Artykuły

Łódź. Premiera "Wolnego strzelca" w Wielkim

Jest miłość, tajemne moce, walka dobra i zła oraz odwieczna ludzka potrzeba szukania radości i nadziei. Dziś po 31 latach nieobecności do repertuaru Teatru Wielkiego wraca romantyczna opera Carla Marii von Webera "Wolny strzelec". Za tydzień, 21 bm., o godz. 18 Premiera z "Expressem".

- Tradycyjnie wszystko zaczyna się od wystrzału.

- On jest bardzo znaczący - mówi Waldemar Zawodziński reżyser i współautor oprawy plastycznej. - To nie tylko strzał na turnieju, ale znak, który przywołuje rzeczywistość - libretto umieszcza akcję tuż po wojnie 30-letniej.

- Koniec każdej tragedii jest jak sygnał do zabawy.

- Ludzie chcą się oderwać od koszmaru, ale Wilczy Jar, tajemnicze miejsce akcji, w którym ścierają się złe i dobre moce, rodzaj pobojowiska i cmentarza, zostaje w nas. "Wolny strzelec" jest o tym, że złem globalnym może być wojna, ale że ono ma też jednostkowy wymiar. Oczywiście jest też wiele scen obrazujących żywioł życia - przesyconych lekkością, dowcipem.

- W tej romantycznej operze toczy się walka o uczucia. Maks desperacko stara się oddać dobry strzał na turnieju, by zdobyć Agatę, a może bardziej walczy o posadę? Gdzie tu romantyzm?

- Mamy okazję lepiej się przyjrzeć temu, jak utkana jest natura człowieka. Maks jest niezwykłą postacią, tyle w nim desperacji, choć trudno się nie zastanawiać, jak to jest dziś z romantyzmem. W tej operze jest wiele o miłości, ale scen prawdziwie miłosnych nie ma. Postacią wstrząsającą jest oponent Maksa, Kacper - związany z ciemnymi mocami. Znalazł się w pół drogi - nie jest w stanie wyplątać się z powiązań z diabłem i nie może stać się człowiekiem. Ważny konflikt wiąże się z postacią Księcia, przedstawiciela władzy świeckiej, i Pustelnika, sprawującego rząd dusz. Czy jest dość mądrym duchowym przywódcą, by uświadomić, że istotą prawa boskiego jest przebaczanie i odkupienie win, że w planie boskim walczy się o człowieka do końca.

- W swojej epoce "Wolny strzelec" (prapremiera w 1821 roku) był szokiem - prym wiodą postacie z ludu, w muzyce znaczące są ludowe akcenty. Jak wykorzysta to inscenizacja?

- Nie chcemy zrobić cepeliady ani też nadmiernie uwspółcześniać. Jest we mnie potrzeba stworzenia alegorii. W przedstawieniu ogromną rolę gra światło.

- W tradycji zwykło się podkreślać, że w tym dziele najważniejszym bohaterem jest las. Jak będzie się prezentował?

- Uosabia duszę - jej jasną i ciemną stronę.

- To jedna z nielicznych oper z happy endem...

-... on jest i go nie ma. Dla historii Agaty i Maksa finał można uznać za korzystny, ale choć Kacper zginie, nie sposób powiedzieć, że pokonane zostało zło.

- Maestro Tadeusz Kozłowski z pietyzmem przygotowuje muzyczną stronę przedstawienia, Maria Balcerek ubiera bohaterów tak, by został zaznaczony ślad militarny, ale też żeby uświadomić jak bardzo po okresie smutku ludzie we wszystkim szukają radosnych akcentów, Janina Niesobska pracuje nad baletowymi obrazami i dynamiką przedstawienia. A jak w widowisko wpisują się soliści?

- Najważniejsze, że mam poczucie współpracy z nimi, że się rozumiemy co do intencji. To jest niezwykle atrakcyjna operowa opowieść. Weber był genialnym scenarzystą. Umiał wyważać proporcje, wiedział, że nie może być za dużo liryzmu, równoważy powagę i zabawę, żongluje napięciami. Jak to przełożyliśmy na scenę, dopiero się okaże.

W głównych partiach dziś i podczas Premiery z "Expressem" wystąpią: Andrzej Kostrzewski (książę Otokar), Andrzej Staniszewski (Kuno), Katarzyna Hołysz (Agata), Paweł Wunder (Maks), Robert Ulatowski (Kacper), Iwona Socha (Anusia).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji