Artykuły

"0_1_0" to taki niepolski film

Od czwartku w szczecińskim kinie Zamek ostatni film zmarłego w czerwcu ubiegłego roku Piotra Łazarkiewicza, "0_1_0". Obraz powstał na kanwie sztuki Krzysztofa Bizio. - Kilka lat temu szukałem reżysera, który podjąłby się realizacji mojego dramatu "Śmieci" w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Natknąłem się wtedy z jednej strony na grupę młodych twórców, którzy tak naprawdę potrzebują jedynie tekstów skandalizujących. Z drugiej strony byli reżyserzy uznani, którzy bali się podejmować ryzykowne wyzwania. Na tym tle Piotrek wyróżniał się jako postać "dziwna", znany reżyser zainteresowany nowym tekstem. Potem wyreżyserował kolejne spektakle teatralne według moich dramatów - opowiada dramaturg.

Tekst szczeciński dramaturg napisał na zamówienie reżysera, najpierw do jego spektaklu "Generacja". Rzecz pokazuje jeden dzień w nadmorskim mieście. To siedem pozornie niezależnych od siebie opowieści, których bohaterami są młodzi ludzie z różnych środowisk, o różnym statusie społecznym i wykształceniu.

Seanse w kinie Zamek w czwartek o godz. 17.30, w sobotę i niedzielę o godz. 17.40 i 19.15. Wstęp 13 zł.

Ewa Podgajna: Jak pan poznał Piotra Łazarkiewicza?

Krzysztof Bizio: Kilka lat temu szukałem reżysera, który podjąłby się realizacji mojego dramatu "Śmieci" w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Natknąłem się wtedy z jednej strony na grupę młodych twórców, którzy tak naprawdę potrzebują jedynie tekstów skandalizujących. Z drugiej strony byli reżyserzy uznani, którzy bali się podejmować ryzykowne wyzwania. Na tym tle Piotrek wyróżniał się jako postać "dziwna", znany reżyser zainteresowany nowym tekstem. Potem wyreżyserował kolejne spektakle teatralne według moich dramatów, "Fotoplastikon" dla teatru telewizji, słuchowiska. Był człowiekiem środowiska, które wchodziło w życie w okresie stanu wojennego i bardzo zwracało uwagę na sprawy etyki. Zachował młodzieńczość, był otwartym, ciepłym człowiekiem. W pewnym momencie nasze kontakty czysto artystyczne przerodziły się w przyjaźń.

"0 _1_0" musiał być dla niego ważnym filmem, wracał nim po długiej przerwie na duży ekran.

- Każdy człowiek ma ludzi, którzy go lubią i może też trochę wrogów. Piotr przez 15 lat próbował zrealizować film. Z różnymi projektami był czasami bliżej, czasami dalej. Zdecydował się na okrojony budżet, film realizowany w ciągu 15 dni zdjęciowych, gdy np. "Cztery noce z Anną" Skolimowskiego miały ich ponad 60. Na planie kadry były realizowane więc prościej, szybciej. Sprawiał wrażenie człowieka, który musi zrealizować ten film.

Recenzje były różne.

- Jeśli ktoś do tego filmu podejdzie jak do dokumentacji rzeczywistości, to będzie uważał, że sytuacje są nieprawdopodobne, że są nieścisłości. Ale to dlatego, że nas interesowało nadanie mu pewnej teatralności, żeby opisać pewne historie w szerszej perspektywie. Trzeba iść na ten film z nastawieniem, że to coś innego niż na ogół robimy w Polsce. To taki niepolski film. Zapytałem go, czy to dobrze, czy źle. "Nie wiem, robiłem, jak umiałem" - odpowiedział.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji