że taki kabaret, przerysowany, groteskowy, całkiem świadomie pospolity mógł inspirować jakieś wątki i tematy z kafkowego oeuvre. Ale ową stylizację potraktował zbyt serio i zbyt solennie, wypełnił scenę dziwnymi, dziwnie mówiącymi indywiduami, dla których jakimś wspólnym mianownikiem stała się budząca grozę postać Klausa Kinskiego z filmu Herzoga Nosferatu wampir, tutaj w wariancie komiksowym. Straszliwe napięcie rozbijają od czasu do czasu zabawne piosenki napisane przez Rafała Dziwisza do stylowej muzyki Tomasza Gwicińskiego oraz pełne wdzięku, czarno-białe animacje Damiana Stymy, Eliasza Stymy i Grzegorza Policińskiego. Nie jestem apostołem nowych mediów w teatrze, ale właśnie dla tych animacji, niewymyślnych, ale niezwykle inteligentnie i dowcipnie punktujących przebieg akcji warto zobaczyć to przedstawienie.

Waldemar Śmigasiewicz zrealizował "Proces" w Bagateli. Tu reżyser postawił na całkowitą redukcję teatralnej formy. Trzygodzinny seans rozgrywa się w tej samej ciemnawej, zatłoczonej starymi meblami scenografii. Józef K. przenosi się z łóżka na kanapę, z kanapy na krzesło, potem znów na łóżko. I bez końca rozważa. Problem winy i kary, odpowiedzialności i mitycznego grzechu. I tutaj znaczenie mają kobiety pojawiające się jako atrakcyjne przerywniki w tych egzystencjalnych przemyśleniach. Porażka takiej wizji "Procesu" jest nieuchronna, mimo że przedstawienie Śmigasiewicza jest momentami pięknie zagrane, a atmosfera bywa gęsta. Z pewnością spektakl z Bagateli bliższy jest duchowi tekstu Kafki niż kabaretowe popisy ze sceny PWST. Reżyser nie wyciąga jednak do widza pomocnej ręki, właściwie go lekceważy, nie stara się owego seansu udramatyzować, nie dba o wzbogacenie strony wizualnej. Monotonii przypadków Józefa K. nie zakłóca żaden pomysł sceniczny. Po kwadransie tego bardziej słuchowiska niż widowiska ze sceny zaczyna wiać potworną nudą ożywioną jedynie jakimś apetycznym negliżem. Tylko dla wytrwałych.

Poufnie o Miniaturze

Mała scena Teatru im. Słowackiego ma zdecydowanie więcej szczęścia do teksów i reżyserów niż scena w głównym gmachu. Po latach nieobecności do Krakowa powróciła tam jedna z najciekawszych współczesnych polskich reżyserek Iwona Kempa. Sięgnęła po niewystawiany dotąd w Polsce tekst Bergmana "Rozmowy poufne"[na zdjęciu], pozbawiony może gęstości najgłośniejszych dramatów tego reżysera, ale bardzo dobrze skonstruowany, z nieoczywistą pointą, przejmujący.

Piszę o tym przedstawieniu ładnych kilka tygodni po premierze, nie na gorąco. To trochę zawodna, ale też szczególna perspektywa - zostaje już tylko, to co najistotniejsze. Z "Rozmów poufnych" pozostała mi w pamięci przede wszystkim rola Anny - Dominiki Bednarczyk. Dość młoda jeszcze kobieta, żona pastora, matka dwójki dzieci poszukuje w swoim życiu utraconego ładu. Uwikłana w pozamałżeński romans, szczęśliwy tylko na początku, miota się między poczuciem obowiązku wobec rodziny z jednej strony, potrzebą duchowej harmonii z drugiej, wreszcie zwykłym ludzkim egoizmem. Otoczenie, matka, przyjaciółka i zaprzyjaźniony duchowny próbują jej pomóc udzielając prostych życiowych rad. Ale u Bergmana prosta życiowa mądrość nie sprawdza się. Prawda nikogo nie wyzwala, wywołuje tylko demony. Anna pragnie żyć w spokoju z własnym sumieniem, ryzykuje wyznanie prawdy, ale przegrywa. Kempa zrobiła przedstawienie skupione i kameralne, wyraziście podzielone filmowym sposobem na kolejne klisze albo kadry, epizody. I choć aktorom udaje się w zasadzie trafić w charakterystyczny dla Bergmana zdystansowany, ale i naładowany emocjami ton, tylko Bednarczyk jest w swojej roli bezwzględnie precyzyjna - najpierw pełna nadziei, potem perfekcyjnie odmierzająca ogarniający ja smutek i świadomość przegranej. Piękna rola.

Dantejskie sceny w Łaźni Nowej

Boska Komedia to festiwal, jakiego jeszcze w Krakowie nie było. Międzynarodowy festiwal teatralny włączony do flagowego projektu urzędu miasta "6 zmysłów" debiutuje oficjalnie 5 grudnia. Jak zapowiadają organizatorzy: "zamieni Kraków w wielką scenę". Obok przeglądu spektakli polskich, walczących o tytuł najlepszego przedstawienia roku i nagrodę Prezydenta Miasta Krakowa, czeka nas również spotkanie z teatrem świata.

Dyrektorem artystycznym Boskiej Komedii jest Bartosz Szydłowski - reżyser teatralny, szef nowohuckiego teatru Łaźnia Nowa, zdecydowanie najlepszy w Krakowie teatralny menadżer, któremu regularnie udaje się sprowadzać najlepsze spektakle sezonu. Do wyboru spektakli, które znalazły się w przeglądzie współczesnego teatru polskiego, Szydłowski zaprosił blisko 30 polskich krytyków teatralnych, dziennikarzy i recenzentów. W wyniku ich głosowania na scenach największych krakowskich teatrów zagości w grudniu osiem najlepszych spektakli polskich ubiegłego sezonu. Zobaczymy więc w trakcie festiwalu m.in.: Factory 2 Krystiana Lupy, Sprawę Dantona Jana Klaty, Reportaż o końcu świata Teatru Wierszalin, Odpoczywanie Pawła Passiniego, Wesele Anny Augustynowicz czy Odprawę posłów greckich Michała Zadary, Lulu Michała Borczucha, Był sobie Polak... Moniki Strzępki. Do konkursu dopuszczone zostały dodatkowo trzy spektakle krakowskich teatrów: Galgenberg Agaty Dudy-Gracz, Othello Macieja Sobocińskiego oraz Poważny jak śmierć, zimny jak głaz Tomasza Obary.

W trakcie festiwalu Kraków gościć będzie przedstawienia z Indii, RPA, Iranu i Kolumbii. Egzotyczne, bardziej wystawne od filmów hollywoodzkich hinduskie Uwiedzenie łączy muzykę indyjską z estetyką amsterdamskiej dzielnicy czerwonych latarni; kipiący emocjami irański Kwartet - podróż na północ oraz Tajemniczy dar angażują widza w świat, z którym nie zetknął się nigdy wcześniej. Zaangażowany społecznie i politycznie spektakl z RPA Interraciał prowokuje pytania, które muszą sobie zadać Europejczycy XXI wieku, zaś kolumbijskie Tęsknię za Ałpami odkrywa przed publicznością perspektywę świata widzianego w zaskakująco bezpośredni, ale i symboliczny sposób.

Festiwalowi towarzyszyć będzie także prezentacja scen krakowskich, przedstawienia towarzyszące (Stolik grupy Karbido, Utwór sentymentalny na czterech aktorów Piotra Cieplaka, Mc co ludzkie w reżyserii L. Witta-Michałowskiego, P. Ratajczaka, P. Passiniego) oraz produkcje festiwalowe - Akcja Boska studentów reżyserii PWST, ID Marcina Libera oraz Wszystkie rodzaje śmierci Pawła Passiniego. Więcej informacji o Boskiej Komedii: www.boskakomedia.pl

Milva i inni

Bertold Brecht jest bohaterem tegorocznego Festiwalu "Dedykacje" w Krakowie. Twórca "Opery za trzy grosze" urodził się dokładnie 110 lat temu - w 1898 roku, i dziś zaliczany jest do największych dramaturgów i reformatorów teatru XX wieku. - Stworzył nie tylko genialne teksty - podkreśla szef artystyczny festiwalu Józef Opalski - ale też koncepcję teatru epickiego, który pozostaje jednym z najważniejszych modeli teatralnych. Ta technika artystyczna i stosowanie tak zwanego efektu obcości (V-effekt) wywarły ogromny wpływ nie tylko na rozwój dramatu i technik inscenizacyjnych, ale również na kino czy kulturę popularną.

Gwiazdą "Dedykacji" była włoska aktorka i pieśniarka Milva. Najpierw gwiazda San Remo, potem pilna uczennica włoskiego geniusza teatru Giorgio Strehlera, od lat uznawana jest za jedną z największych na świecie interpretatorek songów Brechta. Jednak kto widział przed laty w Starym Teatrze doskonałe przedstawienie samego Strehlera "Non sempre splende la luna", ten nie tak łatwo pogodzi się z jakimkolwiek innym wcieleniem tej wspaniałej artystki. Pokazany tym razem w Krakowie spektakl Cristiny Pezzoli, także z Piccolo Teatro z Mediolanu, choć pozbawiony może krystalicznej strehlerowskiej nieomylności zyskał uznanie widzów doceniających nieprawdopodobny temperament sceniczny Milyy.

Jako wydarzenie zapowiada się legendarna "Kariera Artura Ui" z Berliner Ensemble, teatru założonego przez samego Brechta, z głośną rolą aktora-ikony Martina Wuttke. Spektakl wyreżyserował Heiner Muller, chyba najsłynniejszy po Brechcie niemiecki dramaturg. Najbardziej znane dzieło Brechta "Opera za trzy grosze" zaprezentują w Nowohuckim Centrum Kultury artyści wrocławskiego Teatru Capitol. W programie "Dedykacji" są również przedstawienia Teatru Nowego z Krakowa oraz przegląd filmów poświęconych sztukom Brechta.

W szkole teatralnej otwarta została wystawa Swinarski -Brecht. Ekspozycja poświęcona brechtowskim inscenizacjom Konrada Swinarskiego ma charakter dokumentacyjny. Przedstawia przede wszystkim spektakle zrealizowane w polskich teatrach. Zobaczyć możemy fotografie ze spektakli, ale także szkice scenograficzne Swinarskiego do "Opery za trzy grosze", plakaty z występów Berliner Ensemble w Polsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji