Artykuły

Dusza słowiańska

- Jeździ się na West End oglądać musicale, jeździ się też na Broadway, mam nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy ludzie po to samo będą przyjeżdżać do Warszawy - mówi JANUSZ JÓZEFOWICZ.

Ze znanym choreografem [na zdjęciu] rozmawia Katarzyna Borowska:

Już kilka lat temu krytycy pisali, że stworzył pan najlepszy teatr muzyczny w Polsce. Co jeszcze może pan osiągnąć w naszym kraju?

- Co można więcej? Moim marzeniem jest stworzenie w Polsce oryginalnych spektakli musicalowych, które byłyby interesujące nie tylko dla polskiego widza. Jeździ się na West End oglądać musicale, jeździ się też na Broadway, mam nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy ludzie po to samo będą przyjeżdżać do Warszawy

Kiedyś marzył pan o stworzeniu polskiego kina muzycznego. Coś się zmieniło?

- Nie. To jest jak najbardziej aktualne.

Jaki film powstanie jako pierwszy?

- Oczywiście ekranizacja "Metra". To jest już przesądzone.

Ten spektakl został bardzo dobrze przyjęty w Moskwie, współpracuje pan z tamtejszymi artystami. Pojawiają się plotki, że chce się pan przeprowadzić do Rosji...

- Przenieść się? Nie, nie mam zamiaru. Natomiast prawdą jest, że otrzymuję z tego kraju wiele ciekawych propozycji. Oprócz "Metra" zrobiłem w Moskwie "Czarownice z Eastweek". Teraz przymierzam się do kolejnego projektu w Petersburgu. Otrzymałem też najwyższe wyróżnienie teatralne, czyli Złotą Maskę dla reżysera zagranicznego. Rzeczywiście mam tam dobrą pozycję.

Na czym polega rosyjski fenomen Józefowicza?

- Na profesjonalizmie. Rosjanie bardzo szanują ludzi, którzy umieją więcej, niż oni sami. Cała ekipa, z którą pojechałem była dla nich właśnie takim wzorem profesjonalizmu. Do tej pory nikt w tamtejszym teatrze w taki sposób nie pracował.

A może chodzi po prostu o słowiańską duszę, która przebija przez pańskie adaptacje nawet typowo amerykańskich musicali?

- Być może. Rzeczywiście, z Rosjanami pracuje mi się o wiele lepiej niż na przykład z Niemcami, którzy mają zupełnie inną mentalność.

W Rosji jest pan idolem, jednak wciąż kuszą pana Stany Zjednoczone. Jutro (18 listopada - red.) kolejny raz jedzie pan zdobywać Amerykę.

- Bez przesady.. Pokażemy w Chicago spektakl "Tyle miłości". Zaraz po powrocie, jeszcze w listopadzie zagramy go między innymi w Gdyni. Do Chicago jedziemy na zaproszenie amerykańskiej Polonii. W ubiegłym roku byliśmy tam z przedstawieniem "Ukochany kraj". Zostaliśmy ciepło przyjęci, no i ten występ zaprocentował kolejnymi zaproszeniami.

"Metro" nie zostało owacyjnie przyjęte w Nowym Jorku. Będzie kolejny szturm na Broadway?

- Szturm na Broadway... Nie wiem, być może to koło historii kiedyś się zamknie. Nie jest to jednak moją ambicją. Bardziej realny jest West End. Na ostatnim spektaklu "Romea i Julii" był angielski producent. Jest zainteresowany tą sztuką. Niewykluczone, że wkrótce zagramy ją w Londynie.

Czemu więc nowe, wypieszczone dziecko - "Romeo i Julia" nie jedzie do Chicago?

- To zbyt drogie przedsięwzięcie. Przewiezienie choćby ogromnej dekoracji spektaklu to zbyt duże koszty.

Podobno w Buffo pracuje się jak w kieracie. Nie dostaje się wynagrodzenia za próby, nie ma żadnej taryfy ulgowej.

- Nie jesteśmy państwowym teatrem. Nie mogę sobie pozwolić na taki komfort, jakim jest płacenie za próby. Artyści inwestują w pewne wspólne przedsięwzięcie. Dzielimy się tym, co zarobimy.

Zatrudnia pan często debiutantów. Dając szansę młodym ludziom ma pan poczucie misji?

- Rzeczywiście, każdy spektakl przynosi nowe twarze. I to dobrze. Ludzie z "Metra" wyznaczają obecnie kanon spektaklu muzycznego w Polsce. Będę dalej realizował nowe pomysły i dawał kolejnym młodym szansę zaistnienia. W Moskwie, tak jak i w Polsce osoby, które zagrały w "Metrze", są w tej chwili gwiazdami. Oglądałem telewizję rosyjską - co druga twarz znajoma - właśnie z "Metra".

Powiedział pan kiedyś, że musical jest barometrem sytuacji ekonomicznej w kraju, bo jest adresowany do klasy średniej i jeśli jej przedstawiciele mogą pozwolić sobie na luksus kupna biletu, to jest dobrze. Jak jest teraz? Wychodzimy z recesji?

- Mieliśmy sporo spektakli "Romea i Julii". Mniej więcej od roku jest lepiej. Bilety się sprzedają. Będzie dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji