Artykuły

Szczęściarz

O wielu laureatach Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu dziś już się nie pamięta. Wystąpili na kilku festiwalach, potem wrócili do domów, do biur. Janusz Radek śpiewał już na festiwalach. Przesiadywał też w biurach. Ale jego historia ma inny finał.

Czapka naciągnięta na uszy, głowa wtulona w ramiona. Na ulicy nie do rozpoznania. Za kulisami staje z boku, przypatruje się kolegom. O sobie opowiada niechętnie. - Janusz jest nieśmiały - twierdzą jego koledzy. - Dlatego lubi teatr. Czuje, że tam może wszystko. Na scenę trafił 12 lat temu (dziś ma 35 lat). W Krakowie, gdzie mieszka. Były to różne sceny. Raz poetycka, raz rockowa, raz kabaretowa. - Koledzy mówili, że próbowałem wszystkiego, bo nie mogłem się zdecydować, co mam śpiewać. A to nieprawda. To, co mnie interesowało, chciałem połączyć w jednym - mówi Radek. Nie kształcił się wokalnie. Gamy i pasaże ćwiczył przy pianinie w domu. O szkole artystycznej nie myślał. Zaczął prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem przerzucił się na historię, bo chciał się czegoś dowiedzieć. O ludziach. O świecie. Śpiewał i grał po zajęciach. - Zawsze ceniłem tych artystów, którzy wchodzili na scenę bez szkolnego przygotowania. Tak jak na przykład Mirosław Czyżykiewicz. Wierzyłem, że jeśli coś potrafię, to przetrwam. Zrobił dyplom. Skończyła się nauka, zaczęło. .. pisanie i produkowanie reklam. Ożenił się, urodziło się dziecko. Potrzebne były stałe dochody. Myślał, że to koniec śpiewania. Plan zmienił jeden telefon. Zadzwonił reżyser Marcel Kochańczyk i powiedział, że w Teatrze Rozrywki w Chorzowie realizuje musical "Jesus Christ Superstar". Rekomendował go Maciej Balcar, który miał być Jezusem. Potrzebny był Judasz. Rockandrollowy Judasz. To rola dla Radka. - Stres związany z pracą na scenie pokonałem pokorą. Wiedziałem, że o graniu w teatrze wiem mało. Chłonąłem więc każdą uwagę, wskazówkę. Przed premierą nie miałem tremy. Mówiłem sobie: co się może stać? Jesteś dobrze przygotowany. Do dziś nie wychodzę na scenę, jeśli nie jestem siebie pewien. Żadnych słabych punktów. Dopiero gdy wiem, że nadałem piosence właściwy kształt, wykonuję ją publicznie. Po tym spektaklu (zagrano go do dziś ponad 130 razy) przyszły następne propozycje. Ktoś Radka zauważył, ktoś zaproponował rolę (na przykład Puka w "Śnie nocy letniej" w Teatrze Muzycznym w Gdyni), reżyserzy widowisk muzycznych zobaczyli go w obsadzie swoich przedstawień (między innymi w głośnym "Kombinacie" z piosenkami Republiki). Zrealizował własny spektakl. Nagrał płytę. Robi i żyje z tego, co lubi. Szczęściarz. Dużo gra, ale nie uważa się za artystę, który ciągle podróżuje i zaniedbuje życie rodzinne. - Kiedyś przez siedem miesięcy pracowałem w Gdyni. Do domu wpadałem na chwilę. Myślałem, co będzie z nami, co z więzią, która nas łączy? Czy jeszcze jakaś jest? Często myślę w ten sposób. Co wtedy robię? Trzeba się przytulać. Przytulać i czasem rezygnować. Dostał propozycje zagrania w Warszawie. Odmówił, choć długo się zastanawiał. Spektakl "Królowa nocy" z piosenkami między innymi z repertuaru Marleny Dietrich, Bjork, Niny Hagen, Ute Lemper zrobił też po to, żeby samemu planować czas. Piosenka "Pocztówka z Avignonu", którą zgłosił do konkursu Eurowizji, furory nie zrobiła. Co prawda pokazał w niej swoje możliwości wokalne, ale nie był to materiał na przebój. W dodatku teledysk promujący utwór okazał się niechwytliwy. W spektaklu "Królowa nocy" (ukazała się właśnie płyta z tego przedstawienia) zmienia się kilka razy podczas występu. Raz jest bardem, raz rockmanem. W teatrze tak można. To miejsce dla niego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji