Artykuły

Człowiek z okładki

- Bardzo lubię pracę we Współczesnym. Czuję się częścią tego zespołu. Mam szczęście pracować z ludźmi, których uważam za mistrzów. Nie będę wymieniać nazwisk, bo przecież nie o to chodzi, zresztą byłoby to niezręczne dla mnie, ale muszę przyznać, że w tym teatrze mogę liczyć na pomoc, prawdziwe wsparcie i porady wielkich aktorów - mówi AGNIESZKA SIENKIEWICZ, aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie.

Najmłodsza i najbardziej szalona z babskiej ekipy serialu "Agentki". Kocha teatr i to dla niego przyjechała do Warszawy. Gra w jednym z najlepszych teatrów w Polsce - w Teatrze Współczesnym. Uwielbia prozę Marqueza i poezję Baudelaire'a.

Gabriel Garcia Marquez, Twój ulubiony pisarz, mawia, że zawsze najtrudniejszy jest początek. Czy początek przygody aktorskiej był dla Ciebie najtrudniejszy?

- Myślę, że moim najtrudniejszym początkiem był start na studiach w szkole aktorskiej. Miatam 17 lat, gdy zostałam studentką. To było trudne nie tylko ze względu na wiek, ale i osobowość. Wcześniej nie miałam dużych doświadczeń z aktorstwem, w ogólniaku chodziłam na zajęcia kółka teatralnego, ale to było zupełnie coś innego... Tutaj trafiłam do środowiska artystów i nagle musiałam pokonać barierę wstydu, pokazać swoje emocje... Bardzo trudno było mi się oswoić z tym, że ciągle ktoś oceniał moją grę, pracę nad warsztatem aktorskim. Zastanawiałam się nawet nad zmianą studiów. Myślałam, że na pedagogice, na którą też się dostałam, będzie mi łatwiej, że aktorstwo jednak nie jest dla mnie. I wiesz, kto mi wtedy najbardziej pomógł? Ludzie z roku, wykładowcy. To właśnie dzięki nim szybko odnalazłam swoje miejsce na studiach.

Policealne Studium Teatralne przy Teatrze im. Stanisława Jaracza w Olsztynie to chyba dobra szkoła, skoro grasz w jednym z najlepszych teatrów w Warszawie?

- Tak, to świetna szkoła. I naprawdę wielu bardzo zdolnych aktorów ją ukończyło. Niektórym po prostu zabrakło szczęścia, by znaleźć pracę w znanym zespole aktorskim. My byliśmy bardzo zgraną grupą studencką. Do dziś bardzo się wspieramy, pomagamy sobie w pracy. Pokazujemy zdjęcia kolegów w produkcjach, polecamy. Mój pierwszy etat w teatrze w Kaliszu zawdzięczam tak naprawdę przyjaciółce z roku, która poleciła mnie dyrektorowi, gdy ten powiedział jej, że szuka aktorki o dziecięcym typie urody. W kaliskim teatrze grałam rok, potem postanowiłam przenieść się do Warszawy. Maciej Englert, dyrektor Teatru Współczesnego, organizował warsztaty aktorskie, na które się dostałam. No i zostałam w stolicy. Nie dlatego, jak myślą co poniektórzy, by grać w serialach, tylko po to, by grać w teatrze. Ja kocham teatr. Powiem szczerze, że tremę odczuwam, grając nie na deskach teatru, lecz na planie filmowym.

Miałaś okazję poznać środowisko aktorów grających na tzw. prowincji teatralnej, teraz poznajesz środowisko teatralne stolicy. Jakie są Twoje spostrzeżenia?

- Aktorom grającym w mniejszych miastach pozostaje tylko teatr. Nie mają innych, dodatkowych prac w serialach czy w dubbingu. Dlatego też po próbach teatralnych nie biegną do innych prac, tylko zostają w teatrze, by dwie, trzy godziny gadać w bufecie o pracy. W Warszawie jest inaczej, co nie znaczy, że gorzej.

Nie ukrywam, że bardzo lubię pracę we Współczesnym. Czuję się częścią tego zespołu. Mam szczęście pracować z ludźmi, których uważam za mistrzów. Nie będę wymieniać nazwisk, bo przecież nie o to chodzi, zresztą byłoby to niezręczne dla mnie, ale muszę przyznać, że w tym teatrze mogę liczyć na pomoc, prawdziwe wsparcie i porady wielkich aktorów. Opowiem tylko jedną historię. Pamiętam, jak po moim debiucie na scenie, gdy stałam za kurtyną, pełna emocji i obaw, jak wypadłam, przechodziła obok mnie Stanisława Celińska. Uścisnęła moje ramię i podniosła kciuk, szepcąc "Jest super". Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak byłam wzruszona i szczęśliwa! Po innej sztuce odciągnęła mnie na bok i powiedziała mi: "W tej scenie robisz pauzę w tym miejscu. Wiesz, spróbuj zrobić pauzę w innym miejscu, a myślę, że będzie lepiej brzmiało". Tak zrobiłam i rzeczywiście moja kwestia brzmiała o wiele lepiej.

Nie myślałaś o tym, by skończyć Akademię Teatralną w Warszawie?

- Po skończeniu szkoły w Olsztynie myślałam o tym, ale tak naprawdę byłoby to powielanie dyplomu, który już mam. Jestem dyplomowaną aktorką. Nie ukrywam jednak, że przy szukaniu pracy w teatrze często liczy się, kto jaką uczelnię kończył.

A jaką byłaś licealistką?

- Świetnie się uczyłam, ale nie byłam kujonem! Czytałam też "Cogito", to z niego uczyłam się również do matury. Mieliście fajne materiały powtórkowe. Wiesz, że jeszcze w domu mam roczniki Waszej gazety? Przydały się, gdy rok temu mój brat zdawał maturę.

Masz kontakt z ludźmi ze swojej klasy?

- Tak, portal Nasza-klasa.pl pod tym względem okazał się bardzo przydatny, (śmiech)

I jak oceniają Cię Twoi koledzy? Mówią, że się zmieniłaś?

- Widzą, że jestem odważniejsza! Jeden z kolegów powiedział mi wprost: "Mata (taką ksywkę miałam i w ogólniaku, i na studiach), jak Ty się zmieniłaś. Pamiętam, jakie miałaś rumieńce, gdy musiałaś czytać referat!". Bo to prawda, że w ogólniaku byłam bardzo nieśmiała. Aktorstwo pozwoliło mi tę nieśmiałość pokonać, choć w dalszym ciągu jestem bardzo emocjonalna! Jeśli coś przeżywam, nie potrafię zrelaksować się przy książce. Jak mam jakiś problem, to mogą mi w tym pomóc tylko rozmowy z przyjaciółmi. Książki czytam więc w metrze!

W metrze? Marqueza? Jak jesteś w stanie to robić?!

- Tak, w metrze. Bardzo lubię czytać w metrze, i w ogóle uważam, że jest to też świetne miejsce do obserwowania i poznawania ludzi. Niedawno zapoznałam fajnego chłopaka. Siedzieliśmy naprzeciw siebie. Ja czytałam biografię Husajna, a on... tekst o Bin Ladenie w jakiejś gazecie. Gdy zobaczyliśmy, co czytamy, to wybuchnęliśmy śmiechem i zaczęliśmy rozmawiać. I jak tu nie lubić metra!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji