Dobry człowiek na złym miejscu
Są na świecie ludzie z dobrym samopoczuciem. Idą przez życie z głową wysoko podniesioną do góry i nic, absolutnie nic, nie jest w stanie zbić ich z pantałyku, nic nie jest w stanie ich przekonać, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Chcecie Państwo poznać jednego z nich? Oto Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu - pisze Michał Danielewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Nasz bohater umieścił na stronie internetowej publicznej instytucji, którą kieruje, reklamę komercyjnej wycieczki do La Scali (pisaliśmy o tym we wczorajszej "Gazecie"). Co więcej, reklama udaje ogłoszenie własne teatru. Ale i to nie wszystko, bo zachwalaną wycieczkę organizuje firma, z którą Sławomir Pietras współpracuje.
Ludzie o niskiej samoocenie, skłonni do ulegania presji otoczenia, w przypadku ujawnienia tego rodzaju procederu przeprosiliby za wpadkę i obiecali, że nic takiego się już więcej nie powtórzy. Ale dyrektor Pietras nie należy do mięczaków, nikt dyrektora Pietrasa nie będzie pouczał o standardach obowiązujących funkcjonariusza publicznego i dlatego dyrektor Pietras ogłosił wszem i wobec, że w swoim postępowaniu nie widzi niczego złego, że to promocja sztuki i że on tej promocji nie zaniecha, a nawet przymierza się do jej wzmocnienia.
Pewność siebie naszego bohatera cieszy. Rodzi się tylko pytanie, czy nadal powinien jej używać do kierowania wielką instytucją kulturalną Poznania. Bo ktoś, kto promocję siebie przedkłada nad promocję teatru, ktoś, kto nie rozumie, na czym polega konflikt interesów, powinien się poważnie zastanowić, czy nadal jest w stanie piastować swoje stanowisko. Zresztą dyrektor Pietras i tak ma szczęście. Gdyby podobny "numer" wywinął Waldemar Dąbrowski, szef Opery Narodowej, pewnie następnego dnia żegnałby się ze stanowiskiem. A nasz bohater dostanie tylko listownie ostrą naganę od marszałka Marka Woźniaka. Pytanie, czy zrozumie za co.
