Schudnąć ze śmiechu
Wojciecha Pokorę spotykamy w warszawskim Teatrze Nowym podczas próby "Wiktora albo dzieci u władzy" R. Vitraca. Premiera tej sztuki dopiero pod koniec maja, więc tym razem znanego aktora podpytujemy o jego ostatnie dokonania reżyserskie.
Teatr Kwadrat sapowiada prapremierę komedii Stanisława Tyma "Fifty-Fifty" w Pana reżyserii. Fifty-fifty, czy oznacza to, ze jest Pan pół na pół aktorem i reżyserem?
- O nie! Jestem przede wszystkim aktorem. Reżyseruję tylko czasami, raz na parę lat. Jest to bowiem zajęcie ogromnie pracochłonne i wyczerpujące. Przy realizacji komedii Tyma schudłem aż 5 kilogramów.
Czy aby inscenizować komedie trzeba mieć poczucie humoru?
- Różnie. Nie mam na to recepty
Czy "Fifty-Fifty" jest śmieszne?
- Myślę, że tak. Pokazaliśmy już trzy przedstawienia "dla rozgrzewki" i publiczność bawiła się znakomicie, mimo że pointa tej sztuki wcale nie jest zabawna. Rzecz dzieje się na prowincji, w małomiasteczkowej atmosferze na przełomie lat 79/80. Już czas akcji wskazuje jakich problemów ona dotyka. Poza tym w spektaklu dużo jest muzyki, tańca i to w wykonaniu doborowych aktorów, w świetnych strojach prosto z "Mody Polskiej". .