Artykuły

Wspomnienie: Eugeniusz Poreda (13.09.1905-17.06.1972).

Zjawił się w Teatrze m.st. Warszawy (dziś Teatr Powszechny) w lipcu 1945 roku, wraz z Andrzejem Krasickim, po odwołaniu mojego pierwszego dyrektora - Jana Mrozińskiego, twórcy tego pierwszego powojennego teatru w Warszawie. Był człowiekiem dobrym, szlachetnym i wrażliwym, kochającym teatr i ludzi. Pracowałem z nim najpierw dość krótko, bo zaangażowałem się do Teatru Polskiego Arnolda Szyfmana. Na drugiej scenie Teatru m.st. Warszawy, w Teatrze Małym przy ul. Marszałkowskiej 81, w ruinach Warszawy, zagrałem jeszcze w sztuce Heleny Buczyńskiej "Obcym wstęp wzbroniony", inaugurującej sezon artystyczny 1945-46. Sztuka cieszyła się ogromnym powodzeniem i wyciskała potoki łez na widowni. Dyrektor Poreda nie był zadowolony, że opuszczam jego teatr, mimo to obsadził mnie w tej sztuce, a potem długo nie robił zastępstwa. Grałem tę rolę Janka do chwili premiery w Teatrze Polskim, czyli do dnia 17 stycznia 1946 roku. Rozstaliśmy się w przyjaźni, a na pożegnanie Poreda powiedział, że zawsze kiedy zechcę, mogę do niego wrócić.

Po roku, jak syn marnotrawny, powróciłem do jego teatrów, które rozrastały się jak przysłowiowe grzyby po deszczu i przybrały nazwę MTD, czyli Miejskie Teatry Dramatyczne. Było mi u Niego dobrze. Lubił mnie i cenił. Dbał o mój rozwój artystyczny. Grałem u Niego bardzo dużo.

Był człowiekiem pełnym pasji i zaangażowania mimo choroby płuc, która drążyła jego organizm. Urodził siew roku 1905. Maturę zdawał w Gimnazjum Wojciecha Górskiego w Warszawie. Pochodził z rodziny robotniczej i nigdy się tego nie wstydził. Nie udawał arystokraty jak inni. Nie opowiadał bajek o swoim życiu. Jego ojciec był szewcem i pracował w naszym teatrze. Jego brat Kazimierz był znakomitym śpiewakiem operowym. Cała rodzina Poredów to ludzie utalentowani, uczciwi i pracowici.

Eugeniusz Poreda był nie tylko dyrektorem, którego lubili wszyscy, ale także aktorem, wytrawnym reżyserem i scenografem. Człowiekiem o szerokich zainteresowaniach. Wiatach dwudziestych ubiegłego wieku związał się z Instytutem Reduty, a potem z zespołem Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego, którym kierował Leon Schiller. Występował sporadycznie w Teatrze Polskim w Warszawie. W latach 1929-1932 związany z Teatrem Ateneum w Warszawie, pracował jako aktor, reżyser i scenograf. Był współtwórcą Centralnej Sceny Robotniczej TUR, którą kierował od roku 1931. Marzył o ruchomym teatrze robotniczym dla mas i składał w tej sprawie memoriały u władz. Działał w ruchu amatorskim, upowszechniając poezję W. Broniewskiego, S.R. Dobrowolskiego, A. Maliszewskiego i E. Szamańskiego. Realizował wielkie widowiska plenerowe, min. "Dziady" Adama Mickiewicza, "Gody weselne" i "Pieśń o życiu i chlebie" - z okazji I Zjazdu Polaków z Zagranicy.

W sezonie 1934-35 prowadził Teatr Comoedia przy ul. Karowej 18. Borykał się z dużymi kłopotami finansowymi. Kiedy właściciel sali podwyższył mu czynsz, zorganizował strajk okupacyjny, który trwał przez kilka dni i odbił się głośnym echem w całej Polsce. Otrzymał wtedy od władz jakąś drobną dotację, ale niewiele to pomogło i teatr trzeba było zamknąć. W roku 1936 ziściło się wreszcie jego marzenie o teatrze dla mas. Mianowano go dyrektorem Teatru Powszechnego, z siedzibą najpierw w dawnym Teatrze im. W. Bogusławskiego przy ul. Hipotecznej, a potem na Pradze w Domu Żołnierza Polskiego. Teatr ten grywał w różnych dzielnicach Warszawy, w wynajmowanych salach, zazwyczaj peryferyjnych. Grał interesujący i ambitny repertuar. W roku 1938, w Teatrze Wielkim zrealizował "Harnasie" Karola Szymanowskiego.

W roku 1939, kiedy wybuchła druga wojna światowa, we wrześniu brał czynny udział w obronie Warszawy. Dostał się do niewoli, ale udało się mu z niej szczęśliwie uciec. Wrócił do okupowanej przez Niemców Warszawy i pracował początkowo jako robotnik, a potem jako urzędnik w magistracie. Był żołnierzem Armii Krajowej i dowódcą organizacji Wawel. Prowadził konspiracyjną działalność teatralną. Po wojnie, kiedy objął dyrekcję istniejących już dwóch teatrów - Teatru m.st Warszawy przy ul. Zamoyskiego 20, który przemianował na Teatr Powszechny, istniejący do dzisiaj dzisiaj, oraz Teatru Małego przy ul. Marszałkowskiej 81 róg Hożej - zaczął szukać innych ocalałych z pożogi wojennej sal w różnych częściach Warszawy. Otwierał kolejne sceny, które przetrwały do roku 1949 pod wspólną nazwą Miejskie Teatry Dramatyczne. Były to: Scena Muzyczno-Operowa przy ul. Marszałkowskiej 8 (później Teatr Rozmaitości), w częściowo ocalałym przedwojennym Teatrze Malickiej, Teatr Jaskółka na Marszałkowskiej 67, szybko zmieniony na Teatr Miniatury i Teatr Comoedia na Pradze, przy ul Szwedzkiej.

W roku 1949 zdjęty nieoczekiwanie ze stanowiska dyrektora, niemal identycznie jak Mroziński, odszedł rozgoryczony i opuścił Warszawę. Wyjechał do Częstochowy, gdzie przez jakiś czas prowadził Teatr Miejski. Reżyserował też gościnnie w całej Polsce. W roku 1951 wrócił do Warszawy na stanowisko kierownika artystycznego Teatru Nowego przy ul. Puławskiej. Od roku 1960 był w zespole aktorskim Teatru Współczesnego Erwina Axera. Na scenie występował dość rzadko. Do choroby płuc doszło jeszcze serce. Lekarze kazali się mu oszczędzać. Był w tym teatrze przez lat dwanaście. Zagrał między innymi wzruszająco Ojca w "Dwóch teatrach" Jerzego Szaniawskiego, Józefa w widowisku "Po górach, po chmurach", męża Maryny w "Potędze ciemności" i jedną z ról w słynnym przedstawieniu, które biło rekordy powodzenia: "Kariera Artura Ui" Bertholda Brechta, z Tadeuszem Łomnickim w roli tytułowej.

Żoną Poredy i wierną towarzyszką jego życia była utalentowana aktorka, Hanna Bielska, która za jego dyrekcji była pierwszą aktorką teatrów miejskich, cenioną przez krytyków i publiczność. Grała dużo, bo na to zasługiwała. Ale Poreda nigdy jej nie faworyzował. Była wspaniałą koleżanką i nie mieszała się w sprawy teatru.

Nie ma już Genia. Mimo upływu lat, często o nim myślę. Zarówno On, jak i Mroziński zrobili tak wiele dla powojennego teatru warszawskiego, w najtrudniejszym jego okresie, że powinni być należycie docenieni. Niestety, nigdy się tego nie doczekali. Ani za życia, ani po śmierci. Odeszli w zapomnieniu. To smutne, ale prawdziwe. Tacy jesteśmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji