Artykuły

Wyznania dramaturżnicy

O Metodzie Kolady pisze w swoim cotygodniowym felietonie specjalnie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk

Nikołaj Kolada, jak wyczytałam w przedmowie do jego książki, urodził się 1957 roku. Napisał 93 sztuki, z których 56 zostało wystawionych w Rosji i na całym świecie. Takie dane podawała książka z 2007 r., a teraz, jak sam powiedział, napisał już ponad 100 sztuk. No i jak wygląda facet, który napisał 100 sztuk? Dodam, że pierwszą sztukę napisał w 1986 r. On pisał, a ja rodziłam malcziszku w szpitalu na Wołoskiej. A kto mi kazał rodzić, zamiast pisać? Jeśli zachciało mi się rodzić i wchodzić w rolę kobiety, dawczyni życia, to chyba mój problem, prawda? Prawda. I prawda będzie tematem tego felietonu.

Kolada wygląda, tak jak podejrzewałam od początku, normalnie. Spodnie, sweter, czworokątna czapeczka na głowie, czarna, haftowana. Siedzi sobie u szczytu stołu, po bokach my sobie siedzimy, on mówi, my mówimy, on coś sobie myśli, my coś sobie myślimy.

Jak to dobrze - myślę sobie - że ktoś delikatnie, z czułością, z miłością, wali prawdą po pysku, na odlew. A jaka to prawda? Jedyna, objawiona? Nie, to tylko jego prawda, koladowska prawda, i nią tylko wymachuje jak maczugą, tylko o tej prawdzie mówi, bo do niej sam mozolnie dotarł.

Co jest jedynym prawdziwym źródłem pisania? - pyta Kolada. Miłość do kraju, w którym mieszkasz, do ziemi, w której twoje kości zostaną pochowane. Tak, dokładnie tak to brzmi. Postnienowocześnie. Kto, jeśli nie ty - pyta Kolada - ujmie się za dolą małego człowieka, wstawi się za nim (u Boga? u ludzi?) "Jeśli nie kochasz i nie opłakujesz własnego kraju, nie myślisz, jak sprawić, by ludzie byli szczęśliwsi, nic ci się nie uda".

Więc znów wraca do mnie pytanie o źródło.

Kolada mówi i cytuje Meyerholda, Czechowa, Tołstoja. Razem z nim wraca do mnie cały zapomniany świat Dostojewskiego, Puszkina, "przeklętych problemów". Nie sadzę się wcale, kiedyś się zaczytywałam, a teraz przestałam. Kiedyś czytałam sobie Puszkina w oryginale, a teraz Caryl Churchill "Seven Jewich Children", jej najnowszą sztukę "dla Gazy". Świetną zresztą. Ale dlaczego jedno kosztem drugiego? Jakby jedyny możliwy język obcy to był język angielski? Jakbym już na nic innego czasu nie miała. Jakbym odwróciła się plecami do jakiejś części siebie, nie chciała jej już znać, uznała za niepotrzebną.

No dobra, bo bardzo się porobiło intymnie. Jeszcze poplotkuję o Koladzie: że pracowity i innych do roboty goni. Mówi, że trzeba dużo pisać, codziennie pisać, jak najwięcej pisać. "Odpoczniecie sobie na innym świecie" - doradza. Ma bardzo sprecyzowany stosunek do sprzętu AGD: "telewizor i radio trzeba wyrzucić przez okno, bo wszystko rodzi się w ciszy". Trzeba pisać dużo, żeby było z czego żyć. On sam zarobił i zarabia, choć dwa razy inflacja w Rosji pożarła mu wszystko, co miał. Że ma poczucie humoru i bardzo je ceni w teatrze.

A na koniec: Metoda Kolady. Jest to metoda, która jak biznesowa metoda SWOT, służy do analizy - w tym przypadku analizy sztuki teatralnej. Nazwijmy ją w skrócie MSPB: Myśl, Słowo, Postać, Ból.

Myśl - co autor chciał powiedzieć? Słowo - czy umie posługiwać się językiem? Postać - czy jest wyrazista? Ból - czy autor współczuje bohaterom? ("nie dwie wszy rozmawiają - dwoje ludzi rozmawia").

Metoda jest, można się po felietonie przejechać, dziękuję państwu za uwagę, wracam na warsztat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji