Artykuły

Gorzki śmiech bucików

"Zemsta czerwonych bucików", monodram w wykonaniu Janusza Stolarskiego, w reż. Sławomira Michała Chwastowskiego na scenie Platformy Artystycznej O.B.O.R.A. w Poznaniu. Recenzja Stefana Drajewskiego w Głosie Wielkopolskim.

Premiera "Zemsty czerwonych bucików" odbyła się dziewięć lat temu. Monodram w wykonaniu Janusza Stolarskiego wyreżyserował Sławomir Chwastowski. Sztuka Philipa D. Galasa zbulwersowała wtedy środowisko poznańskie. Ze sceny padały bowiem słowa których w dobrym towarzystwie nie wypada używać, zwłaszcza w nadmiarze. Spektakl z różnych względów szybko zszedł z afisza. Dziś warstwa językowa "Zemsty czerwonych bucików" wydaje się kaszką manną. Mamy za sobą doświadczenia sceniczne z nowymi brutalistami, a wśród elit zapanowała wręcz modą aby swoje wypowiedzi okraszać jakimś siarczystym słowem przypisanym niegdyś do języka lumpenproletariatu. Czy to oznaczą że monodram Stolarskiego stracił pazur? Przede wszystkim jest to nieco inny monodram. Grany jest niemal w knajpie (podczas spektaklu słychać było odgłosy biesiady w Wielkopolskiej Zagrodzie), czyli w środowisku, o którym, opowiada bohater - Dymitriątko. Stolarskiemu przybyło lat, ale nie śpiewa lepiej niż wtedy. Ma jeden, bardzo ważny rekwizyt - kontrabas. Nie pierwszy raz okazuje się na scenie, że ten duży instrument jest bardzo poręczny. Ze względu na kształty może być kochanką, żoną, stołkiem barowym, partnerem do rozmowy...

Dymitriątko, byłe cudowne dziecko, ma kłopoty z osobowością. Jest już Dymitrem. Czasy świetności ma już za sobą, a ich symbolem i przekleństwem są czerwone buciki. Niestety, nie zawsze cudowne dzieci wyrastają na cudownych artystów. Z tym problemem, by nie rzec mitem, próbuje się rozprawić bohater "Zemsty". Naszemu kontrabasiście wszystko się pomieszało: dzieciństwo z dorosłością, bo ta przyszła zapewne za wcześnie, estrada z życiem, bohaterowie lektur z partnerami życiowymi i scenicznymi..

Dziewięć lat temu "Zemsta czerwonych bucików" i sam Stolarski wydawali się nieco bardziej śmieszni. Może dobrze się stało, że aktor odłożył monodram na kilka lat do przechowalni.

Pytania, które padają ze sceny, które rodzą się u odbiorcy, dotyczą ciągle tego samego: Czy wszystko jest na sprzedaż? Czy wszystko można obśmiać i okpić? Wreszcie - czy do końca można w człowieku "zabić" dziecko? Stolarski tak jak nie umie śpiewać i nie potrafi zabawiać dowcipami publiki, tak również nie potrafi dać gotowych odpowiedzi w postaci prostych formułek. Odwołując się do motywu "cudownego dziecka", pokazuje pułapki życia ludzkiego, które czasami tylko bywają spieszne, zwykle są przerażające.

Monodram wszedł do repertuaru Platformy Artystycznej O. B. O. R. A.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji