Artykuły

Przechodzień w teatrze, czyli Konwicki w Ateneum

To właśnie z Tadeuszem Konwickim kroczyliśmy latami przez "Nowy Świat i okolice", graliśmy z władzą w chowanego, dokonywaliśmy rachunku sumienia, często bolesnego, niełatwego. Autor był jednak zawsze kimś bliskim, z kim chodziło się pod rękę albo on nas, albo my jego tłumaczyliśmy z naszych słabości.

"Chcę być przechodniem, którego człowiek spotyka w życiu i wie, że nie jest sam, że są jeszcze inni na świecie. Pragnę, aby film, czy książka, która powstaje w moich rękach nie były wyrachowane, wycwanione. (...) Piszę w tym celu, żeby się z kimś skomunikować' - wyznawał. Swoje komunikaty adresował do nas - szarych, niebohaterskich, czasem heroicznych, ale częściej "spsiałych", doświadczonych wspólnym losem.

Mimo to, a może właśnie dlatego uchwycić ducha tej prozy nie jest łatwo. Krzysztof Zaleski, autor adaptacji i reżyser podejmował to ryzyko nie raz. Mówić głosem pokolenia to prowadzić dialog znaczący, napiętnowany wszystkimi symbolami, które obrastały przez lata. Ze spektaklu takiego powinien wyłonić się obraz tego, co stanowi bagaż naszych, pożal się Boże, doświadczeń, kompleksów, ran i błazenady. Spektakl, oparty na prozie autora "Małej apokalipsy", musi przy tym spełnić warunek niełatwy: nikogo nie pouczać, nikogo nie osądzać. A teatr z natury rzeczy operuje obrazem, więc środkiem o wiele bardziej dosłownym niż literatura. Tej dosłowności, w przypadku Konwickiego, trzeba się wystrzegać jak ognia. Taki obraz musi być złożony z półcieni, przebąkiwań, jak czyni to bohater, czyli alter ego autora, wciąż niepewny swego. Ale jak osiągnąć ową zgrzebność, prawdziwą czy wykreowaną, gdy owym alter ego staje się na scenie Gustaw Holoubek, z którego majestat bije nawet wówczas, gdy wkłada najbardziej wytartą kurtkę i wypchane spodnie? Konwicki pisze: "Jeśli mam czytelnikowi coś do przekazania, to przekazuję to przy pomocy środków najprostszych i najskuteczniejszych. Mnie interesuje wolność przeżycia. Mój bohater maszeruje raz szybciej, raz wolniej, w kurzu, w bólu, w umieraniu - i wstyd powiedzieć- nie bardzo wie, dokąd idzie".

W przedstawieniu opartym głównie na tekstach z "Kroniki wypadków miłosnych" i "Małej apokalipsy", można raczej mówić o owym mistrzostwie. Większość ról granych jest perfekcyjnie. Mniej czuje się wspólnotę. A może wina tkwi w nas? Może nie umiemy już słuchać proroków? Może nie potrzebujemy artystów charyzmatycznych? Bo przecież spektakl przenosi zawarte w literaturze Konwickiego nasze gorzkie doświadczenia, bezradność, obnaża pozy, prześmiewa wykręty. Szkoda, że przedstawienie w "Ateneum" nie stało się spektaklem kultowym, cokolwiek miałoby to znaczyć. Oprócz Gustawa Holoubka występują: Piotr Fronczewski, Anna Seniuk, Krystyna Tkacz, Janusza Michałowski. Nie mogę pominąć Dominiki Ostałowskiej, chociażby dlatego, że mały epizod potrafi zagrać koncertowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji