Artykuły

Budzą się upiory

ANTONIO Buero Vallejo był uczestnikiem wojny domowej w Hiszpanii po stronie republikańskiej. Został skazany na śmierć, co potem zostało zamienione na więzienie. Po którejś tam amnestii wypuszczony na wolność, pozostał w kraju i stał się dramatopisarzem. Jedną z jego sztuk pt. "Gdy rozum śpi" w tłumaczeniu Kazimiery Fekecz wystawił obecnie Teatr na Woli.

Tematem są perypetie wielkiego malarza hiszpańskiego F. Goyi w roku 1823, gdy po upadku trzylet­niej dyktatury liberałów przywró­cona została w Hiszpanii monarchia absolutna i nastapiły prześladowania wolnościowców. Goya, mimo że nie przestał być oficjalnie malarzem dworu królewskiego, znalazł się w niełasce, posądzany o sprzyjanie liberałom. Dodajmy, że był już 78-letnim starcem, od lat głuchym, ale bardzo żywotnym i twórczym.

Jak zwykle w sztukach o tematyce historycznej autor korzysta z okazji do wypowiedzenia swoich własnych myśli. Kiedy Vallejo wy­suwa na plan pierwszy jako motyw konfliktu Goyi z królem Ferdynandem VII poglądy polityczne, czujemy jak autor wyraża w przenośni swój stosunek do współczesnego mu jedynowładcy. Podobnie, gdy każe Goyi opierać się przed wyjazdem z kraju, daje wyraz własnej postawie. A przecież Goya miał jeszcze więcej sytuacji konfliktowych.

MALOWAŁ portrety wszystkich kolejnych władców za swego życia, dość długiego i obfitują­cego w przemiany historyczne. Podstawą jego egzystencji było stano­wisko oficjalnego malarza dworskiego. Natomiast malarstwo, w którym dawał wyraz obserwacjom potwornych scen wojennych oraz przywi-dzeniom, było psychiczną samoobroną przed groźną jawą epoki, a tak­że majaczeniem rozpętanej wyobra­źni. Parażony głuchotą tym bardziej był wyczulony na wrażenia wzroko­we. Gdy mieszały się one z urojeniami, wyrażenie ich w sztuce było ratunkiem dla umysłu, narzucając artystyczną dyscyplinę wizjom. I oto po wielu latach faworów, otrzymywanych od kolejnych panów, zjawił się król, którego także należało sportretować, ale któremu nie spodobał się portret mistrza. Czyż można sobie wyo-brazić większy powód do niełaski ze strony monarchy i do nienawiści ze strony niedocenionego artysty?

Reszta jest sprawą intrygantów oraz "ochotników królewskich" - paramilitarnej organizacji o cha­rakterze policyjnym, osaczającej rzeczywistych i domniemanych opo­zycjonistów. Bolesne i spektakularne poniżenia prowadzą do tego, by krnąbrny starzec załamał się i uko­rzył przed jedynowładcą.

REŻYSER Andrzej Wajda przed­stawił widowisko z dosadnymi efektami, zaś Krystyna Zachwatowicz scenografię i kostiumy utrzymała w specyficznym stylu Goyi, z jego kolorytem, wyczuciem świat­ła i wrażeniem wypukłości. Z tego miejsca, które zostało wyznaczone Waszemu sprawozdawcy, to znaczy w ostatnim rzędzie, całkiem jak na przysłowiowej "jaskółce", można było ogarnąć całą plastyczną panoramę widowiska. Natomiast mniej dokładnie dostrzegało się szczegóły gry aktorskiej. Jedynie udało się docenić ekspresję Tadeusza Łomnickiego w roli Goyi oraz nielada umiejetności pantomimowe w zakre­sie gestu i ruchu Lidii Korsakówny w roli Leocadii. Ale i w jej wypadku przepadał tak ważny ele­ment pantomimy, jakim jest wyraz twarzy. Tak więc Wasz sprawozdaw­ca musi się powstrzymać od pełnej oceny dotyczącej gry tych dwojga, a całkiem zrezygnować z oceny po­zostałych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji