Artykuły

Lektura obowiązkowa

Ziściło się więc poniekąd marzenie Puzyny - pisze w poniedziałkowym felietonie dla e-teatru Marta Cabianka

Jak wygląda ten teatr i czego chce? Można poszperać w starych papierach, żeby się o tym dowiedzieć. Albo lepiej jeszcze, wyciągnąć z półki zakurzone książki - niektóre wystarczy otworzyć na chybił trafił. Nietrudno jest odkryć, kim są ci, co go tworzą.

Nie uznają tradycyjnego rzemiosła. Pogardzają burżuazyjną instytucją teatru. Są dynamiczni i agresywni. Ćwiczą improwizację. Odrzucają psychologię. Degradują słowo. Pojęcia wyrażają ciałem. Płeć ich nie ogranicza, płeć odgrywają. Nagość, rytm, oddech, ruch to ich żywioły.

Kiedy Konstanty Puzyna zachwycał się tym 40 lat temu, powoływał się na zachodni teatr studencki. Zamarzył wtedy, żeby taki właśnie był kiedyś w przyszłości polski teatr repertuarowy. Marzyła mu się bowiem jego modernizacja. Nie miał jednak wątpliwości, że warunkiem przemiany teatru są przemiany społeczne i przemiany społecznej świadomości. Wierzył, że te teatralne przyjdą wtedy same, jako produkt uboczny - "choć może kształty dadzą inne". Nawoływał więc: "potrzeba nam ciągle odwagi własnego zdania i tolerancji dla cudzej odrębności, podobnie jak potrzeba basenów pływackich i kortów tenisowych, klubów tanecznych"

Baseny i kluby już mamy. W dziedzinie, jak to pisał Puzyna, ekonomiki i polityki wiele się zmieniło. Z tolerancją i odwagą bywa różnie. Pytanie więc, czy coś się zmieniło w teatrze? Odpowiedzi na to są dwie. Pierwsza brzmi: nie, nic się nie zmieniło, teatr tak jak 40 lat temu nie ma potrzeby odnalezienia się i określenia, refleksji nad tym, po co w ogóle istnieje. Druga odpowiedź pierwszej zaprzecza: zmieniło się radykalnie. Przede wszystkim dlatego, że techniki i strategie teatru studenckiego weszły do mainstreamu. Ziściło się więc poniekąd marzenie Puzyny. W teatrze panuje dzisiaj młodość, której był tak spragniony. Po przedstawieniach Pawła Passiniego, Michała Zadary, Wiktora Rubina, Moniki Strzępki, Radosława Rychcika i innych nieraz słychać okrzyki: "toż to teatr studencki z lat 70.!". Tylko dlaczego krytycy traktują to jak obelgę?

Irytacja tych, co nie mogą pogodzić się z młodzieńczym ADHD współczesnego teatru nasuwa proste wnioski. Należy ogłosić zakaz pisania recenzji dla wszystkich tych, co wychowali się na teatrze studenckim lat 70. A przy okazji nakazać obowiązkowe czytanie Puzyny tym, którzy do teatru zaczęli chodzić ledwie parę lat temu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji