Artykuły

Jednak teatr

- Po maturze podjąłem studia politechniczne. Ale teatr był we mnie cały czas. I nagle po roku studiów podjąłem decyzję: jednak teatr. Po latach zrozumiałem, że pokierował mną instynkt. Że to była droga do pokonania własnego lęku i wstydu, do publicznego uwalniania emocji - mówi ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ, aktor, reżyser, pedagog

Mój ojciec zmarł, gdy miałem dwa lata. Wychowywałem się w bardzo zintegrowanej i silnej rodzinie mojej matki. Głównie w pobliżu jej braci, Jana i Jerzego Kreczmarów, oraz Erwina Axera, który ożenił się z moją ciotką. W czasie okupacji mój wuj Jan Kreczmar czytał swojej żonie, lwowskiej aktorce, całą podstawową literaturę polską: Prusa, Sienkiewicza, Żeromskiego, Berenta i innych. Przy tej okazji on sam ćwiczył, a ja słuchałem tego skulony w kącie. Te czytania i rozmowy o teatrze gdzieś się we mnie odkładały. Podobnie jak jedyna w czasie okupacji wizyta w kinie na filmie "Dorożkarz numer 13", na który naciągnąłem mamę. I recital śpiewno-poetycki Mariusza Maszyńskiego w restauracji na rogu Foksal i Chmielnej, w której mój wuj był barmanem. A w wyzwolonym Lublinie - dokąd przenieśliśmy się z Warszawy ogarniętej Powstaniem - "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego grane przez Teatr Wojska Polskiego. Z tych punkcików powstawał świat, w którym mogłem czuć się bezpiecznie. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogę zostać aktorem. Byłem dzieckiem wstydliwym i introwertycznym.

Wojna skończyła się, gdy miałem 11 lat. Od tego momentu bywałem w teatrze prawie codziennie. Jeździłem też do Łodzi, gdzie toczyło się prawdziwe życie teatralne. Po maturze podjąłem studia politechniczne. Ale teatr był we mnie cały czas - urywałem się z zajęć, żeby zdążyć na przedstawienia. I nagle po roku studiów podjąłem decyzję: jednak teatr. Po latach zrozumiałem, że pokierował mną instynkt. Że to była droga do pokonania własnego lęku i wstydu, do publicznego uwalniania emocji. Analiza aktorska, a więc analiza psychiki ludzkiej. Możliwość wchodzenia w inne charaktery, odnajdywania ich w sobie, rozbudowywania własnej wyobraźni i osobowości. Zrozumiałem, że to jest świat dla mnie. Że to jest mój rodzaj filozofii - próba zrozumienia drugiego człowieka, próba odkrycia jego racji, jakakolwiek by ona (również obrzydliwa czy okrutna) była. A przy tym etyka teatru i dyscyplina. Teatr to był zakon, do którego się wstępowało. Teatrowi trzeba było poświęcić wszystko. I ja to zrobiłem. Przez wiele lat nie zbudowałem życia prywatnego, bo aktorstwo to zawód wędrowny. W sensie życiowym, ale też psychicznym. Jak powiedział Jerzy Kreczmar: "Życie jest zjawiskiem bardzo serio, więc można je traktować z dystansem, natomiast teatr to z założenia instytucja nieserio, więc trzeba ją traktować bardzo odpowiedzialnie". Ten wybór drogi był z mojej strony aktem wielkiego bohaterstwa. Początek był straszny: urywałem się z ćwiczeń na Akademii Teatralnej. W mniejszym stopniu, ale ta walka trwa do dziś. Napięcie daje napęd do tego zawodu. Lęk i chęć kontaktu. Twórca coś proponuje, ale sztuka rodzi się w widzu. To jest wspólny wysiłek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji