Artykuły

Sprawa Robespierre`a

25 stycznia br. po gruntownej przebudowie i modernizacji został oddany mieszkańcom stolicy gmach Teatru Powszechnego. Był to pierwszy teatr w powojennej Warszawie. Powstał nieomal natychmiast po wyzwole­niu prawego brzegu Wisły - 23. XI. 1944 roku; jest to data pierwszej pre­miery zespołu, zorganizowanego przez aktora Jana Mrozińskiego. TP ko­rzystając z pomieszczeń starego kina, służył mieszkańcom Warszawy przez 25 lat. Aż do 1 marca 1970 roku, kiedy to ostatnim przedstawieniem zamknął swoje podwoje na czas remontu. Nowe kierownictwo TP (Tadeusz Kaźmierski - dyrektor, Zygmunt Hübner - kierownik artystyczny, Roman Bratny - kierownik literacki), a także nowy zespół skupiający wybitnych i po­pularnych aktorów rozpoczynają kolejny rozdział historii tej sceny, której ostatni okres zamknęły sukcesy za dyrekcji Adama Hanuszkiewicza.

Inauguracja działalności Teatru Powsze­chnego SPRAWĄ DANTONA Stanisławy Przybyszewskiej pozwala żywić nadzieję, że przy ul. Zamoyskiego 20 rodzi się scena, która ma ambicję podejmowania trudnych problemów naszej współczesności. Bez upro­szczeń, taniej łatwizny i samozadowolenia.

Premierą SPRAWY DANTONA Teatr Po­wszechny spłaca dwa długi równocześnie. Wobec publiczności - spragnionej sztuki my­ślącej, kontrowersyjnej, prowokującej do dyskusji. I przede wszystkim - wobec pisar­ki. Nie chce się bowiem wierzyć, że ta wy­bitnie uzdolniona autorka jest właściwie nie­znana, a jej sztuki czyta się z maszynopisów! W czterdzieści lat po śmierci!

Tragiczna biografia Stanisławy Przybyszewskiej (nieślubne dziecko Stanisława Przybyszewskiego i młodej malarki, Anieli Pająk) jest wciąż nie zamknięta. Umierała niedoceniona, w nędzy i opuszczeniu, mając zaledwie 34 lata. A zostawiła po sobie dorobek pisarski, który imponuje dojrza­łością i na pewno zasługuje na większą niż do­tychczas popularyzację. Może więc po tylu latach banicji przynajmniej na stałe wejdzie do reper­tuaru polskich teatrów?

Jest przecież pisarką, której odwaga, głębokie zainteresowanie sprawami społecznymi i histo­rią - czynią ją nam bliską. Bo czyż nie zaskaku­je i zniewala u młodej, dwudziestoparoletniej dziewczyny pasja z jaką podejmowała studia nad Wielką Rewolucją Francuską? Związana z lewicą, wciąż poszukująca, wyjątkowo inteligentna, sze­roko oczytana, nękana wątpliwościami, dręczona pytaniami jak wyglądają mechanizmy rewolucji i jaką rolę odgrywa w niej jednostka - śledziła pilnie główne etapy francuskiej rewolucji z pozy­cji nieomal badacza-naukowca. By z kolei prze­twarzać swoje obserwacje i doświadczenia w hi­storiozoficzny kształt dramatu. Z tych zaintereso­wań i pasji powstały: szkic dramatyczny "Dzie­więćdziesiąty trzeci", "Sprawa Dantona" (pisana w la­tach 1925-1929) i "Thermidor". W utworach tych za­mknęła Przybyszewska swoje przemyślenia o nie­łatwych problemach rewolucji. SPRAWA DANTO­NA to dzieło jej życia. Utwór ten ceniła najwyżej i boleśnie przeżyła porażkę sceniczną swojego dramatu.

Inscenizacja wrocławska SPRAWY DANTONA dokonana przez Jerzego Krasowskiego w 1967 ro­ku odkryła dla współczesnego teatru dzieło nie­przeciętne. Nie tyle jednak w warstwie dramatur­gicznej, co w sposobie podjęcia problematyki wła­dzy.

Z tym, że z ogromnego materiału dramatu Przybyszewskiej można bez trudu wykroić przynajmniej kilka różnych spraw. Andrzeja Wajdę, inscenizatora SPRAWY DANTONA w warszawskim Teatrze Powszechnym zain­teresowała przede wszystkim dialektyka spo­ru dwóch przywódców - Dantona i Robespierre'a, a także skutki ich konfliktu, jaki rozegrał się wiosną 1794 roku. Dlatego w przeciwieństwie do realizacji wrocławskiej - w warszawskim przedstawieniu tłumy opu­ściły scenę, są na zewnątrz. Zastąpiła je pu­bliczność, która otacza z czterech stron miej­sce gry - sądu nad historią.

Wajda niczym chirurg oczyścił sobie pole ope­racji. Problem dyktatury i demokracji, terroru i liberalizmu rozegrał poprzez zbliżenie i powię­kszenie rozgrywki politycznej pomiędzy Dantonem i Robespierre'em. Jeden i drugi odwołuje się bo­wiem do ludu, który już przestał decydować o re­wolucji. Teraz decyduje ten, kto przejmie władzę. Ale jak postępować, mając władzę w swoim ręku? Czy rewolucja może zwyciężyć nie stosując terro­ru i przemocy? Jak uratować ideę rewolucji i jak zapewnić jej zwycięstwo?

Danton, przeciwnik ideowy Robespierre'a i jego stronnicy żądali uchylenia terroru, gdy wróg z zewnątrz przestał zagrażać republice. Przybyszewska, obdarzając niezbyt sympa­tycznymi cechami Dantona, ustawiła go w pozycji cynicznego gracza politycznego, któ­ry dąży do zagarnięcia władzy. Gardzi tłu­mem, a swoich najbliższych przyjaciół gotów sprzedać i użyć do najnikczemniejszych za­dań. Robespierre w jej relacji - to bez­kompromisowy ideowiec, obdarzony świa­domością autorską, a więc reprezentujący niejako współczesną wędzę o rewolucji. Wie, że skazując Dantona, zasłużonego dla rewo­lucji przywódcę, na gilotynę - uruchamia straszliwy mechanizm działania. Dlatego broni się przed tą decyzją i przed naciskami swojego otoczenia, używając argumentów zgoła pryncypialnych: A piętnować i tracić wodzów przyjacielu - to niszczyć rewolucję w samy rdzeniu jej życia: w duszach ludz­kich. Bo wtedy ludzie tracą wiarę. Zgadza się na rozprawę z dantonistami dopiero po spot­kaniu z Dantonem, gdy ten wprost wyjawia mu swoje dyktatorskie plany.

I tak narasta sprawa Robespierre'a, bardzo jasno i precyzyjnie w przedstawieniu Wajdy zarysowana. Tragizm przywódcy, który w imię idei i dla jej ratowania wszczyna ter­ror, skazuje na śmierć. Zaczyna rządzić przy pomocy strachu, terroru, gwałtu. Zostaje dy­ktatorem. Robespierre Przybyszewskiej to postać groźna, a zarazem tragiczna, bo nosi w sobie świadomość klęski. W rozmowie z Saint-Justem Robespierre określi bezbłędnie swoją i rewolucji sytuację lapidarnym afo­ryzmem: Sprawa Dantona to dylemat. Jeśli przegramy - cała rewolucja na nic. A jeśli wygramy... prawdopodobnie też. Za parę miesięcy i on położy swoją głowę pod nóż gilotyny.

Wojciech Pszoniak jako Robespierre stworzył wielką kreację. Opanowany, chłodny, porażony ideą, nawiedzony moralista, wizjoner i filozof re­wolucji. Przenikliwy, działający jak precyzyjny automat, a przecież nieustannie uginający się pod ciężarem odpowiedzialności, wewnętrznie rozdar­ty, bezradnie szukający wyjścia z zawiłych dyle­matów władzy i sprzeczności rewolucji. Natomiast Bronisław Pawlik zagrał Dantona zupełnie innymi środkami. Był politykiem-demagogiem, chytrym graczem, który nie gardzi wygodnym życiem i chętnie odcina kupony od dawnych zasług.

Jest to zresztą spektakl aktorski, gwiazdorski i właściwie każda rola zasługiwałaby na osobne omówienie. Bo przecież w warszawskiej SPRAWIE DANTONA gra prawie cały zespól Teatru Po­wszechnego, a ten błyszczy od znanych nazwisk. Wystarczy, aby uzmysło­wić sobie, że nawet małe rólki zostały obsadzone przez znakomitych wykonawców.

Jest to również spektakl, w którym An­drzej Wajda (przy współpracy scenograficzno-kostiumowej Krystyny Zachwatowicz) po raz pierwszy chyba zaproponował "teatr ubogi" w pomysły inscenizacyjne. I tym zło­żył piękny hołd pisarce, która wreszcie uzy­skała wymarzoną okazję "przebicia się na trybunę publiczną". W wykonaniu aktorów Teatru Powszechnego słucha się jej SPRA­WY DANTONA z zapartym tchem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji