Artykuły

Fryzjer absurdalny

"Przygody fryzjera damskiego" w reż. Łukasza Czuja w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Regina Gowarzewska-Griessgraber w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Jeżeli planują państwo spędzić spokojny wieczór w teatrze, na jakimś zupełnie normalnym spektaklu, to proszę nie planować tego w chorzowskim Teatrze Rozrywki na "Przygodzie fryzjera damskiego". Co innego, jeżeli widz chce zanurzyć się w oceanie absurdu, nonsensu i popatrzeć na świat z przymrużeniem oka. Wtedy - proszę do Rozrywki.

Tyle, że do wielu dobrych słów o przedstawieniu muszę na samym początku wrzucić łyżkę goryczy. Rozumiem, że autor adaptacji i reżyser Łukasz Czuj jak najdłużej chce nas raczyć zawiłościami intrygi i świetnym aktorstwem, ale żeby aż 3 i pół godziny?! Z ubiegłorocznej premiery pamiętam, że pierwszy akt był bardzo dobry i dynamiczny, więc nawet nie zauważyłam, że bardzo długi. Za to drugi wlókł się niemiłosiernie. Na szczęście trzeci był brawurowym zakończeniem całości, więc ogólne wrażenie pozostało jak najlepsze.

"Przygoda fryzjera damskiego" to powieść Eduardo Mendozy. W Teatrze Rozrywki odbyła się prapremiera światowa jej przeniesienia na scenę. Powstała "komedia kryminalna z songami w 3 aktach". Bardzo cieszy więc, że po przerwie wraca na tę scenę.

Młody człowiek wychodzi z zakładu psychiatrycznego, powraca do rodzinnej Barcelony, gdzie zaczyna prowadzić zakład fryzjerski. Zostaje wynajęty przez kobietę o zjawiskowo pięknych nogach do tego, by ukraść niebieską teczkę z dokumentami. Następnego dnia okazuje się, że w miejscu kradzieży popełniono również zbrodnię. Głównym podejrzanym jest oczywiście fryzjer, który postanawia wyjaśnić całą sprawę.

Szybko okazuje się, że stopień powiązań pomiędzy poszczególnymi postaciami przekracza granice zdrowego rozsądku, a jedyną osobą, która potrafi wszystko obserwować z pewnym dystansem, jest nasz podejrzany.

Każda rola aktorów to kreacja. Zatrzymać się jednak dłużej chcę przy Elżbiecie Okupskiej, która zmienia się w Prezydenta Barcelony. Świadomie nie piszę gra, tylko zmienia się. Na scenie każdą tkanką jest małym, korpulentnym dyktatorem, z lekką sklerozą i niezachwianą pewnością co do wygadywanych przez siebie głupot.

Najwięcej jednak pochwał trzeba poświęcić Fryzjerowi, czyli (gościnnie grającemu) Arturowi Święsowi. To on trzyma cały spektakl niesamowitą mocą, jaka bije od jego postaci.

Podsumowując, przedstawienie jest bardzo efektowne (brawa za układy choreograficzne dla Maćko Prusaka) i warte zobaczenia. Co więcej, niesie w swoim absurdzie wiele treści aktualnych, skrojonych jakby na miarę naszych (też absurdalnych) czasów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji