Artykuły

Historyczny romans

Po "Sen Srebrny Salomei" Juliusza Słowackiego teatry sięgają rzadko. Dramat powszechnie uchodzi za niejasny i trudny do interpretacji myślowej i inscenizacji. Bogdan Hussakowski, który zrealizował "Sen" w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi - a przedstawienie to zobaczyli widzowie XVI Opolskich Konfrontacji Teatralnych - zawierzył Słowackiemu, prezentując dramat z niewielkimi skrótami (przede wszystkim w monologach) ale w kształcie zbliżonym do poetyckiego pierwowzoru. Mamy więc na scenie krwawą tragedię osobista wpisaną w bogate tło wydarzeń historycznych okrutnych rzezi Ukraińców i Polaków czasów Konfederacji Barskiej. Spektakl zrealizował w Łodzi w specyficznym wnętrzu małej sceny w Opolu wykorzystał specjalnie adaptowaną przestrzeń sceny dużej, co z pewnością nie ułatwiło odbioru widzom i pracy aktorom przyzwyczajonym do zupełnie innej akustyki i otoczenia. Ale są to - niestety - koszta wpisane w każde teatralne przenosiny. Tak więc lekko ścierpnięci i ściśnięci w ławkach bez oparcia poddawaliśmy się jednak bez specjalnych narzekań, sugestywnej atmosferze spektaklu która miała coś z baśni, coś ze wschodniej dumki rozlewność opowieści dalekich stepów i romansu wreszcie.

Hussakowski stworzył ten klimat przy pomocy ilustracji muzycznej Krzysztofa Szwajgiera (granej na żywo), pięknych kostiumów Ewy Bloom-Kwiatkowskiej i gry aktorów. Jest to przedstawienie bardzo teatralne w dosłownym rozumieniu tego pojęcia: wszystkie emocje pokazane są tu jakby na zewnątrz a romantyczny rodowód tragedii wsparty jest barokowymi odwołaniami. Choćby w scenie sądu sprawowanego przez trupa, który "jak żywy" znakomicie wykonany w teatralnych pracowniach, zasiada w ogromnym purpurowym fotelu. Takie potraktowanie materii dramaturgicznej uzasadnia w pewnym sensie baśniowy finał tej opowieści, który mieszając żywych i umarłych w pełnym zgody i pogody uścisku pozostaje przecież w zupełnie nielogicznym związku z tragicznym rozwojem akcji.

Hussakowski wprowadza do tego spektaklu wiele rodzajowości, mocno osadzając intrygę w historycznych i geograficznych realiach, (muzyka właśnie, pięknie podawane ukraińskie fragmenty tekstu, sposób zachowania postaci przede wszystkim Kozaków) co nie przekreśla oczywiście owej wspomnianej wyżej, barokowej baśniowości. Ta z kolei nie niweluje a czasem wręcz wspomaga tragizm wypadków, które przynoszą zagładę rodu Gruszczyńskich obraz bezprzykładnego okrucieństwa, spływającą krwią i łzami Ukrainę. Cały spektakl, przede wszystkim zaś opozycja rozgrywającego się wielkiego dramatu ludzkiego i historycznego oraz karnawałowego wręcz finału przypomina właśnie sen, majak, romantyczne widzenie świata pełnego sprzeczności.

Aktorstwo - jak zwykle w Teatrze im. Jaracza - wyraziste i poparte rzetelnym rzemiosłem. Przede wszystkim Jerzy Światłoń w roli Semeki - prawdziwie dzika, nieokiełznana natura, pełna determinacji i nienawiści a także nieoczekiwanie liryczna w scenach Salomei. To aktor urodzony do tej roli. Postać Księżniczki zagrała w "Śnie" jedna z najpiękniejszych aktorek polskich Bożena Miller-Małecka. Tajemnicza, zimna i namiętna jednocześnie kapryśna i stanowcza opętana marzeniami i brutalnie realistyczna. Bogusław Sochnacki jako Wernyhora - ciepły, o nieobecnym spojrzeniu i zadumie w oczach, zdaje się być bardziej mitem niż żywą postacią. Tylko Salomeą nie przekonała nas do końca o swoim nieszczęściu, nie udało się jej bowiem połączyć w sobie niewinności i zmysłowości a nie rozbudzić współczucia choć to ona, jak chce Słowacki miała być najważniejszą postacią tego romantyczno - historycznego romansu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji