Dreadmaster Oberon
Nie ma się czym zachwycać, choć dyplom z PWST we współpracy z poznańskim teatrem wnosi odrobinę świeżości do zastygłego w marazmie gmachu Nowego - o spektaklu "Sen nocy letniej" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Nowym w Poznaniu pisze Mateusz Tłok z Nowej Siły Krytycznej.
Po prostu śmiech przez łzy. Komediowość Szekspira ginie w formalnym eksperymencie. Transopera Kościelniaka i Możdżera mimo wielości dowcipów przegrywa ze sztucznością. Koń by się uśmiał z ryczącego osła. Jak bóbr płaczę nad miernymi kostiumami leśnych stworzeń stylizowanych na wieśniaków z dżungli. Krokodyle łzy ronię nad straconymi nadziejami na świetną muzykę.
Kocham rock! Wszystkie ciężkie brzmienia świata wołają jednak o pomstę do nieba, gdy możdżerowe, udające metalowe, stylizacje ranią swoją tandetą. Żałość i litość wzbiera we mnie, gdy wspominam tego prymitywa-Oberona prosto z buszu, z chrypką licealisty burczącego zazdrość. To złe wrażenie przyćmiło wszystkie inne pozytywne reakcje na jazz. Nieźle też prezentują się partie popowe.
Ruch sceniczny będący mieszanką raveowo-dyskotekowych gestów, zasadzających się na podstawowym kroku z capoeiry i pokracznego przemieszczania się a'la postaci Wiśniewskiego, przypomina ćwiczenia warsztatowe dla teatrologów! Usprawiedliwiam to ową rytmizacją i transowością, tańcem i trudnością jednoczesnego śpiewu, ale nawet sędziwego wieku Madonna radzi sobie lepiej.
Korespondencja sztuk zdaje się pozostawać tylko powierzchowna. Choreografia dyskotekowa, muzyka jazzowa, kostium "elficki" itp. może i odzwierciedlają pogubienie się bohaterów, stanowią jakąś korespondencję z elżbietańskim miszmaszem, ale nie ma to większego uzasadnienia. Odniosłem wrażenie, że spektakl opiera się na konceptach, mających atrakcyjnie uwspółcześnić Szekspira, który jednak nie został przemyślany. Ucierpiał.
Nie przeszkodziło to większości oklaskiwać widowiska na stojąco. Brawo!