Artykuły

Powroty do przeszłości

Coraz odważniej i bez kompleksów poczyna sobie młodzież w Teatrze Telewizji. Oto Andrzej Sapija przysposobił na szklaną scenę trzy słuchowiska Władysława Terleckiego nadając im tytuł ostatniego Przyjdę do pani znowu za rok.

Dobry to pomysł połączenia tych trzech nowelek w całość. Autor Odpocznij po biegu od lat w swojej prozie tropi temat rozrachunku z przeszłością, w stosunku człowieka do tego, co już było. I to jest cecha wspólna tych trzech przeniesionych na scenę słuchowisk, bo przecież nie można zbyt poważnie traktować wspólnego wątku ikryminalnego.

Z wyjątkiem młodego dziennikarza (Michał Bajor) z Herbatki z nieznajomym wszyscy bohaterowie mają na kartach swego życia i tych bardzo odległych, jak stara aktorka (Zofia Rysiówna), mniej odległych, jak adwokat (Mariusz Dmochowski), i jego klientka (Anna Chodakowska), towarzyszka życia głośnego pisarza (Teresa Budzisz-Krzyżanowska) czy wreszcie całkiem świeżych jak śledczy (Zygmunt Hübner) - zapisane sprawy mroczne, dziwne, niejasne. Wracają do nich po latach, bądź sami, bądź też sprowokowani przez innych.

Robią to jakby na przekór sobie, tak jak klientka adwokata twierdząca, że można żyć bez takiego uczucia jak spokój sumienia, czy aktorka, która broniąc się mówiła, że czas powoduje obojętność, że nie można mścić się za coś co w nas umarło. A to nieprawda - z nowelek jasno wynika przekonanie, iż człowiek nie jest w stanie oderwać się od swojej przeszłości a często staje się jej niewolnikiem i ofiarą.

Złożoność problematyki z noweli na nowelę narasta. Zdecydowanie słabsza jest

pierwsza, która właściwie okazuje się żartem czy, jak sugeruje reżyser, snem maszynistki. Wieczór imieninowy to swego rodzaju rozgrywka między klientką, która przychodzi zakłócić spokój sumienia Bogu ducha winnemu, adwokatowi.

Moim zdaniem najciekawsza jest tytułowa, ostatnia sekwencja. To ciekawa gra - obrona starej aktorki. W pewnym momencie jest nawet tak zdumiewająco sutgestywna, że zarzuca śledczemu, iż to on projektuje własną sytuację życiową na jej losy i... chyba trafia. Bardzo to ciekawy i rzadki w literaturze sposób potraktowania relacji myśliwy - ofiara. W ostatniej jednoaktówce najpełniejszym blaskiem świeciło aktorstwo Zofii Rysiówny przepełnione bogatą ornamentacją i Zygmunta Hübnera będące jakby na drugim biegunie - ascetyczne, proste, grane jakby na jednym tonie policyjnego wywiadu z kryjącymi się w tle emocjami.

Dobre aktorstwo było najmocniejszą stroną tej realizacji, a młody reżyser jakby obawiał się otwartej, nowoczesnej inscenizacji i wolał podążyć przetartym szlakiem. Być może tę drogę w znacznej mierze wyznaczyło tworzywo literackie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji