Artykuły

Józef Stalin na basie

Wyczyn teatralny. Publiczność w Mainz po dwóch godzinach bez przerwy biła brawo wzruszona i poruszona - o "Transferze!" w reż. Jana Klaty, pokazywanym na na biennale teatralnym w Kleines Haus w Mainz, pisze Jens Frederiksen.

Powierzchnia sceny pokryta jest torfem - świat jako bagno, jako z trudem osuszane grzęzawisko. Na środku na czterech kolumnach wznosi się obramowane na fioletowo podium podnoszone do góry - enklawa potężnych władców, zatopiona w tanim glamourze jak scena jakiegoś show.

W rzeczy samej trzej panowie w sile wieku, którzy na początku spektaklu ,,Transfer'' Jana Klaty siedzą tam na górze jak podani na tacy w dobrych humorach, uśmiechając się, najpierw sięgają po instrumenty elektroniczne i chowają swoje brzuchy za gitarą basową, keyboardem i gitarą elektryczną. To, co zdaje się być parodią szumu wokół dzisiejszej rozrywki, okazuje się jednakże snopem światła rzuconym na konferencję zwycięzców wojny światowej w Jałcie w lutym 1945 roku: trzej podstarzali rockerzy to Winston Churchill (gitara prowadząca), Theodore Roosevelt (klawisze) oraz Józef Stalin (bas).

,,Transfer'' zapewnił na biennale teatralnym w Kleines Haus w Mainz jeden z najbardziej przytłaczających wieczorów podczas jedenastodniowego programu. Samo wejście jest raczej bezczelne, prawie nieokiełznane. Churchill Wiesława Cichego kwalifikuje się jako werbalny kozak o zauważalnej skłonności do przypierania ataku. W Stalinie Przemysława Bluszcza znajduje jednakże przeciwnika w postaci wesołka o zatrważającej miłości własnej. A Roosevelt Zdzisława Kuźniara siedzi pomiędzy nimi na wózku inwalidzkim i jest po prostu tym ubawionym trzecim, podczas gdy gdzieś tam na marginesie toczą się negocjacje na temat granic projektowanej powojennej Polski.

Dalej jednaj swój występ mają ci odsunięci - i szybko rozrasta się on do centralnej części spektaklu. Dziesięć ofiar kampanii polskiej Hitlera występuje na dole, na torfie, przed widownią i opowiada wreszcie swoją historię: starszy pan, którego rodzina w pruskim poczuciu obowiązku trwała na posterunku na Litwie i wszystko straciła; świadek masowego rozstrzelania w Steinbruch; starsza pani z zeszytem, który zawiera nazwiska wszystkich niegdysiejszych mieszkańców jej wsi; i wnuczek emigranta z Memelland, który mimo poszukiwań spokoju i stałego miejsca staje się globetrotterem z mottem ,,Moja walizka jest moja ojczyzną''.

Co ważne w tym wszystkim: Ofiar nie grają aktorzy - to sami dotknięci, który opisują swój los. Bardziej autentycznie już nie można. A wielka trójka na scenie gwiazdorskiej spada przy tym do rangi duchów jedynie. Wyczyn teatralny. Publiczność w Mainz po dwóch godzinach bez przerwy biła brawo wzruszona i poruszona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji