Artykuły

Rozmowy o kulturze

Zygmunt Hübner urodził się w roku 1930 w Warszawie. W Szkole Teatralnej studiował na wydziale aktorskim, a następnie reżyserskim. W roku 1956 uzyskał dyplom i rozpoczął pracę jako reżyser, a następnie jako kierownik artystyczny Teatru "Wybrzeże" w Gdańsku. Po pięciu latach przeniósł się do Warszawy, gdzie był przez okres dwóch lat reżyserem Teatru Polskiego. Następnie przez okres roku był dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu, a obecnie, od trzech lat jest dyrektorem Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Do najciekawszych jego przedstawień w Krakowie należały takie jak Wariatka z Chaillot, Mizantrop, Happy end. One to m.in. sprawiły, że Teatr im. H. Modrzejewskiej zaliczany jest aktualnie do krajowej czołówki. Dyrektor i reżyser Zygmunt Hübner nie rezygnuje z występów na scenie i w filmie. Na koncie jego sukcesów filmowych należy odnotować współpracę z Andrzejem Wajdą w filmie Samson oraz główną rolę w filmie Miejsce dla jednego. Aktualnie kreuje postać majora Sucharskiego, dowódcy obrony Westerplatte we wrześniu 1939, w filmie Stanisława Różewicza pt. Westerplatte.

Düirrenmatt wyraził się o teatrze, że jest to: "zderzenie się ze sobą dwóch rzeczywistości: tej, w której żyje widz, i tej, która jest pokazywana na scenie. Albowiem o wartości sztuki decyduje to, co wynika z tego zderzenia". Czym dla współczesnego widza powinien być teatr?

Z chwilą, kiedy mechaniczne środki przekazywania sztuki takie jak radio, film czy telewizja zaczynają wysuwać się na czoło, teatr musi dostosować się do tej nowej rzeczywistości. Ja stawiam wyżej teatr, bo właśnie w teatrze i tylko tam może istnieć żywy, niczym nie ograniczony kontakt aktora z widzem. Tak, jak ja to nazywam - "żywych obcowanie". W teatrze widz jest czynny, oddziaływuje na aktora poprzez swoją postawę i emocjonalne zaangażowanie w czasie przedstawienia. Oczywiście zachodzi tutaj sprzężenie zwrotne - aktor również poprzez umiejętne odtworzenie kreowanej postaci, a równocześnie poprzez odkrycie własnego "ja" musi działać na widza. Jeżeli natomiast chodzi o stosunek teatru do widza, to teatr nie ma żadnych danych, aby stać się sztuką masową. Widz teatralny musi być wykształcony, musi mieć, jak to określił Jouvet - "talent". Obecnie teatr nie bardzo może rozszerzać pole swego działania, co jednak nie znaczy, że pole to zaczyna się zawężać. Uparliśmy się sądzić, że teatr może się stać sztuką masową. Nie. Teatr nie ma na to żadnych danych. Nie jest, nie będzie i nie może być sztuką masową.

Funkcją społeczną teatru jest dziś przepuszczenie poprzez teatralne sale wszystkich potencjalnych widzów i pozostawienie im możliwości wyboru. Teatr stanowi poniekąd laboratorium i laboratorium pozostanie.

Dlatego też wielkie znaczenie ma rozwój teatru eksperymentalnego, który zaczyna się wiązać niekiedy z teatrem zawodowym i różnica pomiędzy tymi teatrami nie będzie wzrastała, przeciwnie, będzie się stale zmniejszała.

Wspomniał kiedyś pan dyrektor, że repertuar współczesny jest "chlebem" teatru... Czy oznacza to, że nie lubi pan wystawiać klasyków?

Może to zabrzmi nieco dziwnie, ale byłbym szczęśliwy, gdybym nie musiał reżyserować klasyków. Teatru nie można i nie trzeba przekształcać w muzeum historyczne. Sztuki klasyczne tylko wtedy spełniają swoje zadanie, kiedy przy ich pomocy można widzowi na temat współczesności powiedzieć coś nowego. Nie można przecież "klasykami" na scenie wypełniać luk lektury szkolnej. Ani też jej zastępować. I nie jest żadną "zbrodnią" w stosunku do nieżyjącego już autora, jeżeli adaptacja odbiega od oryginału. Albowiem prawem naczelnym, ważnym zarówno dla autora jak i dla reżysera, a na pewno bardzo ważnym dla widza jest przekazanie widzowi myśli autora i nawiązanie kontaktu autora z widzem. Jeżeli kontakt ten zostanie nawiązany, to wtedy nawet adaptując dzieło literackie dość swobodnie odda się autorowi tego dzieła wielką przysługę. Dając mu nowe życie w nowych czasach.

Jak więc rozumie pan zadanie tzw. inscenizacji?

Powiem szczerze, termin ten wygląda na afiszu nieco pretensjonalnie. Mimo, że posiada swoje historyczne uzasadnienie i np. w okresie lat dwudziestych naszego wieku był bardzo modny. Wtedy materiał literacki był swego rodzaju "tworzywem", z którego reżyser i inscenizator wydobywali tylko to, co im było potrzebne. Praca ich była wyraźnie samodzielna i powiedziałbym nadrzędna w stosunku do utworu literackiego. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Wprawdzie w języku teatralnym w dalszym ciągu używa się słowa inscenizacja, ale oznacza ono dziś to co stanowi wkład teatru (reżysera, scenografa, autorów) w realizację utworu literackiego. Zdarza się wprawdzie, że inscenizacja odbiega od wzoru literackiego np. inscenizacje Szajny, Grotowskiego, ale tendencją dominującą ogólnie, jest podporządkowanie się reżysera autorowi sztuki. I dlatego też reżyser jest niekiedy niezauważalny. Inaczej było jeszcze w okresie międzywojennym, jak również, po wojnie, w latach pięćdziesiątych, kiedy właśnie reżyser nadawał ton sztuce. Wtedy chodziło się, aby zobaczyć dzieło tego czy innego pana, dzisiaj na Namiestnika idzie się, aby zobaczyć Holoubka.

Zdarza się, że kreuje pan na scenie jedną z postaci reżyserowanej przez siebie sztuki. Czy łączenie tych funkcji jest utrudnieniem?

Czynię to niechętnie. To wprawdzie jest możliwe, ale niezmiernie trudne. Jako aktor nie jestem w stanie obiektywnie ustosunkować się do swojej postaci, po prostu nie widzę siebie takim, jakim widziałbym siebie jako reżysera i jakim ogląda mnie widz. W czasie przedstawienia zapominam czasem, że jestem w danej chwili tylko aktorem i zaczynam patrzeć na kolegów oczami reżysera. I wtedy może się zdarzyć, że zamiast mówić tekst swojej roli, zacznę udzielać uwag reżyserskich. Nie, w teatrze wolę już być tylko reżyserem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji