Artykuły

Zacznijmy wreszcie mówić otwarcie o teatrze

Rok ubiegły przyniósł w naszym życiu teatralnym wiele nowego. Mamy do zanotowania wiele bezsprzecznych osiągnięć; wspomnijmy chociażby niektóre przedstawienia w ramach Festiwalu Sztuk Radzieckich. Ale czy możemy powiedzieć, że teatr spełnia swoje funkcje dobrze? Że jest teatrem bojowym, rewolucyjnym, kształtującym nowego widza? Powiedzmy szczerze. Mimo poszczególnych doskonałych osiągnięć, mimo widocznego procesu zmian, które zachodzą, wciąż jeszcze istnieje rozbieżność między życiem naszym a teatrem. Przemiany, jakie zachodzą w kraju, socjalizacja wsi, masowy ruch współzawodnictwa - wszystko to stawia przed teatrem wciąż nowe zadania. Czy teatr może je wypełnić? Co trzeba zrobić, aby teatr nie był tylko w pogoni za utraconym czasem, ale włączył się całą siłą w proces budowania naszego nowego jutra?

Na te tematy nie wystarczy mówić tylko w kołach teatralnych czy działaczy kultury. Musimy rozpocząć wszechstronną, rzetelną, konkretną dyskusję. Niech wypowie się w niej sam teatr, niech wypowiedzą się krytycy, dramaturdzy i również ten, dla którego grają teatry - zwykły człowiek z widowni.

Rozpoczynając artykułem tym dyskusję, stawiam sobie jako zadanie dokonanie pobieżnego zresztą przeglądu tych zagadnień, które wydały mi się najbardziej w naszym życiu teatralnym istotne.

Przyznaję uczciwie, że bodźcem do tych rozważań było dla mnie wystawienie przez Łódzki Teatr Nowy sztuki czeskiego autora W. Kani "Brygada szlifierza Karhana". O tej sztuce również warto pomówić.

(...)

BRYGADA KARHANA

Sztuka W. Kani "Brygada szlifierza Karhana", w wykonaniu zespołu Teatru Nowego w Łodzi, spełnia wszystkie warunki wzorowego przedstawienia współczesnego teatru. Porywająca sztuka, świetna a niekiedy zadziwiająca autentyczną prawdą odtworzenia postaci robotnika, atmosfery hali fabrycznej i wreszcie stały kontakt z widownią.

Naprawdę warto zobaczyć, jak reaguje robotnicza sala na "swoją" sztukę. Brawa niezdawkowe, gorące. Żywa reakcja w czasie gry. śmiech, oburzenie, milczenie. Gdy Lojza psuje, maszynę - sala zamiera. Robotnicy rozumieją, czym jest dla fabryki uszkodzenie maszyny, które grozi zawaleniem planu.

Gdy stary Karhan obniża normy szlifowania ustalone przez brygadę jego syna, gdy triumfujący wchodzi do oczekującej go brygady młodych, gdy wszyscy patrzą na niego - w ile minut wykonał? On ociąga się. Pije piwo - napięcie wzrasta. "A w ile minut szlifujecie taki czop?" "My w 6" odpowiadają... Stary znowu przekomarza się, doprowadza brygadę syna do krańców zniecierpliwienia. Ale nie tylko ich, salę również. Gdy pyta wreszcie: "No a ja, jak myślicie - w ile minut?" Ktoś z sali rzuca gorączkowo "5", inny "4". Sala włącza się w akcję. Porywa ją prawda tego, co się dzieje na scenie.

Co sobota po przedstawieniu odbywają, się dyskusje. W teatrze mimo późnej godziny zostaje około 150 osób (na 520 miejsc). Mówią chętnie i widać, że z wewnętrznej potrzeby. Przeciętnie zabiera głos 10-15 robotników. Rozmowy zapisuje się. Materiały te stanowią już dziś niezwykle ciekawy materiał i to nie tylko dla socjologa albo interesującego się upowszechnieniem teatru, ale i dla samego zespołu. "Byłem zaskoczony - mówi jeden z widzów. Po raz pierwszy taki temat widzę w teatrze. Aż dziwnie. Ta sztuka uczy, jak piękną rzeczą jest współzawodnictwo." Ktoś inny: "Mam już 60 lat. W teatrze czasem bywałem. Ale nigdy tak nie patrzyłem, nie uważałem, jak teraz. Tak jak gdybyście do nas przyszli, zrozumieli nasze życie no i pokazali. Pierwszy raz widziałem taką sztukę. Dopiero teraz widzę, jak piękne jest nasze proste życie."

"Autorowi i aktorom sztuka się bardzo udała. Dotychczas to pokazywali nam w teatrze tylko jakieś salony, księżniczki..."

"Jestem ślusarzem. Zaraz po wojnie pracowaliśmy 16 godzin, żeby wykonać plan. I też starzy robotnicy stawiali opór. Partia za mało nam wtedy pomagała. W tej sztuce też Partia za małą opieką otacza Jarkę racjonalizatora..."

"Teatr Wasz to pierwszy bolszewicki teatr w Polsce. On wskazuje drogę innym teatrom, a wasza sztuka literatom. Oni też muszą iść równo z życiem."

"Z tej sztuki wiele się nauczyłem. Jestem ślusarzem. W pewnych momentach przechodził mnie dreszcz. Chciało się krzyczeć razem z aktorami."

Niektórzy krytykują. Mówi stary włókniarz: "Autor w sztuce nie uwzględnił walki klasowej w wykonaniu planu 5 letniego. To uważam za błąd. Odejście Klepacza z fabryki to też niedobre rozwiązanie. Członek Partii, Klepacz powinien zostać na fabryce i tu na oczach robotników wykazać swoją poprawę."

Niektórzy krytykują Klepacza, że za nerwowy, że jego postawa na zebraniu nie jest dostatecznie jasna, nie wierzy się w jego samokrytykę. "Sekretarz partyjny mówi zbyt książkowym stylem o socjalistycznym stosunku do pracy.. To nie brzmi przekonywająco". - Ale mówią nie tylko robotnicy. "Byłem na filmie "Pan Nowak". Może byłem zmęczony, ale tak - mówi - się stało, że zasnąłem. Mówię o tym filmie dlatego, źe jest w nim podobieństwo do Waszej sztuki. Jednak na niej siedziałem bardzo czujny. Myślałem sobie o tym, żeby chłopi ze wsi, z której przyjechałem mogli też zobaczyć tę sztukę i żeby zaczęli tak żyć, jak ci wasi robotnicy."

"Jestem niezorganizowanym studentem, szedłem nastawiony bardzo źle na tę sztukę, bo słyszałem, że jest to sztuka komunistyczna i myślałem, że będzie to płaska propaganda. Wychodzę zachwycony i prawie przekonany."

"Szedłem na przedstawienie bardzo niechętnie z wielkimi zastrzeżeniami. Słyszałem dużo plotek. Spotkało mnie rozczarowanie. Patrzyłem na sztukę złowrogo, ale porwała mnie. Wasze rozmowy z nami pomogą nam do wzajemnego zrozumienia."

Trudno bez wzruszenia słuchać takich wypowiedzi. Niewątpliwie w nawiązaniu tego kontaktu z widownią dużą rolę odegrało to, że sztuka była poprawiana, ba! nawet zupełnie przerabiana w czasie jej grania. Właśnie w wyniku takich dyskusji. Widownia pomogła teatrowi ustawić ideologicznie sztukę. Taka np. sprawa Lojzy, zepsucia maszyny potraktowana była początkowo przez teatr humorystycznie. Robotnicy ostro krytykowali. "Wszystko jedno - mówili-czy Lojza zrobił naumyślnie czy nie, musi ponieść karę". Początkowo Dworzak pytał: "Co robić? i zwracał się do Karhana. "Chyba on tego naumyślnie nie zrobił?" Teraz Dworzak szybko opanowuje sytuację, każe odprowadzić Lojzę do straży fabrycznej (początkowo do inżyniera) mobilizuje załogę do dalszej pracy, do nieopuszczania rąk. Scena grana jest z wydobyciem akcentów dramatycznych - początkowo zaś budziła raczej śmiech. Albo postać Fikejza. W pierwszych przedstawieniach Łapiński grał Fikejza z całym arsenałem gierek. Budził śmiech w najbardziej nieodpowiednich momentach. Nie można zapominać, że Łapiński lata całe był ulubieńcem właśnie mieszczańskiej publiczności. Po kilku przedstawieniach przebudował zupełnie swoją rolę. Tak samo zmianie uległ w 3 akcie moment, gdy Tulacha mówi staremu Karhanowi: "My mamy przyrząd". Jarka trącał wtedy Tulacha szepcąc: "Nie gadaj". Robotnicy ostro krytykowali to. Sprawa współzawodnictwa to nie sprawa prywatna - mówili - ani ambicji. Jarka nie może ukrywać wynalazku. I scena ta wygląda dziś zupełnie inaczej. Właściwie dopiero koło trzydziestego przedstawienia sztuka przybrała ostateczną formę.

Zresztą teatr już w czasie prób korzystał z rad robotników, którzy przychodzili do teatru, dawali swoje uwagi, rady. Oczywiście sami aktorzy przystępując do pracy nad tekstem spędzali dużo czasu w fabryce. Uczyli się obchodzić ze szlifierką, z mikromierzem itd. Trzeba przyznać, że te wszystkie żmudne wysiłki dały znakomite rezultaty.

Teatr Nowy gra sztukę o fabryce z niepodrobioną realistyczną siłą i prawdą. Kreacja Pilarskiego należy bezsprzecznie do najwyższych osiągnięć powojennych w naszym teatrze. Tenże sam Pilarski grywał dawniej w innych teatrach niewielkie rólki. Wreszcie zrażony do teatru pracował jako kierownik świetlicy PZPB Nr 3. Dopiero praca nad sztuką W Kani pokazała jego wspaniały talent.

O Łapińskim już mówiłem. Widzieliśmy go zresztą nie tak dawno w kabaretowo-farsowej roli ("Igraszki z diabłem"). Uderzająca jest w nim właśnie zmiana metody gry, pozbycie się balastu gierek "pod" publiczkę.

Kreacja Łapińskiego świadczy najlepiej o tym, jaka atmosfera panuje w Teatrze Nowym. Należą mu się słowa pełnego uznania za to, co zrobił w tym przedstawieniu i za to..., czego nie zrobił, chociaż go to pewnie mocno kusiło. Przeszarżowanie bowiem roli Fikejza mogłoby położyć sztukę. Doskonale grają również młodzi. Naturalnie, z przeżyciem postaci. Sceny tak łatwe do przeszarżowania, jak entuzjazm, zawiązywanie brygady współzawodnictwa - wypadły porywająco. Widać było naprawdę wielką pracę, jaką włożono w to, aby zrozumieć konsekwencje każdej postaci. Dlatego sceny w fabryce wypadają doskonale, mimo widocznego jeszcze u niektórych aktorów braku zupełnego opanowania rzemiosła, braku rutyny. Zresztą wszyscy udowodnili, że tzw. pozytywnego bohatera można grać i to prawdziwie, nie papierowo. Chciałbym zwrócić uwagę na aktora grającego Tulachę (W. Kowalski). Pracuje on w teatrze dopiero od kilku miesięcy. Okazuje się, że przy właściwym podejściu i stałym doszkalaniu wprowadzanie "nowych twarzy" daje doskonałe rezultaty.

Teatr Nowy w Łodzi pokazał, że stosując właściwe metody można dojść do dużych rezultatów. Pokazał, że ścisły kontakt z robotniczą widownią pomógł mu w stworzeniu doskonałego przedstawienia. Teatr Nowy nie jest teatrem eksperymentalnym ani "szkołą geniuszów." Nie przesądzając o dalszych jego sukcesach, można tylko stwierdzić, że jeśli nadal z równą uczciwością będzie pracował nad sztuką - powinien rozwijać się i dojrzewać nadal.

Oczywiście, można dyskutować o sztuce. Można zarzucić jej te czy inne szczegóły. Ale nie o to przecież chodzi. Wystawienie sztuki W. Kani może odegrać w naszym życiu teatralnym rolę przełomową. Po raz pierwszy pokazano nam na scenie prawdziwego robotnika. Sztuka Kani, oceniana na tle sztuk radzieckich, które widzieliśmy podczas Festiwalu, wnosi nowe elementy. Stanowi jakby ogniwo

przejściowe między klasyką radziecką a sztukami lat ostatnich, pokazującymi już przejście od socjalistycznej do komunistycznej moralności. Sztuka jest nam może dlatego specjalnie bliska, że pokazuje ten etap, który niedawno przechodziliśmy i przez który wielu jeszcze przechodzi. Poza tym sztuka rozgrywa się w środowisku robotniczym, podczas gdy większość sztuk, radzieckich, które widzieliśmy, obejmowały już okres istnienia nowej robotniczo - chłopskiej radzieckiej inteligencji. Czy sztuka jest doskonała? Oczywiście nie. Wiele można jej zarzucić. Z punktu widzenia samej roboty dramatopisarskiej, a nawet można by dyskutować co do trafności takich czy innych scen. Najlepszy dowód, że w dyskusjach poruszano te braki, część z nich nawet teatr poprawił. Tak np. akcję znacznie skondensowano (z 19 obrazów zrobiono 11), silniej zarysowano postać sekretarza partyjnego, wkładając mu w usta zasadnicze kwestie, które w wersji pierwotnej wypowiadał inżynier Nowak. Ale nie braki tej sztuki porywają robotniczego widza.

(...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji