Artykuły

Spraw i czasów pomieszanie

"Kolęda, kolęda" w reż. Lecha Chojnackiego w Teatrze Animacji w Poznaniu. Recenzja Ewy Obrębowskiej-Piaseckiej w Gazecie Wyborczej-Poznań.

Na ulicach pełno już gwiazdkowych świecidełek, w sklepach świąteczne promocje, w telewizyjnych reklamach coraz częściej słychać kolędowe nuty. I w Teatrze Animacji też śpiewają kolędy.

Od kilku lat drażni mnie to przyspieszenie, mające wyłącznie marketingowy charakter. Żal mi atmosfery, która - serwowana w nadmiarze - rozprasza się, rozmienia na drobne, dewaluuje. Przeczy sama sobie. W tym kontekście trudno mi się było ucieszyć na premierę spektaklu "Kolęda, kolęda" w Teatrze Animacji, zaplanowaną na 28 listopada. Pomyślałam jednak, że może tam nastrój będzie miał inny charakter, że może się przeciwstawi konsumpcji, zaczaruje naprawdę. Że może "Kolędę, kolędę" da się wręcz polecić jako antidotum na zalew komercji, na sprowadzanie świąt do zakupów. No i poszłam, traktując rzecz całą jako jakieś "zło konieczne" czy coś w tym rodzaju. Ale polecać tego spektaklu nie będę, choć najszczerzej polecam niemal wszystko, co w Animacji grają.

Są w "Kolędzie..." choinki i bombki, są kolędy i pastorałki, jest Matka Boska i św. Józef, są pastuszkowie, "ptaszkowie", baranki. Są sceny zabawne, jak ta, kiedy Józef ucisza rozśpiewanych gości przy betlejemskim żłóbku, i ta, kiedy z górskiej hali wyrusza lalkowa wyprawa gotowa do pokłonu Dzieciątku. Są momenty, kiedy można by się wzruszyć, bo przecież On "maleńki jako rękawiczka..."

Ale się nie wzruszam. Nie tylko dlatego, że do świąt jeszcze prawie cały miesiąc. Nie tylko dlatego, że choinki są sztuczne, a Światłość świeci fioletowym światłem "made in techno" (ano tak się na świecie porobiło!). Nie wzruszam się, bo jest w tym przedstawieniu jakiś fałsz, a może raczej jakaś archaiczność, ale nie ta dobra, która "powtarza czas początku", która sprawia, że "koła się zamykają", rzeczy stają, jasność zstępuje, że ludziom bliżej do siebie i do nieba. Gdzieś w tym przedwczesnym świętowaniu uświadomiłam sobie, że aby uciec dziś z globalnego supermarketu, trzeba by znaleźć takie słowa, takie gesty, taki uśmiech, który jest samą prawdą, samą miłością, samym ciepłem. Zdaję sobie sprawę z tego, że łatwiej te "czyste formy" przychodzą dzieciom gubiącym wersy i plączącym melodie w jasełkach niż aktorom z krwi i kości, niż wszystkim dorosłym stającym z opłatkiem przy choince pełnej lub puszce od prezentów. Ale może rzecz cała polega właśnie na tym, żeby znaleźć w sobie to dziecko, co cieszy się naprawdę, dziwi naprawdę i ufa naprawdę. Na przekór całemu światu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji