Artykuły

Aktorski przelot nad kukułczym gniazdem

"Lot nad kukułczym gniazdem" w reż. Jana Buchwalda w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Życiu Warszawy.

Nowa premiera Powszechnego to udany powrót do głośnego tytułu sprzed 32 lat. Głównie dzięki aktorom.

"Lot nad kukułczym gniazdem" w 1977 roku na deskach Powszechnego był jednym z wielkich osiągnięć artystycznych dyrekcji Zygmunta Hübnera. Rzecz o zniewoleniu jednostki stała się w epoce Gierka niezwykłym manifestem obnażającym czasy pozornego dobrobytu i pozornej wolności. Fakt, że obecny dyrektor Powszechnego Jan Buchwald postanowił sięgnąć po ten sam utwór, jest szlachetnym gestem uczynionym w 20. rocznicę śmierci Hübnera.

Dziś "Lot nad kukułczym gniazdem" nie budzi jednak już takich emocji jak przed laty, ale przynajmniej utwierdza w przekonaniu, że ten zespół Powszechnego także należy do ścisłej teatralnej czołówki. Widać to tym wyraźniej, że sztuka Kena Keseya daje szansę na zbudowanie kreacji aktorskich.

Postać McMurphy'ego to już druga rola, którą Tomasz Sapryk odziedziczył po Romanie Wilhelmim. Na szczęście w inscenizacji "Lotu..." zrobił to lepiej niż w kontynuacji filmowych "Alternatyw 4". Sapryk jest tu prawdziwym królem życia i cwaniakiem, który każdą sytuację traktuje jak przygodę.

Wrażenie robią role Jerzego Schejbala (zagubiony Dale Harding), Piotra Ligenzy (nadwrażliwiec Billy Bibbit) i Katarzyny Zielińskiej (Siostra Flinn). Szkoda jedynie, że Aleksandra Bożek (Siostra Ratched) musi rozdzierać sukienki, by zaznaczyć swój seksapil.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji