Artykuły

Nasza jest noc!

Tym, co przede wszystkim stanowi o spektaklu jest żywioł zabawy - zarówno tej, która jest sprzedawanym widzowi efektem przedstawienia, jak i tej, która zachodzi na scenie - o "Królowej nocy" w reż. Łukasza Czuja pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.

Piątkowy wieczór na krakowskim Kazimierzu składa się głównie z chmur dymu tytoniowego oraz morza piwa (z zatokami wódki i niewielkimi fiordami innych, kosztowniejszych trunków). Uzupełnić opis można, wymieniając podejrzane typy kręcące się tu i ówdzie, ciągnące stadami taksówki i zagranicznych turystów szukających "Polish vodka". W piwnicy Alchemii zaś, w samym centrum weekendowego zamętu, odbywa się artystyczne przedłużenie cotygodniowego naziemnego święta: spektakl muzyczny na aktora i trzech instrumentalistów.

Niewielka scena pod podłogą Alchemii pomieściła zmiennokształtnego, proteuszowego Janusza Radka i jego trzech, niemal równorzędnych, partnerów scenicznych: skrzypaczkę, Halinę Jarczyk, akordeonistę, Jacka Hołubowskiego i kontrabasistę, Grzegorza Piętaka. Zgrany, równy, precyzyjny kwartet powołał na scenie do życia istotę z mgły i galarety, mężczyznę o węgiersko brzmiącym nazwisku Sandor Vessanyi o niepewnej tożsamości płciowej, orientacji seksualnej, wreszcie - może nawet i nieistniejącego? Spektakl oświetla tę przedziwną postać z wielu stron - nie stara się opowiadać linearnej historii (choć i takie elementy można zeń wyłowić, mamy bowiem wyraźne rozpoczęcie i puentę opowieści), jest raczej rodzajem portretu pars pro toto, ukazaniem całości pokręconego, nieoczywistego człowieka przy pomocy wyrywków z jego życia.

Brzmi to dość enigmatycznie - cały spektakl jest zresztą jedną wielką zagadką: nie wiemy, czy oglądamy na scenie tajemniczego Węgra, czy jego aktorską interpretację, czy wreszcie opowiadaną ze świadomie budowanym dystansem historię jego życia. Nie o rozwikłanie zagadki jednak chodzi! Tym, co przede wszystkim stanowi o spektaklu, jest żywioł zabawy - zarówno tej, która jest sprzedawanym widzowi efektem przedstawienia, jak i tej, która zachodzi na scenie. Zarówno bowiem wykonawcy, jak i widzowie, doskonale się bawią. Ci pierwsi - słuchając Janusza Radka naśladującego pretensjonalny tembr głosu Krzysztofa Krawczyka i cytującego dźwięki wydobywające się jakby wprost z gardła Czesława Niemena, czy też obserwując niespożytą energię i poczucie humoru Haliny Jarczyk, która udowadnia, że potrafi grać w każdej przyjętej pozycji ciała. Ci drudzy - porozumiewając się "poza spektaklem", robiąc sobie wzajemnie żarty, zmuszające partnera do reakcji. Zapewne dzięki tej ekipie właśnie, grana od sześciu lat "Królowa nocy" nie starzeje się i nie kostnieje w sztywno zafiksowanym układzie. Przedstawienie jest utrzymywane w nieustannej gotowości, podlega zmianom i nie posiada ostatecznego, "premierowego" kształtu. Dzięki temu rozwiązaniu zachowuje nieustającą młodość, jest świeże i elastyczne.

Reinterpretacje bardziej i mniej znanych piosenek w wykonaniu Radka stają się plastycznymi narzędziami do opisania i ukazania stanów ducha i emocji jego bohatera, odchodzą daleko od pierwotnych interpretacji - choć pozostają łatwe do rozpoznania. Radek czuje się absolutnie swobodnie zarówno przywołując szlagier piosenki francuskiej, "La Vie en rose", jak i "Boskie Buenos", zderza widzów z "Mechaniczną lalką" Violetty Villas, umieszczając ją w bliskim sąsiedztwie piosenki "Ja jestem wamp". Każda z piosenek ma inny charakterystyczny rys, z każdą wykonawca pozostaje w innym osobistym stosunku. Spektaklowi nie przeszkadza nawet mechanicznie wprowadzany Tajemniczy Głos (głos psychiatry? kronikarza? dziennikarza?) przedzielający piosenki i splatający je w całość znaczeniową. Wysokiej klasy kunszt wokalisty, jego sceniczne wygłupy i zabawy z własnym głosem, połączone z pełnym profesjonalizmem w podejściu do pracy na scenie, zaowocowały znakomitym spektaklem - właśnie na piątkowy wieczór. Rozochocona publiczność nie pozwalała artystom zejść ze sceny - w rezultacie spektakl wydłużył się o kilka bisów i improwizowane fragmenty muzyczne i wokalne, przepełnione zabawą na scenie, z której zresztą śmiali się również widzowie.

Widz poszukujący spektaklu rozwijającego intelektualnie, mówiącego mu o świecie i jego problemach, o współczesnej Polsce, bawiącego się współczesnymi koncepcjami filozoficznymi i obficie czerpiącego ze skarbca cytatów literackich, srodze zawiedzie się, wybierając "Królową nocy". Ten zaś, któremu nie jest straszna profesjonalna rozrywka i który wychyla się niekiedy poza sferę intelektu, nie będzie się śpieszył do wyjścia, podobnie jak ponad setka zgromadzonych w podziemiach Alchemii osób.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji