Artykuły

Więcej niz cień

"Razem przez życie idzie co dzień człowiek i cień, człowiek i cień pośród słonecznych promieni lśnień człowiek i cień, człowiek i cień przez każdą miłość wśród serca drżeń przez każdą przyjaźń, ulicą, sień przez letnią rosą, przez mroźną szreń człowiek i cień, człowiek i cień".

Czy ta piosenka ma szanse stać się przebojem? Chyba tak. Ale cała "Muzyczna bajka dla dorosłych" Młynarskiego i Małeckiego "Cień", raczej nie stanie się klasyczną pozycją polskiego musicalu. Ciągle jeszcze nie ma komedii muzycznej, która stałaby się musicalem naszych lat, której melodie podśpiewywalibyśmy przez cały rok, a kiedyś potem z rozrzewnieniem słuchalibyśmy ich jako symbolu czasu, który przeminął. Wciąż wydaje się, że wreszcie powstanie naprawdę taki musical i ciągle powtarzają się narzekania, że go nie ma. Ale chyba właśnie Młynarski i Małecki najbliżsi są urzeczywistnienia powszechnych marzeń. Im wreszcie uda się napisać utwór, z którego melodie będzie nuciła nazajutrz po premierze cała Warszawa, a potem cała Polska i który nie zestarzeje się, za wiele lat. Nie jest takim musicalem "Cień", ale jest muzyczną bajką czy melodramatem na poziomie o jakim przeważnie możemy tylko marzyć. Libretto chwilami się dłuży, muzyka czasem jest płaska i niemelodyjna, ale wszystko razem trzyma się kupy i może rozśmieszyć i wzruszyć każdego komu słoń na ucho nie nadepnął. Trudno tu jeszcze dopatrzeć się własnego, oryginalnego stylu. I literacko i muzycznie "Cień" jest trochę przekornym pastiszem, trochę bezwolnym naśladowaniem starych poetyk. Młynarski i Małecki nie tylko chowają się za autora baśni Andersena, i za twórcę jej scenicznej przeróbki - Szwarca, ale uciekają z melodyką i stylem swojego "Cienia" w epoki odległe, w melodykę i w rytmy wiersza, które są przypomnieniem czy powtórzeniem, a nie wyrazem czasu, w którym został ich utwór napisany. I tak jednak pokazują, że stać ich na wiele. Że naprawdę mogą i powinni pisać dalej słowa i muzykę dla teatru, że może im starczyć inwencji i formalnej dyscypliny do napisania musicalu, który stanie się symbolem lat siedemdziesiątych. Na razie "Cień" ma w swoim tekście sporo dowcipu na temat polityki i miłości i tyleż refleksji sentymentalnych westchnień na te same tematy. Ma muzykę, której dobrze się słucha. Jest z pewnością, obok "Na szkle malowanego i o wiele mniej kokieteryjnym utworem tego typu, od ładnych paru lat.

A z przedstawieniem "Cienia" w Rozmaitościach sprawa ma się podobnie jak z samym utworem. Dobrowolski poprowadził je doskonale, ze znanym dobrze własnym poczuciem humoru, umiejętnością budowania scenicznych sytuacji, wyczuciem dla wdzięku, dla dowcipu i sentymentu. Tylko chwilami wydaje się, jakby rozmarzony melodiami, trochę się zdrzemnął. Obok świetnej sceny, gdzie dyrygent, niczym niegdyś zmuszony nagłą niedyspozycją tenora sam Fitelberg, śpiewa od pulpitu, są też arie w wykonaniu Andrzeja Mrowca i sceny dialogowe, które ciągną się zupełnie niepotrzebnie. Dekoracje są funkcjonalne, a kostiumy bardzo udane. Obsada nierówna.

Marek Lewandowski (Uczony) dobrze śpiewa, ale gorzej gra. Andrzej Mrowiec (Cień) - odwrotnie. Piękne panie (Elżbieta Starostecka - Annucjata, Adrianna Godlewska - Julia Giuli, Hanna Okuniewicz - Królewna), ładnie wyglądają, grają, śpiewają. Andrzej Stockinger (Piętro) przypomina Ładysza. Świetny jest tercet Kucharek (Grabowska, Kowalczyk i Kasperska). A Bogdan Łazuka (Cezary Borgia), krągły, dostojny, wspaniały, to prawdziwy gwiazdor zespołu. Głos dobrze znany, nie za mocny, ale ruchliwy, obycie sceniczne i estradowe i naprawdę sporo prawdziwego dowcipu w prowadzeniu wcale nie najlepszej roli. Na to przedstawienie ludzie będą chodzić i to długo. A wcale nie tylko dlatego, że tak bardzo brak w naszych teatrach nie tylko współczesnej dramaturgii, ale piosenki, dowcipu, melodii i zabawy, prostego wzruszenia i humoru, który by choć cieniów cienie poruszył, zbrukał i ośmieszył. Ludzie będą chodzić na to przedstawienie, bo jest w nim więcej niż cień prawdziwego, nie udawanego musicalu. Może to wreszcie "Rozmaitości" staną się tak potrzebną w Warszawie sceną, gdzie będzie coś grubo powyżej poziomu "Syreny" czy "Komedii" a jednocześnie coś zupełnie innego, niż w dmących na ten sam wysoki i pusty ton teatrach dramatycznych. Jeżeli mało jest przedstawień, które nas niecierpliwią, bolą i zmuszają do myślenia, niechże będą choć takie, które mogą zabawić, wzruszyć i ucieszyć. Bo przecież tylu Dyrektorów i Reżyserów chciałoby się zapytać słowami piosenki Młynarskiego z "Cienia":

może to chora wyobraźnia

ciągle pytanie to ponawia

nie wiem, lecz przecież tak wyraźnie

wciąż zauważam coś, co sprawia

że spytać ludzi chcę tak wielu

którzy przechodzą moją drogą

- kogo udajesz przyjacielu

- kogo?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji