Artykuły

Głosy mają twarze

Nie spodziewałem się, że w haśle tym kryje się także zasada dramaturgiczna, która może się przydać teatrowi telewizyjnemu - jako potwierdzenie kontaktu z aktorem i jako sposób na grę gatunków.

Co najpierw tłumaczy się prosto - dawno nie widzieliśmy np. Mariusza Dmochowskiego czy Zofii Rysiówny, częściej zdarzało się nam, dzięki radiowym wznowieniom, słyszeć ich głosy. Albo - znamy i pamiętamy czyjś głos, jak to się dzieje z Michałem Bajorem, przede wszystkim w wersji wokalnej. A gra gatunków byłaby oczywista nawet wtedy, gdyby zabrakło wiadomości, że trzy jednoaktówki, które wyreżyserował (czy rówmież dokonał adaptacji?) Andrzej Sajpija, to słuchowiska radiowe.

Między bohaterami nie wywiązuje się żadna inna interakcja, jak ta, która wynika z wizajemnego przepytywania się na okoliczność zaszłości już rozstrzygniętych, a partnerem wydarzenia był ktoś imny, kogo nie ma wśród żywych. Wymuszone wspomnienie to, na dobrą sprawę, rodzaj śledztwa. Czasem okazuje się, że mamy do czynienia z uzupełnieniem luk i przeoczeń rzeczywiście niegdyś normalnie toczonego śledztwa. Czyżby w zasadzie dramaturgicznej: głosy mają twarze chodziło o głos sumienia?

Nie przesadzajmy. Byłaby to absolutyzacja sumienia, a my śledzimy zaledwie różne warianty kompromisu z sumieniem. Najjaskrawszy - w pierwszej jednoaktówce: Herbatka z nieobecnym. Klasyczny - w drugiej: Wieczór imieninowy. Kompromis jako pat sytuacyjny - w? trzeciej jednoaktówce: Przyjdę do pani znów za rok. Za każdym razem w tle jest zabójstwo popełnione przez kobietę, która w ten sposób wzięła odwet za zwichnięte życie uczuciowe. Tamten czyn jest jednak zagadką i kwestią sumienia nie dla sprawczyni, lecz dla kogoś, kto wpadł mimo woli na trop niegdysiejszej zbrodni. W ten sposób sytuacja przybiera obrót nieco burleskowy. Sumienie to jakby zaledwie pretensja, z którą - mocno po niewczasie - zgłasza się społeczeństwo, w każdym razie ktoś ze społeczeństwa, nie bardzo wiedząc, co zrobić z efektem swego odkrycia.

Właśnie jednak przewrotoość ujęcia przynosi pewną nadwyżkę moralnej powagi, jak to najmocniej zaznaczyło się w trzeciej etiudzie - spojrzenia, które kilkakroć wymieniają Zygmunt Hübner i Zofia Rysiówna, to nieledwie demonstracja, jak długo pułapka sumienia nie musi się zatrzasnąć, choć spełniane zostały prawie wszystkie warunki uruchamiające ten szlachetny mechanizm. Niuanse, których nie udałoby się tak skromnymi środkami pointować na scenie, powierzyć tylko głosowi w słuchowisku. Rzeczywiście dopiero w telewizji głosy mają twarze? Całość, którą udało się złożyć z jednoaktówek, prawie etiud, imponowała więc tym, co możma by nazwać kontrolowaniem gry różnych gatunków teatralnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji