Artykuły

Piękno jako skaza

Słynne Gombrowiczowskie karaski według receptury Horsta Leszczuka stanęły ością w gardle zakonowi gombrowiczologów regularnych. Ich głośna czkawka oraz własne grze­chy reżysera - ezoteryczny język i nadmiar pomysłów - sprawią za­pewne, że na poważną rozmowę wo­kół "Iwony, księżniczki Burgunda" w Teatrze Kameralnym będzie trze­ba trochę poczekać.

Reżyser "Iwony" debiutuje jako Horst Leszczuk, ale do krakowskiej szkoty te­atralnej przybył przed kilkoma laty ja­ko Grzegorz Jarzyna. Pod nazwiskiem Grzegorza Horsta przedstawił w hali krakowskiego "Sokoła" premierę "Małych Lunatyków" - teatralnego dialogu z "Lunatykami" według Brocha w re­żyserii Krystiana Lupy. Znajomość języka teatralnego Mikołaja Grabowskiego potwierdził reżyserując i grając w szkole przy Straszewskiego fragmen­ty sztuk Bogusława Schaeffera.

Obcujący na co dzień z metafizyką Lu­pa i zamieszały najczęściej na dru­gim teatralnym biegunie teatralny "so­wizdrzał" Grabowski, nauczyli Jarzy­nę scenicznego rzemiosła.

Największy do tej pory sukces młode­go absolwenta filozofii i reżyserii, to "Bzik tropikalny" według Witkacego wyreżyserowany pod nazwiskiem d'Albertis (Grand Prix tegorocznego festi­walu polskiej klasyki teatralnej w Opo­lu).

Przyjmując teatralne pseudonimy Ja­rzyna podejmuje z widownią grę. Śmie­je się z podziwiających te fanaberie te­atralnych bywalców, z tych, którym da­je pożywkę do niewyszukanych żartów, kpi również z siebie - trzpiota po dwóch fakultetach, nie mogącego wciąż odna­leźć własnego imienia. Sugeruje jednak i to, że nie chce, by jego prace trakto­wać jako jedno, zwarte Dzieło Artysty.

Podejmując cudze języki teatralne, spierając się z Grzegorzewskim, Lupą, Grabowskim, Witkacym, Schaefferem i Gombrowiczem, wprowadzając ele­menty teatrów innych kultur, "żerując" na kulturze wysublimowanej i językach dzisiejszych subkultur masowych, two­rzy własny język.

Teraz, jako Horst Leszczuk, sprawił nowy kłopot apologetom i prześmiew­com. Przedsuwił w Krakowie "Iwonę, księżniczkę Burgunda". W roli tytuło­wej brzyduli obsadził piękną aktorkę Starego Teatru, wziętą fotomodelkę, Magdalenę Cielecką.

Piękna Iwona

Teatr najczęściej powołuje do tej roli możliwie najbrzydszą kobietę albo przynajmniej taką, która pozwoli zro­bić z siebie scenicznego potwora. W spektaklu Bergmana np. Iwonę grała ol­śniewająco piękna Nadja Weiss, ucharakteryzowana na kocmołucha.

A Jarzyna? Przeczytał uważnie sztu­kę Gombrowicza i bardziej serio po­traktował ideę, którą z niej wyczytał, niż paplaninę narzeczonego Iwony i zło­wieszcze pomruki nieprzychylnego jej dworu.

Iwona Jarzyny jest piękna. Z początku tego się tylko domyślamy, gdy zapląta­na w nieefektowne łachy niezgrabnie stąpa w towarzystwie ciotek. Później to zauważamy, aż wreszcie po kolejnym black-oucie nie możemy już mieć wąt­pliwości, bo z ciemności, na wyciągnię­cie ręki z widowni, wyłania się najpierw jej twarz, a później cała sylwetka.

Dwór

Książę Filip (Marek Kalita) jest taki sobie. Ot, znudzony stary kawaler, któ­remu odziedziczona pozycja, inteligen­cja oraz uzyskana ogłada pozwalają na wszystko. Nudzi się i z nudów przewra­ca na nice otaczający go świat.

Król Ignacy (Mieczysław Grąbka) to brutalny prostak. Jednak, choć na każ­dym kroku daje dowody prymitywiz­mu, jego osobę wobec Innego ofceśla Majestat.

Królowa Małgorzata (Anna Polony) dba o formę, ale drzemią w niej siły, które sprawiają, że jest nieprzewidy­walna. Wiemy to z Gombrowicza. Po­przednicy Jarzyny, nazywając językiem teatralnym jej "rozmamłanie", często stawiali akcent na naiwności, senty­mentalizmie. Krakowski reżyser i An­na Polony tworzą postać obdarzoną du­żą samoświadomością (jak ona czyta te pensjonarskie wierszyki!), a jednocześ­nie bezsilną wobec transu. Szkoda tyl­ko, że w scenie, w której Królowa pod­lega nie znanym sobie siłom (Chaosu? Pozaracjonalnego porządku? Niedocieczonego?) wygłup zwycięża nad siłą wyrazu i w efekcie ważny sygnał dla widza tonie w grepsach niewybredne­go popisu.

Twardym orzechem do zgryzienia dla widza jest Szambelan (Roman Gancarczyk). Ten zimny, wystudiowany typ nie pasuje jakoś do nieokrzesanego Kró­la ani nieobliczalnej Królowej. Ale, czy ma pasować? Oni są ludźmi, a on uo­sobieniem formy w czystej postaci. Bez ludzkich pierwiastków.

Wyzwanie Innego

Dla Gombrowicza nie jest chyba naj­ważniejsze to, co stawało się niejednokrotnie pożywką dla społecznego teatru ostatnich dekad XX w. - społeczny ferment "na wysokościach", jaki wy­wołuje pojawienie się "dziewczyny z lu­du" - Iwony. Bardziej interesuje go to, co z człowiekiem czyni pojawienie się Drugiego.

Wobec pięknej, dzikiej, podniesionej kaprysem Filipa do godności księżni­czki Iwony określa się każdy. Król przy­pomina sobie ukrytą w mrokach zba­wiennej niepamięci zbrodnię, królowa na powrót poddaje się tłumionym do tej pory napadom irracjonalnych sił. To­warzysze Księcia - Cyryl (Cezary Kosiński) i Cyprian (Piotr Cyrwus) wobec tego, co niezakłamane, zostają nadzy, sam na sam ze swoją grą o sukces i bła­zenadą.

W spektaklu Jarzyny nieujarzmiona pierwotna siła, która stworzyła Iwonę, każe jej najpierw obserwować, potem milcząco protestować, uciekać, krzy­czeć, miotać się wobec fałszu, zła, za­kłamania, formy. Ale w końcu, po sza­leńczym biegu, którego nie było u Gom­browicza, bohaterka zostaje usadzona na swoim miejscu przy stole. Wiemy to z lektury: teraz zje karaski. To trudna ryba, Iwona udławi się.

Jak to rozgrywa Leszczuk? Po długich sekundach odpoczynku, biegu, dysze­nia - zaszczuta Iwona podejmuje decy­zję. Wie na pewno, co robi. Gorączko­wo wpycha do ust rybę. Umiera.

W ostatniej scenie, zgodnie z obowią­zującą formą, rodzice namawiają Fili­pa, by ukląkł w obliczu śmierci. Na dal­szym planie leży martwa Iwona. Filip waha się. Nie wiemy, czy klękając ule­gnie potędze formy, czy nadnaturalnej sile, która przywiodła go na spotkanie z Iwoną. Biało ubrane ciało Iwony uno­si się powoli.

Gdzie tu Gombrowicz?

Larum, jakie już w trakcie spektaklu podnosili niektórzy widzowie, jest dla mnie niepojęte. Czyżby, trzymając się uparcie jego Litery, nie zuważali, że sło­wo autora "Dziennika" było zdialogizowane, otwarte na odpowiedź? Czy uważają, że podniesiony przez prze­wrotnego Gombrowicza do wyżyn ma­jestatu prostak Ignac jest prawdziwym władcą? Czy nie myślą, że ważniejsze niż skupianie uwagi na horrendalnej brzydocie Iwony (która, gdy czytamy uważnie tekst, okazuje się nie tak jednoznaczna), jest wydobycie spotkania z Innym? Czy wprowadzenie pięknej Iwony nie wzbogaca czytania Gombro-wiczowskiego przekazu? Widzenia sie­bie - przez każdego z nas - bez taryfy ulgowej?.

Jarzyna nie tylko zadaje pytania. Rów­nież odpowiada Gombrowiczowi, że w przeciwieństwie do niego - wierzy w co najmniej możliwość występowa­nia mocy silniejszych od formy. Że poznawszy przekaz autora"Iwony", idzie dalej.

Forma Jarzyny

Skazą Iwony w spektaklu Leszczuka jest piękno i dzikość. Te same skazy można przypisać formie, jaką podjął w tym wi­dowisku reżyser. Grzegorz Jarzyna z rów­ną swobodą obdarza Gombrowiczowskich bohaterów zachowaniami młodych widzów, co żongluje językiem teatral­nych ojców. Bawi się formą wideoklipu i i posługuje mową świateł oraz spowol­nionych gestów Wilsona i Lupy.

Aktorów umieszcza w mieniącej się znaczeniami, obracającej wokół teatral­nych cytatów i nawiązań scenografii Bar­bary Hanickiej. Wprowdza rytmy wzię­te z treningu GI, teatru instrumentalne­go oraz kultury klasycyzmu i baroku.

W feerii pomysłów czasem zakrywa przed widzem przewodnią myśl przeka­zu. Choćby wtedy, gdy wprowadza ogra­ne sztubackie popisy w scenkach, w któ­rych Ciotka Faura (Aldona Grochal) na­mawia Księcia do uprawiania sportów. Podobnie muzyka - czasem dobrana bez pudła, kiedy indziej jest nachalnie dobi­jającym się zza ściany rezonerem.

Ta porywająca - mimo pewnych niedo­ciągnięć - "Iwona" będzie żyła i rosła. W rozmowach, polemikach, na próbach. Przerażonych gwałceniem formy i rze­komym obniżeniem lotów Leszczuka strażników Gombrowiczowskiej Litery zapewniam, że nasza literacka spuścizna narodowa nie jest zagrożona. I że Grze­gorz Jarzyna jest w formie, której każde­mu z jego zatroskanych widzów życzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji