Artykuły

Kraków, wizyta teatralna

Na początku - choć nie z wieku, ale z urzędu to mu się należy - Teatr im. Słowackiego.

Cóż w nim grają? Na dużej, scenie jeszcze "Mądremu biada" Gribojedowa, i "Księżyc świeci zabłąkanym" O'Neilla, i jeszcze ciągle wodewil Krumłowskiego "Królowa przedmieścia" - a na małej scenie francuską sztukę, "Kartofel", amerykańską sztukę "Dwoje na huśtawce" i polską sztukę "Dwanaście białych wielbłądów", pierwszy - interesujący - wypad krytyką Henryka Voglera (zarazem autora powieści psychologicznych i sensacyjnych) w krainę twórczości dramatycznej. Repertuar urozmaicony ale nie podług postulatów miejscowej krytyki - stąd mocne ataki na kierownictwo teatru i zawzięta polemika, przypominająca obecne boje krytyków z teatrami Narodowym i Polskim w Warszawie.

Obejrzałem najnowszą premierę Teatru im. Słowackiego - "WIĘŹNIÓW Z ALTONY", sztukę J. P. Sartre'a, która również w Krakowie potwierdza swą wysoką rangę politycznego myślenia i artystycznych wartości. Przedstawienie w Krakowie nie jest równe, niezbyt konsekwentnie określone reżyserskim ołówkiem, a jednak w całości robi ogromne wrażenie.

Spec od sztuk widowiskowych, BRONISŁAW DĄBROWSKI wyczuł trafnie monumentalizm "Więźniów", choć ledwie parę osób pokazuje się na scenie i w dodatku "uwięzionych". Rozsądna, i po myśli autora, inscenizacja a przy tym parę mocno postawionych ról. EUGENIUSZ FULDE dźwiga winy i siłę starego von Gerlacha: wygląda prawdziwie i gra prawdziwie, a jego tyrada o potędze współczesnych. Niemiec federalnych, odbudowanych przez kapitał amerykański, tyrada, która jest puentą sztuki i wezwaniem do egzekwowania sprawiedliwości, wstrząsa widownią. Przy Fuldem postawiłbym MARIĘ KOŚCIAŁKOWSKĄ, świetną aktorkę, w roli Leny, brzydkiej siostry Franza von Gerlach: pychę i żądzę tej germanki odtworzyła Kościałkowska z doskonale zaznaczonym tłumieniem namiętności. ANDRZEJ BALCERZAK daje sobie nad podziw radę z rolą Franza: czytelne są zarówno jego rozprawy z trybunałem krabów jak przewrotne wynajdywanie argumentów obrończych, czytelne jest ostateczne przyznanie się do winy w finalnym dialogu z ojcem. Wiemy, że w intencjach Sartre'a znalazło się również porównanie sprawy Franza z sytuacją, żołnierza francuskiego, wracającego z brudnej wojny algierskiej: te cechy uogólniające umiał Balcerzak zaznaczyć dość wyraźnie, nie tracąc gruntu niemieckiego, nie spuszczając oczu z portretu fuehrera na niechlujnej ścianie. Lirycznie, z umiarem, choć może nieco powierzchownie odegrała rolę Joanny LUDWIKA CASTORI, zbyt rzadko widywana na scenie - dlaczego? Kimś ważnym swą nijakością był przyszły kontynuator zbrodni Gerlachów, Werner von Gerlach, w trafnej interpretacji RAFAŁA KAJETANOWICZA.

Z kolei, na odwiedziny - liczniejsze - obieram Stary Teatr.

Repertuar, ho ho, jak urozmaicony - od "Śmierci gubernatora" Kruczkowskiego, do "Ryku byłego lwa" . Winawera i "Zamku w Szwecji" nadpopularnej Franciszki Sagan. Trudno obejrzeć, wszystkie spektakle ale z kilku zdam sprawę.

Jest taka sztuka Luigi Pirandella "Come tu mi vuoi". Niestrudzona propagatorka kultury włoskiej Zofia Jachimecka przełożyła z właściwą swemu pióru tłumaczki swobodą ten utwór z późnego okresu twórczości sycylijskiego mistrza (1930), a Teatr Stary zaprezentował ją krakowskiej publiczności pt. "JAKĄ MNIE PRAGNIESZ". Czy zaprezentował potrzebnie?

Twórczości Pirandella nie wyszło na zdrowie politykowanie z reżimem faszystowskim. Pisarz utkwił w problematyce czysto psychologicznej, unikając realnego świata z jego nabrzmiewającymi konfliktami. Istnieje w dramacie dwudziestego wieku szeroko rozpowszechnione pojęcie "pirandellizmu". Świadczy ono, że jego sprawca zapisał się czymś trwale własnym w literaturze światowej. To ma wielkie znaczenie. Ale nie w każdym przypadku. Nawet nie w większości przypadków. Pirandello pozostał w historii literatury ale "pirandellizm" mocno się postarzał i trąci myszką, zwłaszcza gdy. jest stosowany sam dla siebie. Perypetie życiowe pani Diany Pieri - bohaterki sztuki - ocierają. się w świadomości współczesnego widza niebezpiecznie blisko nie tylko o melodramat ale o "mniszkowatość", mówiąc uprzejmiej: o przybyszewszczyznę.

W Teatrze Starym rolę centralną, tajemniczej Nieznajomej - w pierwszym akcie szalejącej kurtyzany, w akcie drugim zagadkowego sfinksa, w akcie trzecim bolesnej ofiarnicy - gra ZOFIA NIWIŃSKA z dużym osobistym sukcesem, odtwarzając subtelnie-przeróżne stany uczuciowe historyczki. Wyrazistą postać lesbijki zarysowała ALICJA KAMIŃSKA, a z wypróbowaną kulturą teatralną zagrała postać starej damy ANTONINA KLOŃSKA. Ascetycznie prostą a precyzyjną etiudę aktorską sprezentowała KRYSTYNA OSTASZEWSKA w przykrej roli Obłąkanej.

Przedstawienie w Starym Teatrze byłoby tedy - niezależnie od wartości wystawionej sztuki- całkiem dobre, gdyby nie dwie okoliczności. Po pierwsze: najważniejszą obok roli Diany rolę demonicznego literata, bogacza i złego ducha nieszczęsnej Diany, powierzono aktorowi, pod żadnym względem nie odpowiadającemu jej charakterowi, wynik nie mógł nie być, oczywiście, żałośnie ujemny. A druga sprawa dotyczy scenografii.

POD ZNAKIEM SZMACIZMU stoi w Krakowie poważna część teatralnych przedstawień. Szwedzki zamek wytwornej Sagan obwieszony jest z góry na dół poszarpanymi strzępami jakiejś mysiej materii - tłumaczę je sobie zdenerwowaniem Wojciecha Krakowskiego, że dekorował sztukę Sagan, a nie, na przykład, "Więźniów z Altony" (tym "Więźniom" rzetelne dekoracje przydał Andrzej Cybulski). W realistycznej sztuce Pirandella też pełno "szmacizmu" (z dodatkiem "plamizmu") - scenografia Andrzeja Majewskiego - tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć. Ale po co? Kłaniam się scenografom krakowskim i życzę im, by mieli nieco litości dla widzów.

"ZAMEK W SZWECJI" reżyserował JERZY JAROCKI. Nie wyszło. Dystans miała wyrażać gombrowiczowska "kupa", ale zgrywa to nie Saganka. Ulotniła się paryskość Sebastiana - srogi Hugo udawał nieudolnie siłacza, Agata wielbiła historię szaroserio. W stylu Sagan utrzymała się tylko ROMANA PRÓCHNICKA jako kobieta-dziecko, styl komedii bulwarowej usiłowała uchwycić IZABELA OLSZEWSKA, rezygnująca jednak z perwersji i pozornych powikłań psychologicznych Eleonory. Bilety na sztukę są rozkupowane w pół godziny po otwarciu kasy. W programie artykuł J. P. Gawlika, pełen powagi, nic z dowcipnej mistyfikacji Kotta, na którą tak uroczo dali się nabrać recenzenci "Nowej Kultury" i "Zwierciadła".

Dwa razy w ciągu dnia o kazirodczej miłości (brat i siostra na zamku w Szwecji i w pałacu niemieckiego przemysłowca) to trochę szokujące, więc dla odprężenia wybieram TEATR ROZMAITOŚCI

Ma on zadania upowszechniające i zadania teatru młodzieżowego, gra "Zemstę", renesansowego "Zielonego gila" Tirso de Moliny i pozytywistyczną "Moralność pani Dulsklej". Trafiam na adaptację słynnej, wiekowej opowieści Harriet Beecher - Stowę "CHATA WUJA TOMA" dokonanej przez Lidię Zamkow.

Przedstawienie święci triumfy u młodocianego widza (reżyseria - MARIA BILLIŻANKA, scenografia - JERZY JELEŃSKI). Odpowiednio szlachetnym Wujem Tomem jest EUGENIUSZ FEDOROWICZ, odpowiednio łotrowskim handlarzem niewolników - JERZY PETERS, odpowiednio brzydką (moralnie) egoistką - KRYSTYNA KRASICKA. Niestety, inscenizacja popełniła dwa poważne błędy: wyeksponowała elementy ckliwości ze starej powieści amerykańskiej pastorówny oraz pozwoliła na różne psie figle i błazenady służbie murzyńskiej u białych państwa, przez co z gruntu stępiła agitacyjne ostrze utworu. Może kto zapytać: a kogóż dziś u nas trzeba przekonywać, że Murzyni to też ludzie i że nie mogą być niewolnikami? Zamkow słusznie napisała: "sztuka nie jest ani nieaktualna ani anachroniczna; chodzi przecież nie o prawa ustanowione w społeczeństwie, ale o ludożercze, haniebne tendencje". Szkoda, że reżyseria odchyliła się po części od tej trafnej myśli adaptatorki.

Wracam do Starego Teatru na wyborne przedstawienie "Heloizy i Abelarda" Vaillanda oraz "Kolegi" Simmla. Ale o nich już osobno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji