Artykuły

Wałbrzych wart jest telenoweli

"Z rodziny Iglaków - odc. 3" w reż. Sebastiana Majewskiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Przeprowadzili rozwód miasta z górnictwem, starymi tunelami kopalnianymi przebili się do Brazylii, odkryli ślady pobytu Hitlera. Oto rodzina Iglaków, bohaterowie pierwszej polskiej telenoweli teatralnej.

Odjechana rodzinka z teatralnej ryciny, clubbingowi partyzanci - tak swoich bohaterów witali internauci na forum Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Po trzech odcinkach pierwszej polskiej telenoweli teatralnej Pilgrima/ Majewskiego ekscentryczni Iglakowie są już częścią lokalnego krajobrazu. Krajobrazu, który chcą zmieniać, a nie jak w tradycyjnej telenoweli - lukrować i konserwować.

Minispektakle/odcinki o kolejnych fazach aklimatyzacji pięcioosobowej rodziny Iglaków w Wałbrzychu powstają co kilka miesięcy w trybie eksperymentalnym, na gorąco, w ciągu kilku lub kilkunastu dni. Pierwsze wystawiane były w mieszkanku na Moniuszki, ostatni okazał się wycieczką autokarową po najbardziej rozpoznawalnych, a zaniedbanych punktach miasta.

Epizody są zawsze spontanicznymi reakcjami na wydarzenia w mieście, kraju i w teatrze. Gdy Polska protestowała przeciwko wojnie w Gruzji, Iglakowie twierdzili, że brali udział w demonstracjach i paleniu świec na pl. Grunwaldzkim (choć jakakolwiek akcja polityczna wydaje się w Wałbrzychu nie do pomyślenia). Włączają do spektakli komentarze z forum teatralnego na swój temat, ubarwiają postaci własnymi historiami (aktor, który prywatnie ogłosił się kasztelanem zamku Cisy, występuje w kontuszu).

Pani Rolisonowa-Iglak (matka), Stanisław Wokulski-Iglak (ojciec), Bohatyrowicz-Iglak (dziadek), Gustaw Konrad i Michał Wołodyjowski-Iglak (synowie) przybyli do nowego mieszkania z pobliskiego miasta na "W." pełni nadziei i pomysłów. Zakochaną w muzyce Kraftwerk, latającą na deskach rodzinę futurystów już w pierwszym odcinku (maj 2008) czekało rozczarowanie: w sympatycznym mieście Wałbrzych nie ma gdzie wypić kawy. Żadnej knajpki z klimatem, na rynku tylko Chińczyk i pizzeria. Iglakowie poradzili sobie, przebijając się szybami kopalnianymi do Minas Gerais, kawowego stanu w Brazylii.

Po tej próbce nikt nie miał już wątpliwości, że przybysze z Wrocławia mogą wszystko. W specjalnym liście (spreparowanym, rzecz jasna, przez Pilgrima na potrzeby spektaklu) "miasto we własnej osobie" poprosiło ich o przeprowadzenie rozwodu Wałbrzycha z górnictwem. W drugim odcinku, który także można było zobaczyć w mieszkanku Iglaków na Moniuszki, z wielkiego portretu Wałbrzycha znikły kopalnie, a w ich miejsce pojawiły się ogromna żyrafa i tęcza.

Czas płynący w Wałbrzychu Iglakowie dzielą na "nowy" i "poniemiecki", szukają lokalnych baśni i miejsc magicznych, rozszyfrowują nazwy ulic, obwołują się kasztelanami okolicznych ruin. Serfują po internecie, słuchają muzyki elektronicznej. Poza tym są tradycyjną polską rodziną.

Iglakowie chcą widzieć swoją małą ojczyznę jako kolorowe miasto różnorodności i tolerancji. Po obejrzeniu "Aniołów w Ameryce" zaczęli szukać w postindustrialnym miasteczku mniejszości, namawiać do coming outów, buntów, działania. Jeśli podczas autokarowej podróży sentymentalnej po mieście (trzeci odcinek) dopisują mu nowe mitologie (a to o Charles'u Aznavourze śpiewającym "La Boheme" na Stadionie Górnika, a to o stacji międzyplanetarnej, która już za 100 lat powstanie w miejscu Dworca Konradów), to dlatego, by sprowokować widzów do świeżego spojrzenia na miejsca z pozoru nudne i oswojone.

Wycieczka prowadzona przez Iglaków dociera do zrujnowanych obiektów sportowych, objeżdża parki, zatrzymuje się przy nieczynnym hotelu. Każde z tych miejsc prowokuje któregoś z członków rodziny do fantastycznych opowieści i zmyślonych wspomnień, które dla lepszej mistyfikacji ubarwiają "dowodami rzeczowymi" (dziadek rozdaje widzom przepis na światowej sławy bigos, jaki króle, prezydenci i postaci literackie jadali w hotelu Sudety). Rozgrzewani kawą i uściskami ("Kochajmy się, wałbrzyszanie!") goście zaczynają w końcu snuć własne, mniej szalone historie ("a tu to do fryzjera chodziłam", "a tam śpiewała kiedyś Villas w takiej sukni, pamiętasz?").

Iglakom jak na razie los sprzyja. Gdy mają depresję, zjawia się w ich domu "Olga Tokarczuk" (pracująca niegdyś w poradni zdrowia psychicznego w Wałbrzychu) zachwalająca zbawienny wpływ światła jarzeniówek na poprawę nastroju. Gdy z powodu kryzysu światowego muszą opuścić mieszkanko na Moniuszki, dyrektor teatru Danuta Marosz ratuje ich w ostatniej chwili korzystną ofertą lokalową.

"Odjechany" cykl to dziecko Sebastiana Majewskiego, który w tym sezonie zastąpił Piotra Kruszczyńskiego na stanowisku dyrektora artystycznego Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Majewski już jako założyciel wrocławskiej Sceny Witkacego słynął z szalonych pomysłów. Historię powojennych repatriacji potrafił opowiedzieć z perspektywy transseksualnego drobiu, bohaterami opowieści o wojnie, komunie i "Solidarności" czynił buciki Magdy Goebbels. Sam długo utrzymywał, że teksty pisze nie on, ale Andreas Pilgrim, fikcyjny dramaturg z Drezna.

15 lutego po raz pierwszy i ostatni będzie można zobaczyć wszystkie trzy odcinki razem. Kolejnych zaplanowano około 2 tysięcy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji