Artykuły

Dwa teatry

"Dwa teatry" po raz pierwszy weszły na scenę w 1946 roku, w niezbyt szczęśliwym dla siebie czasie. Przełom lat czterdziestych i pięćdziesiątych to nie była epoka sprzyjająca tego rodzaju sztukom poetyckim i ironicznym. Na domiar złego krytyka, wchodząca właśnie w boje o realizm, sztukę tę potraktowała jako casus, imputując Szaniawskiemu opowiedzenie się przeciw teatrowi realistycznemu. Szaniawski wbrew własnej woli dostał się w oko cyklonu i "Dwa teatry" na długo stały się symbolem "sporu o realizm", raczej zresztą cytowanym w polemikach niż granym na scenie.

Dziś, po latach, kiedy namiętności zmieniły koryto, a pasje krytyczne wyładowują się na innych polach, "Dwa teatry" dojrzały do tego, żeby przyjrzeć się im spokojnie. Właśnie wystawił je Erwin Axer w swoim teatrze. Być może jest to spostrzeżenie, którego nie udałoby się obronić przy gruntowniejszej analizie, w każdym bądź razie siedząc na widowni Współczesnego ma się wrażenie, że dyskretne, niedogmatyczne rozważania o teatrze, jakie snują protagoniści "Dwóch teatrów", w niemałej mierze odnoszą się do tej sceny. Oczywiście, jeśli nie zechcemy potraktować tych rozważań jako sporu rozumianego tak, jak to widziano przed laty, jako przeciwstawienia sobie dwóch skrajności, lecz tak, jak rozumiał to sam Szaniawski.

Szaniawski bowiem nie przeciwstawia realizmu poezji w teatrze, nie opowiada się za "Teatrem Snów" przeciw realizmowi "Małego Zwierciadła", lecz pokazuje dwa oblicza tej samej rzeczy.

Jednoaktówki grane w "Małym Zwierciadle" - "Matkę" i "Powódź" - dyrektor tego teatru uważa za zdecydowanie i jednoznacznie realistyczne. (Tak też sądziła i krytyka w okresie prapremiery "Dwóch teatrów" i rzekome ich zdyskredytowanie przez autora dało powód do batalii w obronie realizmu). A przecież i "Matka", i "Powódź" to sztuki z gatunku, jaki uprawia sam Szaniawski. To po prostu sztuki Szaniawskiego. Można by je wyjąć z "Dwóch teatrów" i pierwszą z nich zagrać na przykład z "Adwokatem i różami" a drugą z "Mostem". Świetnie by się skomponowały. A "Teatr Snów"? Szaniawski dość wyraźnie mówi, że to jest to, "co tam komu w duszy gra". Dla celów dyskursywnych oddziela od siebie elementy w teatrze integralnie ze sobą związane - poezję i refleksję od szkieletu narracyjnego - realia dramatu i inscenizacji od reakcji widza. Żaden z dyrektorów dwóch teatrów, teatru "Małe Zwierciadło" i "Teatru Snów" nie jest w intencji autora nosicielem pełnej prawdy. Każdy z nich prezentuje rację cząstkową. A nawet wydaje się, że nie ma w tej sztuce dwóch dyrektorów, jest tylko jeden dyrektor "Małego Zwierciadła", który, mimo iż nie uświadamiał sobie tego, w jednym teatrze łączył i zwierciadło życia, i jego poezję.

Szaniawski, który tak świetnie zna teatr od kulis, trochę sobie kpi z ortodoksji świetnego artysty, jakim przedstawia dyrektora "Małego Zwierciadła". Teatr, sądzi Szaniawski, jest silniejszy od wszelkich doktryn, w jakie się go wpycha. Jego magia, tylekroć bezskutecznie analizowana, działa mimo doktryn i formuł. Antydoktrynalna jest też i ta sztuka. Pełna ironii, niedopowiedzeń, czasami wręcz kpiarska. Powiedziałam na początku, że oglądając ją miałam wrażenie, iż prowadzone na scenie dyskusje - mówiąc w skrócie - o realizmie i poezji w teatrze kojarzyły mi się z tym, co o Współczesnym wszyscy wiemy od lat. To, że afisz "Małego Zwierciadła" jest po prostu identyczny graficznie z afiszami Współczesnego jest oczywiście najmniej ważne. Współczesny jest tym teatrem, który w swych realizacjach nader zręcznie łączy tradycję z dniem, dzisiejszym: mądry, nieskostniały realizm z autentyczną poezją ("Trzy siostry"); intelektualizm z jasnością i precyzją myśli. I, co wcale niemało ważne, nieobcy jest tej scenie dystans i pewna doza sceptycyzmu w stosunku do własnych osiągnięć.

Nic też chyba dziwnego, że "Dwa teatry" tak świetnie tutaj wypadły. Erwin Axer wychwycił w Szaniawskim wszystkie niuanse, pięknie podał to, co niebanalne, co ironiczne, co dowcipne. Jest to chyba najlepsza, najmądrzejsza, jeśli wypada tak powiedzieć, inscenizacja tej sztuki, jaką dotąd widzieliśmy. A przy tym jest to koncert gry aktorskiej. Bo też i obsadę dobrał reżyser znakomitą: JAN KRECZMAR (Dyrektor "Małego Zwierciadła"), ANDRZEJ ŁAPICKI (Dyrektor "Teatru Snów"), MARTA LIPIŃSKA (Lizelotta), BARBARA DRAPIŃSKA (Laura), HENRYK BOROWSKI (Woźny), STANISŁAWA PERZANOWSKA (Matka w jednoaktówce), HALINA MIKOŁAJSKA (Pani), TADEUSZ FIJEWSKI (Ojciec w "Powodzi").

Scenografię projektowała EWA STAROWIEYSKA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji