Artykuły

Współczesność wobec antyku

Bachantki w Częstochowie

W Częstochowie zaistniał spektakl dynamiczny, będący wypowiedzią bardzo interesującą, poruszający odbiorcę. Realizacja "Bachantek" jest ogromnie zwarta. Zespół pod wodzą reżysera Pawła Łysaka tak precyzyjnie zazębił wszystkie elementy teatralnej wizji, że trudno je wypreparować w próbie analizy. Kiedy wraca się myślą do premierowego wieczoru, odnajduje się w sobie zapamiętane ogólne wrażenie artystyczne, kilka wybranych scen, efektów, silnie jednak umocowanych w całości.

Poziom myślenia o antycznej tragedii wyznaczają już aranżujące sceniczną przestrzeń kolumny. Jedynie ich smukłość i rozstawienie sugerują, że wkraczamy w świat antyku. Ich forma i konstrukcja są zupełnie współczesne - drut spleciony w surowe zbrojenia oszalowane drewnem. Idea antyku w transpozycji epoki betonu. Tło neutralne w barwie, niepokojące w funkcji, znikające w mroku sceny, by zaistnieć powołane do swoich zadań dramatycznych (Bachantki ogarnięte szałem uderzają ciałem w metalową ściankę - całość działa rewelacyjnie: wizualnie i akustycznie).

W tak zarysowanej scenerii rozgrywa się tragedia opisana przez Eurypidesa. Paweł Łysak obszedł się z tekstem świadomie okrutnie, w obawie, że jego klasyczna wersja może być nużąca dla widza i mało nośna dla dziś odczytywanych znaczeń. Zredukował antyczną tragedię do tych partii, które wspierają konstrukcję, pozwalają zachować logikę narracji. Odrzucił większość chórów, pozostawiając tylko nieliczne śpiewy, budujące nastrój opowieści, oddające starożytne tło wydarzeń.

Czas, jaki reżyser uzyskał dzięki tym zabiegom, wypełnił ruchem scenicznym. Zaaranżowany przez Renatę Tomaszewską balet menad zastąpił statyczne chóry, swoim tańcem zdynamizował przedstawienie. Przyznać tu trzeba, że choreograf znakomicie wypełnił swoje zadanie - nie tylko przez właściwy układ nowoczesnych tańców, ale też dzięki przygotowaniu młodych dziewcząt, wcześniej scenicznie surowych, wyszukanych przez prasowe anonse. Adeptki wspierane były przez aktorki częstochowskiego teatru.

Nie sposób nie podkreślić w tym momencie roli muzyki Marcina Błażewicza - nowoczesnej w formie, mocnej jako środek teatralny, dynamizującej i dramatyzującej przedstawienie - a równocześnie sięgającej korzeniami do tego, co w muzyce najbardziej pierwotne.

Marek Ślosarski i Omar Sangare, para aktorów prowadząca dramat, pozostaje z sobą w stałym zespoleniu - aktorstwo obydwu jest najwyższej próby. Penteusz i Dionizos są w swoich emocjach czymś w rodzaju naczynia połączonego. Początkowo Penteusz Slosarskiego to strona dominująca - Dionizos-Sangare pozostaje wyciszony, ogranicza się do małych gestów dłoni. Momentem wyrównania poziomu energii jest znakomita scena po cudownym uwolnieniu się boga z więzienia. Koncentruje się w jednym geście - stanowczego podźwignięcia Penteusza z ziemi przez Dionizosa. Paradoksalnie - to właśnie jest moment początku upadku niewiernego króla.

Wszystkim walorom częstochowskich Bachantek towarzyszy kilka ciekawych pomysłów reżyserskich. Paweł Łysak wykazał się doskonałym wyczuciem przestrzeni i umiejętnością jej budowania. Światło ma swoją rolę do odegrania kilkakrotnie, a najmocniej tworzy nastrój już w finale, kiedy potężne drzwi otwierają się, a spoza nich pada oślepiająca jasność, z niej wynurzają się postaci dramatu. Bachantki Eurypidesa, pochodzące z V wieku p.n.e., przenoszą na scenę mit o czasach rozprzestrzeniania się kultu Dionizosa jako oficjalnej religii Grecji. Węzłowym momentem dramatu jest starcie konserwatywnego króla Penteusza, odrzucającego nadchodzącą nowość, z Bachantkami, wyznawczyniami kultu, oszalałymi w religijnej ekstazie i, bezpośrednio, z Dionizosem domagającym się należnej mu czci. Znaki inscenizacyjne każą oczywiście odczytywać starożytną tragedię w kontekście współczesności.

Wszyscy jesteśmy zmęczeni rzeczywistością, nie tylko ci niedojrzali. Wszyscy skłonni jesteśmy poddać się odlotowi - jakąkolwiek formą by on był. Nie chcemy patrzeć na świat realistycznie, racjonalistycznie, uciekamy w światy sztuczne. Drogą ucieczki mogą być narkotyki - jak sugerował reżyser w przedpremierowych wypowiedziach, ale także wygodne mity, którym się poddajemy: ułuda łatwego dobrobytu, fanatyzm światopoglądowy.

Nowa religia ubrana jest w bardzo kuszącą ze wnętrzność. Penteusz ulega jej ułudzie i ponosi ostateczną karę - karę za ciekawość bez wiary. Ponosi również karę za to, że poddaje się presji argumentacji: bo cała Grecja już uległa. W swoim uporze przy wielości kultów, oporze przed jednym kultem państwowym, był twardo-głowym konserwatystą czy ostrożnym racjonalistą? Pytań takich współczesność skonfrontowana z antykiem w częstochowskiej inscenizacji Bachantek przynieść może wiele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji