Artykuły

Bal poetów

LITERATURA jest jednym ogromnym cmentarzyskiem, z którego na sąd kolejnych pokoleń powstają tylko nieliczni. Nieco to może i dziwne, że tak niewesoła refleksja przychodzi na myśl przy okazji widowisk mających z założenia wywołać u widza sporo śmiechu - myślę o warszawskich przedstawieniach "Ranyjulek, czyli szaleństwa Juliana Tuwima" w Teatrze Nowym i "Bal manekinów"' Bruna Jasieńskiego w Teatrze Ateneum. No cóż humor i refleksja często chodzą w parze, udowodnił to już Szekspir. Jednakże zestawienie w tym samym czasie na stołecznych scenach Jasieńskiego i Tuwima skłania do przemyśleń. Dwa przeciwstawne na dwóch krańcach bogi - futurysta i skamandryta. Jasieński należący do prądu, od którego zaczęła się przed sześćdziesięciu laty literatura nowoczesna, Tuwim - do grupy, która przetwarzała tradycję.

Takie przeciwieństwa, a los podobny. Jasieński znany z prowokacji poetyckich i groteski, Tuwim - z lirycznej komunikatywności i zjadliwej satyry. A nad oboma cisza. Jasieński podzielił los tych. którzy należą do kulturalnej awangardy danej epoki. Bardzo często wchodzą do historii literatury, ale nie pod strzechy. Tam docierają poprzez realizacje dzieł cudzych, w których rozpoznać można ich myśl i pomysły. Tuwim padł wraz z nurtem, z którym współczesna poezja musiała zerwać, aby móc pójść dalej. I teraz obaj na scenach warszawskich teatrów! W literaturze dzieliła ich przepaść epok, na scenach tylko parę ulic.

Chronologicznie na pierwszy ogień poszedł Tuwim. Teatr Nowy pod dyrekcją Mariusza Dmochowskiego przyjął widać jako zasadę zdobywanie widza za pomocą zupełnie nowego, nie ogranego repertuaru. Stąd po "Lelewelu" Wyspiańskiego widowisko z tekstów Tuwima. W ten sposób. jak wynika z programu, otwarto Scenę Poezji Teatru Nowego.

"Po Tuwimie sięgniemy do twórczości Wł. Broniewskiego i K.I. Gałczyńskiego, następnie K. Baczyńskiego i J. Czechowicza, wreszcie Z. Herberta. T. Różewicza. St. Grochowiaka, a dalej do poezji obcej - rosyjskiej i radzieckiej, francuskiej, hiszpańskiej, angielskiej, skandynawskiej".

Pięknie i budująco wyglądają takie dalekosiężne plany, oby tylko czas kadencji dyrekcji, który zawsze wielką niewiadomą, pozwolił je - zakrojone na kilka ładnych sezonów - chociaż częściowo zrealizować.

Zygmunt Listkiewicz skomponował świetną mieszankę sceniczną z poezji Tuwima, jego kabaretowych piosenek, utworów satyrycznych oraz "Balu w operze". Dzięki takiemu rozłożeniu akcentów uniknięto pewnego zestarzenia się owej poezji. Tuwim natomiast okazał się nadal urzekający jako satyryk, humorysta, autor tekstów piosenek. Świetną ramę scenograficzną - lamus przekształcający się w kawiarnię - stworzyła Liliana Jankowska. Najbardziej ryzykowna mogła się okazać inscenizacja "Balu w operze" - na szczęście Listkiewicz posłużył się groteską. Niesłychanie barwna, groteskowa wizja stworzona na scenie swoim urokiem wydatnie wsparła tekst, nadała mu nową wartość.

Na sukces spektaklu w dużej mierze złożyło się też znakomite, brawurowe aktorstwo całego zespołu oraz świetne, bardzo subtelne parodiowanie stylu przedwojennego kabaretu przez niezrównaną Irenę Kwiatkowską, a także Teresę Lipowską i Jolantę Zykun. Wśród panów interesującą kreację charakterystyczną stworzył Wojciech Zeidler.

Po sukcesie "Ranyjulek" z tym większym zainteresowaniem oczekiwano na sprawdzenie się na scenie poetyki tak przeciwstawnej, do jakiej bez wątpienia należy twórczość Bruna Jasieńskiego. Inscenizacji "Balu manekinów" podjął się Janusz Warmiński. Pierwsza część widowiska wypadła interesująco. Realizacja balu manekinów pozwoliła aktorom na pokazanie wirtuozerii gestu, mimiki porównywalnej jedynie z najlepszymi osiągnięciami pantomimicznymi. W tej części zachwycała Stanisława Celińska. Wielką kreację, zwłaszcza w drugiej części, stworzył w podwójnej roli - manekina i człowieka - Marian Kociniak. Przerzucenie się od jednej konwencji gestycznej, mimicznej i głosowej do drugiej pozwoliło temu aktorowi wykorzystać pełnię bogactwa warsztatowego i wyobraźnię.

Niestety, druga część - bal u fabrykanta Arnaux - mimo świetnych ról Joanny Jędryki, Grażyny Barszczewskiej, Ignacego Machowskiego. Piotra Pawłowskiego, Jerzego Kaliszewskiego, Bogusza Bilewskiego, nie dorównała części pierwszej. Przyczyna: zatracenie elementu groteski, bez której nie można wystawiać Jasieńskiego. Zmartwienia i kłopoty świata fabrykantów zostały potraktowane zbyt serio w dodatku spadło tempo, widowisko zostało rozbite na szereg epizodów - futurysta Jasieński został przemieniony w twórcę mieszczańskiej farsy. A szkoda.

Z tych dwóch poetów konfrontację ze współczesnością lepiej zniósł tradycjonalista Tuwim niż awangardzista Jasieński. Zapewne sporo do powiedzenia miał w tej konfrontacji wykonawca - teatr. Jeszcze jeden przykład, jak bardzo teatr może zaszkodzić lub pomóc literaturze. Niemniej wynik tej konfrontacji jest dość symptomatyczny. Wskazuje, jak bardzo awangarda nam się zestarzała, jak z awangardy robi się ariergarda. Zwyciężają natomiast trzeźwi eklektycy.

Wystawienie "Ranyjulek" i "Balu manekinów" pozwala wysnuć niezwykle optymistyczny wniosek, że teatr nasz jest z modą światową na bieżąco. Skoro są modne lata międzywojenne - wgłębiamy się wnikliwie w problemy przebrzydłych przedwojennych kapitalistów. Czy jednak moda zdoła zastąpić nam autentyczną problematykę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji