Czy parkiet to jest świat?
Ciekawą ewolucję przechodzi scena przy ulicy Jaracza. Coraz częściej wyręcza ona teatry muzyczne. O ile solenne premiery w tym teatrze przechodzą niezauważone - spektakle muzyczne cieszą się burzliwą frekwencją i życzliwością recenzentów. Pierwszą premierą sezonu 86/87 stało się "Przeklęte tango". Scenariusz Leny Szurmiej podwiązany został do powieści Manuela Puiga. Ale temat powieści: śmierć młodego Juana Carlosa - podrywacza i uwodziciela - rozpisany został na figury tanga. Dramaty, rozważania o życiu i zgonie, egzystancjalne lęki, bebechowate spazmy to tanga, tanga, tanga... Pomysł Leny Szurmiej - librecistki znalazł wsparcie w pracy Leny Szurmiej - reżyserki. Okazał się atrakcyjny i nośny. Tak jak niedawny "Bal"- film o losach sali tanecznej, "Przeklęte tango" stara się opowiedzieć historię zbiorowości. Nie zawsze to się, niestety, udaje. Dobrym konceptom reżyserskim i świetnej choreografii (o to zadbał Jan Szurmiej - jeden z nielicznych profesjonalistów) towarzyszy materiał literacki marny, chwilami wręcz grafomański. Teksty tang napisał Andrzej Ozga. Pewnie, wiele oryginalnych tang to brednie. Ale tutaj mamy do czynienia z teatrem. Z inną funkcją rymowanek, z pewnym uwzniośleniem pieniężnych słów. Pan Ozga pisze natomiast od metra; bez wyczucia stylu i bez zrozumienia, że język tekstów to nośnik sensu przedstawienia. W dodatku pieśnidła są rozbrajająco nieporadne wersyfikacyjnie. W mieście, gdzie przyszło na świat tyle znakomicie napisanych tekstów tang (Hemar, Tuwim, Szlengel, Jurandot) ta radosna twórczość wpuszczona na scenę dziwi i smuci. Naśladowanie chwytów z "Końca Europy", cytaty z Kantora - proszę bardzo. Świadczą o bacznym obserwowaniu sytuacji współczesnego teatru. Nie powinna jednakże łączyć się z tym obojętność wobec literatury, bez niej teatr to tylko rejestr trików, szybko wychodzących z mody i skazanych na zapomnienie... Na pochwałę zasługuje scenografia Krzysztofa Baumillera, kostiumy Ireny Biegańskiej i strona muzyczna spektaklu, o którą zadbał Janusz Tylman. Spośród aktorów wyróżnić warto parę: Artur Barciś - Jerzy Kryszak; Marię Ciunelis i Emiliana Kamińskiego. Rozczarowują studenci PWST: są żadni. Wychodzących żegna sformułowanie, streszczające myśl utworu: "Czy parkiet to jest świat, czy świat to parkiet..." Obawiam się że zdania będą podzielone, a małolaty zanucą "Mój jest ten kawałek podłogi".